25. Z cukru nie jestem

0 0 0
                                    

Raul POV
Wziąłem ze stolika plaster pizzy, po czym wepchnąłem go sobie do buzi. Byłem wyczerpany. Od samego początku tygodnia dawano nam w szkole w kość. Tu jakieś obliczenia przy tablicy, tam trzy godziny wf-u, po czym ostatecznie lekcje kończyła przeklęta literatura. Najnudniejsze ze wszystkich zajęć, z przymulonym nauczycielem, przy którego słuchaniu zasypia się odruchowo.

Opadłem zmęczony plecami na kanapę i zacząłem skakać po kanałach. Zatrzymałem się na powtórkach formuły, po czym zrobiłem głośniej.

Usłyszałem jak do pokoju wchodzi Marisa i skulona zajmuje miejsce na fotelu po drugiej stronie pokoju. Przeniosłem na nią zdezorientowane spojrzenie.

Nie rozmawialiśmy od nocy w której zabrałem ją z baru, ale to może i lepiej. Nie było co wracać do tematu. Nie powiem, że nie podobał mi się gest dziewczyny, ale wiedziałem, że była pod wpływem alkoholu i to zapewne znacznej ilości, a później by żałowała. Z reszta skutki tego były odczuwalne do tej chwili. Jak tak stała przy mnie, patrząc w moje oczy wzrokiem pożądania miałem ochotę złączyć nasze usta, a ręce zatopić w jej długich ciemnych włosach.

Od kilku dni zachowywała się inaczej niż zwykle. Wyglądała jakby była zmęczona i miała za sobą conajmniej kilka nieprzespanych nocy. Chodziła przymulona, jakby coś ją trapiło. Może miała wyrzuty sumienia po swoich czynach albo brzydziła się sobą, mną. Tak czy siak miałem wrażenie jakby była chora i zamierzałem utwierdzić się w tym przekonaniu.

— Jak chcesz to bierz. — odezwałem się, pokazując karton pizzy. Zrobiła zniesmaczoną minę, kręcąc głową. Podeszła i zabrała pilota, leżącego obok mnie. Zrobiła na maksa głośność, sprawiając że w pomieszczeniu było słychać jedynie krzyki komentatorów i silniki ściągających się bolidów.

Unikała rozmowy ze mną. Robiła tak na początku naszej znajomosci, ale tym razem było to inne.

Wyłączyłem telewizor przez zainstalowany w telefonie pilot i z satysfakcją się uśmiechnąłem, czując błogi spokój ciszy.

— Oglądałam. — oburzyła się, patrząc na mnie złowrogo. Gdyby mogła to powaliłaby mnie na kolana samym spojrzeniem.

— Drżysz. — zauważyłem, spoglądając na nią i obserwując poruszanie się jej ciała. Naprawdę pragnąłem się dowiedzieć co taka osoba jak ona robi w tym świecie. Myślała, że wychodzi jej udawanie tej złej dziewczynki, ale nie prawda. Ona taka nie była, na pewno nie ona. Chyba że byłem tak zaślepiony i po prostu chciałem dostrzec w niej dobro.

— Nie prawda. — zaprzeczyła, otulając się mocniej ramionami.

— Marisa. — podniosłem nieznacznie głos, aby odrobine na nią wpłynąć, żeby mnie nie okłamywała. — Chodź do mnie. — nakazałem. Natychmiastowo zareagowała parsknięciem i zanegowaniem mojej prośby. — Jeny, jesteś jak osioł. — wstałem, prostując nogi i podchodząc do niej. Wystraszyła się, odchylając do tylu.

— Co Ty robisz?! — spytała się, odpychając mnie rękami. Złapałem je obydwie i przytrzymałem w górze, aby nie mogła mnie już więcej uderzyć.

— Osłabiona jesteś. — zauważyłem, widząc z bliska jej podkrążone oczy i niespokojny oddech. Była taka drobna, przez co wyglądała jakby miała się zaraz rozpaść pod wpływem mojego dotyku. Przełknąłem ślinę, widząc jak próbuje się wyrwać i się poddaje, gdy dostrzega, że nie da sobie rady.

— Niewyspana. — poprawiła mnie, lecz ja w to nie wierzyłem. Wzmocniłem uścisk, przykładając usta do jej czoła. Nie było mowy, że poradzę sobie z trzymaniem jej jedną ręką. Mama mi zawsze powtarzała, że mierząc temperaturę dotykiem najlepiej sprawdzić pocałunkiem w czoło, ponieważ rękę możemy mieć ciepłą, a usta lepiej wychwycą podniesioną temperaturę. W sumie było mi to na rękę, bo poczułem jej delikatny jak aksamit dotyk skóry. Chodź nie było żartów, bo Marisa była rozpalona.

Więźniowie. Pierwszy ciosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz