Draco Malfoy czuł się tak, jakby miał zamarznąć na śmierć, wracając do domu przez Fiuu. Przed wyjściem tego ranka ponownie podwoił dawkę swoich eliksirów, ale ich skuteczność zniknęła w chwili, gdy Granger zdecydowała się go dotknąć. Zawsze bardzo uważał, żeby trzymać ją poza zasięgiem ręki.
Po miesiącach powolnej agonii uczucie jej dłoni na nim nagle wszystko naprawiło. Była ciepła i delikatna, a jej dotyk przywrócił światu kolor. Obrażanie jej, by ją odstraszyć, było praktycznie igraniem ze śmiercią, więc równie dobrze mógł wyrwać sobie serce z piersi i wręczyć jej. Każde jego włókno krzyczało, by przyciągnąć ją do siebie, zanurzyć twarz w jej absurdalnych włosach i pozwolić, by wszystko przestało boleć, tylko na chwilę.
Kiedy wyszedł z kominka, w rezydencji wydawało się strasznie ciemno, ale kiedy Lumos Maximus nie zdołał rozjaśnić pokoju, uświadomił sobie, że ledwo co widzi.
-Miffy - Zawołał i skrzat domowy wpadł do pokoju. Przynajmniej zakładał, że elfka się aportowała, nagle się pojawiła, ale towarzyszący jej dźwięk nie - Przynieś mój eliksir, ponownie podwojony w stosunku do mojej obecnej dawki.
Na myśl o zjedzeniu kolejnej kropli tego ohydnego produktu żołądek mu się zaciskał. Wypijał prawie pół litra co sześć godzin. Miffy pojawiła się ponownie, załamując ręce,
- Miffy przeprasza, nie ma wystarczającej ilości eliksiru, aby podwoić dawkę. Miffy przyniosła tylko półtorej dawki.
- Dobra - powiedział, wyrywając jej dużą zlewkę z rąk. - Idź do Jenkinsa i daj mu znać, że będę potrzebował kolejnej porcji w ciągu następnych sześciu godzin i powiedz mu, że muszę ponownie zwiększyć dawkę.
Miffy znowu odskoczyła, a Draco pozwolił sobie na chwilę oprzeć się o kominek, po czym przycisnął zlewkę do ust.
To było jak picie robaków. Eliksir pełzał i bulgotał, przeciskając się przez jego język aż do gardła. Najbliższą rzeczą, do której mógł to porównać, było to, że pachniało mieszaniną krwi, brudu i publicznego pisuaru i smakowało tak, jakby ktoś przecierał razem skórki cytryny i sardynki. Zmusił się, by nie zwymiotować zawartości na dywan; wiedział z doświadczenia, że byłoby jeszcze gorzej.
Kiedy eliksir już usadowił się w żołądku, zamknął oczy i poczuł, że zaczyna działać. Przestał się trząść i pokój był cieplejszy, kiedy ponownie otworzył oczy.
- Draco? - Odwrócił się i zobaczył, że jego matka się na niego gapi. Jej wyraz twarzy był napięty i zbolały; patrząc w dół, zdał sobie sprawę, że wpatrywała się w dużą zlewkę w jego dłoni. Natychmiast schował ją za plecy.
- Wcześnie wróciłeś do domu. Wszystko w porządku? - Jej głos drżał. Zawsze wydawało się, że drży, kiedy do niego mówi. Odkąd wpadł na oślep do salonu, wzywając Miffy, by przyniosła jego eliksir. Po wzięciu go stwierdził, że stał przed rodzicami, wpatrującymi się w niego z niemym przerażeniem i zrozumieniem. Jego matka od wielu dni płakała w swoim pokoju.
Zignorował jej pytanie.
- Miałem dzisiaj interesujące starcie z Granger, mamo - powiedział, wściekły z powodu jej zdrady. - W biurze Emeliory Bogfeld.
- Och - powiedziała lekko Narcyza. - Cóż, obie pracują w tym samym dziale, przypuszczam, że nie jest niczym niezwykłym, że wpadają na siebie. Co robiłeś w Departamencie Magicznych Stworzeń? Myślałam, że dzisiaj będziesz spokojniejszy, widząc, że po raz pierwszy od wielu dni eliksiry zadziałały.
Posłała mu znaczące spojrzenie.
- Cóż, skoro mówimy teraz otwarcie, doskonale wiesz, dlaczego tam byłem.
CZYTASZ
Miłość i inne nieszczęścia
FanficDraco Malfoy umiera. Jest w połowie wilą i potrzebuje swojej partnerki, by przeżyć. Po wojnie Hermiona Granger jest pracoholiczką, siedzi aż po uszy w aktywizmie prawnym na rzecz Magicznych Istot, i jeszcze nie zauważyła, że Malfoy jest Magiczną I...