18. Nic nie udowodniłeś

13 1 1
                                    

Marisa POV
Słoneczny dzień, smętne nastroje. Dokładnie takim określeniem można było nazwać tamten dzień. Od rana robiono nam pod górkę. Drugą uciążliwością zaraz po Gavarisie tego dnia były poranne umoralniania Fabia.

— Musimy poważnie porozmawiać! — z miłego do tej pory głosu, ton mężczyzny zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni, w taki sposób, że dla osób nie znających go, włosy mogły stanąć dęba. Nie przejmowałam się już tym, to była jego praca, a krzywdy nam nie zrobi, bo jak to powiedział Gavaris jesteśmy warci grube pieniądze, więc w takim wypadku raczej nas nie powybija. Jedyne co mnie ciekawi, to czy kiedyś zobaczę chociaż funta z tej całej grubej kasy jaką jestem warta.

Jechaliśmy właśnie do szkoły, gdy zebrało mu się na pogaduszki. Raul jak zawsze nie wzruszony niczym, z obojętną miną siedział po mojej prawej stronię, patrząc przez okno na rozciągającego się lasy. Z wielką przyjemnością zdarłabym z niego tą maskę wyjebania na cały świat. Ale najpierw dała kopa za zdradzenie mnie przed Gavarisem.

— Czytaliście w ogóle regulamin?

— Przed tym jak się zgubił. — mruknęłam pod nosem. To co mówiłam było prawdą. Pamiętam, że ostatni raz widziałam ten świstek papieru podczas pierwszego dnia w Richmond. Później gdzieś się zapodział, a mi nie za szczególnie zależało nad znalezieniem go. Chociaż istniała możliwość, że go podarłam. Niestety, miałam słabą pamięć.

— Powinniście zacząć go przestrzegać. — burknął, patrząc raz na mnie, raz na Raula w lusterku. Nie widziałam jego oczu, bo miał założone na nos czarne okulary, ale czułam to palące spojrzenie.

— Do czego bijesz? — zapytałam, rozbawiona jego pretensjami. Nic takiego przecież nie zrobiliśmy. Od dnia ucieczki, grzecznie siedziałam i myślałam ze znajomymi nad planem popamiętania nas. Czyli teoretycznie jeszcze nic się nie wydarzyło.

— Do Waszego wspólnie spędzanego czasu, wyjazdów. — odparł, tonem jakby to faktycznie był jakiś problem. Rżałam w duchu, nie mogąc się opanować, przez zachowania Fb. — Wymieniać dalej? — dodał.

— A to jakiś zakaz rozmawiania z osobą z którą ma się mieszkać? — drążyłam temat.

Po ostatnich wydarzeniach było mi obojętne czy będziemy się do siebie odzywać, czy też nie, ale coś jest nie halo skoro jest niby taki zakaz. Rozumiem jakby wyzwaniem było żyć w jednym domu, rozmawiać ze sobą, mieć wspólne zadania i wyzwania i wtedy nie poczuć nic do drugiej osoby, ale gdy mieliśmy mieć zupełny brak kontaktu to było nielogiczne.

— W Waszym wypadku tak. — wybuchnęłam śmiechem na cały samochód. Gdybym miała miejsce to już bym się turlała.

Czy on siebie słyszał? To było chore i toksyczne co on mówił. Z dnia na dzień traciłam szacunek do jego osoby, a z początku wydawał się taki w porządku. Myślałam, że to tylko jego praca, a on się poważnie tak zachowywał.

Trzeba robić dobrą minę do złej gry. Udałam, że nie wiem o co chodzi z tymi rzekomymi spotkaniami i wyjazdami:

— Skąd wziąłeś takie bujdy?

Raul mi zawtórował, pierwszy raz od wejścia do samochodu, odzywając się:

— Wymysł.

Mężczyzna z przodu nawet nie podniósł głosu, ale i tak było wyraźnie i dobitnie słychać każde jego słowo:

— Jak się Pan Gavaris dowie to współczuje każdej żywej duszy w pobliżu.

— I co takiego zrobi? — spytałam sarkastycznie. Powstrzymałam się przed parsknięciem, zachowując spokój w głosie i na twarzy. — Jak narazie tylko tak grozicie, a gówno się wydarzyło.

Więźniowie. Pierwszy ciosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz