Siedem miesięcy wcześniej
Hermiona Granger siedziała na trawie ogrzewając się na słońcu przed Hogwartem. Ciepło nietypowo ciepłego, wiosennego dnia wnikało w jej skórę i nikt nie przeszkadzał jej w ciągłym przeglądaniu stosu książek, który właśnie wypożyczyła z biblioteki.
Jej szyja była trochę napięta od patrzenia w dół, więc spróbowała unieść głowę, by ją przekręcić i zmniejszyć ból.
Nie mogła ruszyć głową.
Spróbowała ponownie.
Wydawało się, że coś ją blokuje.
Próbowała się odwrócić i tego też nie mogła zrobić. Zdała sobie sprawę, że ostry róg wbijał się w jej plecy. Próbowała sięgnąć do tyłu, żeby to znaleźć i znalazła... jakąś ścianę.
– Wiesz, Granger, fakt, że wszyscy mówią, że mieszkasz w tym biurze, nie oznacza, że musisz udowodniać im, że mają rację.
Rozciągający się głos Draco Malfoya wdarł się do jej myśli jak niespodziewane wiadro lodowatej wody.
Otworzyła oczy i znalazła się zwinięta pod biurkiem Ministerstwa. Draco Malfoy siedział swobodnie na jej krześle, z nogami na jej biurku, składał origami i uśmiechał się do niej.
Wygrzebała się z taką godnością, jaką tylko mogła z siebie wydobyć.
- Mam nadzieję, że nie planujesz obciążać ministerstwa rachunkiem za tę drzemkę. - Zauważyła, gdy jego oczy przesunęły się od jej głowy do stóp, jakby katalogował każdą zmarszczkę i fałdę jej ubrania, okropny stan jej włosów, jej postrzępione paznokcie i ogólny wygląd rozczochrania.
Hermiona próbowała się wyprostować i postanowiła nie poprawiać go, przyznając, że była tam przez całą noc.
Jej szyja była w agonii. Obróciła ją, a ta czynność wydobyła tak głośny trzask, że Malfoy się wzdrygnął.
- Kiedy tu przyszedłeś, Malfoy? - zapytała oszołomiona.
- Kilka minut temu, wydaje mi się, że mieliśmy spotkanie. Chociaż, jak to się dzieje, że nikt nie wspomniał, że Ministerstwo wprowadza poniedziałki bez formalnego stroju?
Hermiona zamarła. Była w swoim biurze w mugolskim ubraniu.
- Och, kur... — zaczęła przeklinać, a potem zakryła usta dłonią, kiedy zdała sobie sprawę, że Malfoy wyglądał, jakby był gotów wybuchnąć śmiechem. Naprawdę nie potrzebował nic nowego, by móc z niej drwić.
– Zasnęłam tu wczoraj wieczorem, kiedy wróciłam ze Szkocji – przyznała.
- A jak się mają jeziora w ten piękny luty?
Zadrżała. Czarodziejska firma zajmująca się parkiem wodnym usiłowała przymusowo wyeksmitować ogromną kolonię na selkie zamieszkującą jedno ze szkockich jezior. To było całkowicie nielegalne, ale wszyscy w Ministerstwie przymykali na to oko, dopóki nie dotarło to do biurka Hermiony w oddziale prawnym Departamentu Magicznych Stworzeń.
Musiała rzucić wszystko i pojechać tam, żeby to powstrzymać, i spędziła cały weekend zanurzona głęboko w lodowatej wodzie, działając jednocześnie jako obrońca prawny i tłumacz (ponieważ nikt z ekipy zajmującej się eksmisją nie uważał, że jest godny komunikacji)
To było brutalne i Hermiona nie była pewna, czy kiedykolwiek przestanie czuć zimno. Istniały poważne ograniczenia możliwości działania zaklęć rozgrzewających.
- Zajęłam się tym, - powiedziała krótko.
- Lepiej żeby tak było - burknął Malfoy. – Po tym, jak zaprzepaściłaś mój weekend. Gdybym chciał pracować w weekendy w Ministerstwie, nie zawracałbym sobie głowy urodzeniem się przystojnym i uprawnionym spadkobiercą bogatej posiadłości.
CZYTASZ
Miłość i inne nieszczęścia
FanficDraco Malfoy umiera. Jest w połowie wilą i potrzebuje swojej partnerki, by przeżyć. Po wojnie Hermiona Granger jest pracoholiczką, siedzi aż po uszy w aktywizmie prawnym na rzecz Magicznych Istot, i jeszcze nie zauważyła, że Malfoy jest Magiczną I...