23. Never never

1 0 0
                                    

Raul POV
Chodziliśmy po całym centrum w poszukiwaniu sklepu z elektroniką, choć Marisa jeszcze o tym nie wiedziała.

Pomimo jej gróźb i przeciwstawiania się nie powiedziałem jej jeszcze po co tutaj przyjechaliśmy. A chciała skakać z samochodu. Aż czasami się zastanawiałem czy ta dziewczyna nie ma rozdwojenia jaźni. O zdrowym rozsądku już nie wspomnę.

Chciałem osobiście zobaczyć jej reakcje, gdy się dowie co tutaj robimy.

— Witam, ja po czarną siódemkę. — rzuciłem, w stronę krótko ostrzyżonego mężczyzny, stojącego za ladą. Już popołudniu zadzwoniłem do punktu i poprosiłem mężczyznę o przygotowanie dla mnie zamowienia i jego wycenienie.

Marise poprosiłem, aby poszła na chwile usiąść w jakiejś knajpie na górze, bo muszę coś załatwić. Po wielu wyzwiskach i przekomarzankach udało mi się ja do tego namówić.

Była w opór upartą i trudną osobą. Całe szczęście po centrum można było chodzić ze zwierzętami.

Zapłaciłem mężczyźnie ustaloną kwotę i nie przedłużając poszedłem w stronę brunetki. Było późno, ale większość sklepów była jeszcze czynna.

Usiadłem naprzeciw Marisy i wręczyłem dziewczynie pijącej wodę, zapakowane pudełko.

Zmarszczyła brwi, patrząc na trzymany przeze mnie przedmiot, po czym podniosła na mnie swoje, wywiercające presję spojrzenie. Czasami jak się spojrzy, bądź zmarszczy brwi, to aż strach co jej chodzi po głowie. Mijały sekundy, a jej mina się nie zmieniała, choć teraz już trzymała podany przeze mnie prezent.

— Dlaczego? — spytała jedynie, patrząc na zawartość w środku. — Jest identyczny. — choć zawsze mi się udawało wyczytać innych reakcje i to co kryli, ona była jak box niespodzianka. Niewiadomo było na co się w danej chwili trafi.

— Twój się spalił. — odparłem, poprawiając się w niewygodnym fotelu. Musiała akurat wybrać tak niekomfortowe miejsce do siedzenia.

— Ten od Gavarisa. — poprawiła mnie na co się uśmiechnąłem. Jedyne o czym pomyślała to od kogo był stary telefon, a nie od kogo dostała ten nowy. Prawda była taka, że mimo jej ciężkiego charakteru polubiłem ją i chciałem jej w minimalnym stopniu sprawić radość.

— Tak, ale miałabyś problemy, jakby się dowiedział. — powiedziałem zgodnie z prawdą. Nikt się nie mógł dowiedzieć do czego doszło, bo Marisa mogłaby mieć nie małe kłopoty. Choć pożar nie był do końca z jej winy to i tak bardzo zaryzykowalibyśmy gdyby ktokolwiek się o nim dowiedział. Resztkami sił wierzyłem, że oni nie byli bezduszni do tego stopnia, by montować kamery w domu. Poczułem lekkie odrętwienie na myśl o takim obrocie sprawy.

— Dowie się, bo w tamtym pewnie był podsłuch, lokalizacja czy nie wiadomo co jeszcze. — przerwała moje rozmyślania.

— Nie skapną się. Przełożysz kartę z numerem. Przegrasz numery i będziemy stwarzać pozory. Przynajmniej teraz ze spokojem będziesz mogła z niego korzystać, tym bardziej w obecności Fabio. — uśmiechnąłem się delikatnie, próbując ja pocieszyć. Nie byliśmy super przyjaciółmi, a tory naszej znajomosci nigdy nie były proste chciałem, aby te zakręty nie musiały być gwałtowne, a płynne.

— Teraz Ty mi wczepiłeś podsłuch? — spytała podejrzliwie, sunąc oczami po całej mojej twarzy. Pokiwałam z niedowierzaniem głową. Prawie co nie parsknąłem śmiechem, ale ugryzłem się w język i spokojnie odpowiedziałem:

— Tak i teraz usłyszę twoje wszystkie mroczne sekrety. — Nachyliłem się nad stołem, kilka centymetrów od jej twarzy, szepcząc te słowa.

Odpuściła sobie, zaczynając oglądać urządzenie.

Więźniowie. Pierwszy ciosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz