38. Sen dobrze nam zrobi

0 0 0
                                    

Marisa POV
Trzy godziny drogi dłużyły mi się niezmiernie. Każda minuta była jak wieczność, a ostatnie kilometry przeciągane były w nieskończoność. W końcu Raul zaparkował przed starą kamienicą wykonaną z brudnego brązu.

Wzięłam cichy wdech, aby unormować oddech, który i tak był płytki. Wysiadłam z samochodu, stając na prostych nogach, po czym zatrzasnęłam drzwi. Bez słowa, gdy Raul zrównał ze mną kroku podeszliśmy do drzwi kamienicy. Spojrzałam jeszcze raz na tył zdjęcia dla pewności czy przyjechaliśmy pod dobry adres.

Dokładnie to co widniało na kartce znajdowało się na plakietce na ścianie. Z domofonu rozbrzmiał się cichy syk, który chwile później przeobraził się w damski głos. Trochę zdeformowany, damski głos, który słyszałam w restauracji. Gdy wypowiedziałam swoje imię kobieta wpuściła nas do środka. Na czwartym piętrze już czekała za nami starsza kobieta. Dopiero miałam chwile, aby jej się przyjrzeć. Jej krótkie włosy zaszły siwizną, a twarz pokrywały zmarszczki. Za to na ciele miała zarzucony fartuszek w kolorowe kwiatki.

— Cieszę się, że podjęłaś słuszną decyzje. — kobieta wydawała się być zadowolona, lecz mina jej zrzedła na widok Raula, który wyszedł zza moich pleców.

— Nadszedł ten dzień. — powiedziałam, odpowiadając na słowa z koperty. — Dlatego jesteśmy. — podkreśliłam charakterystycznie drugie słowo. Jakie to było łatwo myślne i nieodpowiedzialne, ale gdy kobieta zeszła nam z drogi, my przekroczyliśmy próg i weszliśmy do mieszkania. Było skromne, ale urządzone w przyjemny sposób, w jasnych kolorach.

— Wejdźcie do salonu. Napijecie się czegoś? — spytała uprzejmie się uśmiechając, lecz patrząc na Raula miałam wrażenie, że chciała go unieruchomić samym spojrzeniem.

— Wody poprosimy. — powiedziałam z grzeczności.

— Ktoś na Ciebie czeka. — szepnęła do mojego ucha, przechodząc obok i wchodząc w głąb pomieszczenia przed nami, jakim była kuchnia. Nie spodziewałam się kto to mógłby być, ale gdy zobaczyłam Cadence we własnej osobie, siedzącej w fotelu otoczoną stertą papierów i książek, musiałam przytrzymać się ściany, aby utrzymać się na nogach. Nie potrafiłam odpowiedzieć na pytanie co bardziej mnie zastanawiało. Fakt, że kobieta powinna być w New Hope, setki kilometrów od Anglii, czy to że siedziała w tym mieszkaniu. Zanim zdążyłam cokolwiek wypowiedzieć do pokoju wróciła staruszka z tacką i czterema szklankami wody. W takich okolicznościach przydałaby się wóda, a nie woda. To nie był odpowiedni trunek do takiej konfrontacji.

— Usiądźcie. — ponagliła nas nieznajoma, wskazując na sofę, stojącą na środku pokoju zaraz obok fotela. Zajęłam miejsce, a w moje ślady poszedł Raul.

— Mogłabym wiedzieć co się tu dzieje? — spytałam spokojnie, zakładając włosy za ucho. Cadence odkąd weszłam do pokoju nie spuszczała ze mnie wzroku, choć w pewnym momencie przeniosła go na Raula, jakby starała się go prześwietlić.

— Cadence chciałaby Ci coś opowiedzieć. — staruszka wskazała gestem głowy na moją matkę. Już nawet adwokata sobie znalazła. Przeniosłam wzrok z niej na siedzącą w fotelu kobietę. Poczułam dziwne ukłucie, widząc jej czerwone, podkrążone oczy. Płakała.

— Nie wątpię. — odparłam patrząc na porozrzucane dookoła sterty papierów i lampkę wina w chudej dłoni kobiety. — A Pani to?

I jak widok mojej matki mnie zaskoczył tak ta odpowiedź wbiła mnie w siedzenie.

— Cóż za moje niewychowane maniery. Ericka Flores. Twoja babcia. — zamrugałam, a następnie zamrugałam po raz drugi i trzeci. Gdybym tylko nie była zaskoczona wybuchłabym gromkim śmiechem.

Więźniowie. Pierwszy ciosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz