~ 4

86 8 16
                                    

-O hej Lotta! Co się wczoraj u was działo? Było słychać krzyki.-spytał zaniepokojony Cedric.

-Nic wielkiego. Graliśmy w butelkę, a Parkinson się na mnie rzuciła, bo Malfoy miał mnie pocałować w czoło.-odpowiedziałam ze spokojem.

-Uważaj na Malfoy'a. Może ciebie skrzywdzić. A Parkinson się nie przejmuj. Pogadam z nią.-uśmiechnął się szeroko i poszedł w swoją stronę.

Wiedziałam, że mam teraz transmutację z McGonagall. Tylko nie wiedziałam, gdzie jest sala. Na korytarzu szkolnym, zobaczyłam Fred'a i George'a, których miałam już okazję poznać. Podbiegłam do nich z prośbą o pomoc.

-Cześć chłopaki! Nie wiem, gdzie jest sala od transmutacji. Pomo..-zatrzymałam się w połowie zdania, bo bliźniacy złapali mnie za ręce.

-Jasne, że ci pomożemy.-odparł George.

-Dla księżniczki Slytherin'u wszystko.-dodał Fred.

Są mega mili, mimo że jesteśmy z różnych domów. Cieszę się, że nie zwracają na tą różnicę uwagi.

Bliźniacy odprowadzili mnie pod salę. Podziękowałam im, a w między czasie podszedł do mnie Malfoy.

-Naprawdę? Weasley'owie? Myślałem, że stać cię na kogoś lepszego.-prychnął blondyn.

-To moja sprawa z kim się koleguje. A tobie nic do tego.-odpowiedziałam i weszłam do sali. 

Transmutacje mieliśmy z Puchonami. Nie miałam żadnej przyjaciółki, więc nie miałam koło kogo siedzieć na lekcjach. Podeszłam do jednej z Puchonek.

-Mogę się dosiąść? Jestem Charlotte Diggory.-spytałam, wyciągając do niej rękę.

-Jasne. Hanna Abbott.-odwzajemniła gest.- Zazdroszczę Ci brata. Jest taki kochany..-zaczęła wymieniać jego cechy, które były rzeczywiście prawdą. Dziewczyna się przede mną otworzyła, siedziałyśmy dość daleko, więc McGonagall nie słyszała jak rozmawiamy. Polubiłam ją.

-A wiedziałaś o tym, że Harry Potter, zemdlał, bo Dementor chciał mu wyssać wspomnienia?-wyszeptała, tak aby nikt nie usłyszał.

-Naprawdę?-odpowiedziałam unosząc głos.

Uczniowie się na mnie spojrzeli, a profesor zwróciła uwagę, abym nie rozmawiała. Po skończonej, nudnej lekcji transmutacji miałam jeszcze dwie godziny historii magii oraz numerologię. Lekcję minęły mi bardzo szybko. Pewnie dlatego, że bardzo podoba mi się tutaj. Hogwart stał się już moim domem i nie chcę go opuszczać. Nadszedł czas obiadu, na którym siedziałam obok Blaise'a i Malfoy'a, a na przeciwko mnie Parkinson, więc chciałam wypomnieć jej nieśmieszny żart.

-Jesteś z siebie dumna, że przez ciebie zaspałam kretynko?-powiedziałam z pretensjami.

-I to jak.-zaśmiała się histerycznie.

Boże, jak ta dziewucha mnie wkurza..

Nie mogłam już patrzeć na jej paskudny uśmiech. Pod ręką miałam sok pomidorowy. Coś mnie tknęło, abym ją oblała. Bez większego zastanowienia, sięgnęłam po szklankę z napojem. Zrobiłam to z satysfakcją. Wszyscy patrzeli raz na mnie, a raz na jej brudną koszulę i minę. 

-Ups. Tak mi przykro.-powiedziałam z sarkazmem w głosie.-Nadal ci tak do śmiechu?-uśmiechnęłam się.

Parkinson wyszła z sali, bez słowa. Musiało ją zatkać, bo zdążyłam zauważyć, że jest wygadana. Malfoy wraz z Blaise'm patrzyli na mnie z zaskoczeniem, aż w końcu jeden z nich się odezwał.

-No ładnie. Nie wiedziałem, że jesteś aż taka mściwa.-zaśmiał się blondyn.

-Jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz, Malfoy.-odpowiedziałam, także się śmiejąc.

-Znowu po nazwisku, panno Charlotte?-prychnął.

-Jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz, paniczu Dracon'ie.-poprawiłam się, przewracając oczami.

-Od razu lepiej.-uśmiechnął się przez chwilę, tak, aby nikt nie widział.

Po obiedzie, Hania oprowadziła mnie po szkole. Hogwart jest ogromny, na pewno zdążę się jeszcze w nim zgubić. Zaprowadziła mnie również na błonie. Było tam pięknie. Po spacerze wróciłam do pokoju, w którym siedziała ta wariatka. Mam nadzieje, że nic nie wymyśliła. Sprawdziłam swoje rzeczy, ale wszystko było na miejscu. Pewnie Cedric jej nagadał. Było już późno, więc poszłam spać.

---------------------------------------------------------------------------------------------

Może zostawisz gwiazdkę? ♥



Charlotte w krainie czarów..~Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz