Rozdział 11

2K 112 3
                                    

Kiedy Hermiona się obudziła, leżała na szpitalnym łóżku.

Przesuwając się, usiadła powoli i się rozejrzała. Znajdowała się w prywatnym pokoju, kilka metrów dalej uzdrowiciel i Emeliory Bogfeld rozmawiali ze sobą ściszonymi, pośpiesznymi głosami. Oboje odwrócili się i szybko podeszli do niej, kiedy zobaczyli, że nie śpi.

- Panno Granger - odezwała się pierwsza Emeliory - cieszę się, że jesteś przytomna. Byłaś w ciężkim stanie, kiedy cię tutaj przyprowadzono, a potem, gdy uzdrowiciele zdołali cię ustabilizować, nie byliśmy do końca pewni, co się stanie.

- Jak długo byłam nieprzytomna? - zapytała Hermiona.

- Czterdzieści sześć godzin - odpowiedział uzdrowiciel. Była tęgą kobietą, która rzuciła na Hermionę bardzo złożone zaklęcie diagnostyczne, a potem ją zbadała. - Zamierzaliśmy poczekać jeszcze dwie, a potem spróbować cię osłabić.

Obie wpatrywały się w Hermionę z pewnym niepokojem. Kiedy patrzyła wstecz, wydarzenia, które doprowadziły do ​​jej przybycia do szpitala, zaczęły powracać. Z przerażeniem zdała sobie sprawę, że więź, o której wiedziała, że nawiązała z Malfoyem, była nienaturalnie nieruchoma.

- Gdzie jest Malfoy? - zażądała.

Obie kobiety spojrzały na siebie nerwowo.

- W posiadłości, w magicznej śpiączce, wykorzystującej zaklęcie zastoju. - powiedziała Emeliory z wahaniem.

- Co? - Hermiona praktycznie wrzasnęła, kiedy wstała z łóżka.

- Zaczekaj, panno Granger. - Uzdrowiciel przytrzymał ją, a Hermiona próbowała wyrwać się z jej uścisku.

- Uratował mnie! I zrobił to, ponieważ go o to poprosiłam - wrzasnęła Hermiona. - Co u licha mu zrobiłaś?

- Tak. Tak. Wiemy - zapewniła ją Emeliory. - Panno Granger, pamiętasz, co zrobił, żeby cię uratować, prawda?

- Połączyliśmy się - odpowiedziała natychmiast Hermiona, po czym przerwała - ale nie... - dręczyła umysł, próbując dokładnie określić, co się stało, a potem sapnęła. - Nie została ukończona... To nie mogło być to.

- Tak. - Emeliory skinęła głową. - Draco wykonał część procesu tworzenia więzi, aby cię ocalić. Związał twoje siły życiowe, aby utrzymać cię przy życiu, a następnie wykorzystując tę ​​częściową więź, w jakiś sposób wymusił transformację, aby dostać się do Świętego Munga.

Hermiona wpatrywała się nią, gdy kontynuowała.

- Ale ta więź nie ma być zawiązana tylko częściowo. Kiedy już nie będziesz na skraju śmierci, Draco będzie zmuszony spróbować dokończyć ten proces. I nie byłoby możliwe żeby unikał tego z czystej determinacji, jak to robił przez ostatnie kilka lat. Wiedział o tym, więc zgodził się umieścić w magicznie wywołanej śpiączce.

Hermiona patrzyła z przerażeniem.

- Ale teraz jesteśmy związani - powiedziała zmieszana. - Dlaczego? O co dokładnie chodzi?

Emeliory zawahała się.

- Żeby dać ci trochę czasu... pogodzić się z tym. Co dalej - urwała, starając się delikatnie to ująć, - to może być trudne, biorąc pod uwagę nagłość, z jaką została narzucona na ciebie więź.

Uzdrowiciel wciąż przeglądający fragmenty diagnozy słuchowej Hermiony prychnął i wymamrotał - Chociaż nie radziłabym tracić zbyt dużo czasu. Naruszamy podstawowy element magii wiążącej. Istnieje szansa, że jego magia się przebije i wysadzi w powietrze całą posiadłość.

Miłość i inne nieszczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz