Rozdział 15 Ratunek

12 2 0
                                    

Słońce powoli wschodziło. Sheldon obudził się z myślą, że to kolejny dzień w tym piekle. Mimo to wstał i poszedł do Andrew.

Sheldon -Żyjesz?

Andrew -Taa... choć przyznaję się, że spać mi się chce jak cholera.

Sheldon -Idź, przecież już ranek.

Andrew -Martwię się o ciebie Sheldon. Zabiłeś tego człowieka, byłem tam w nocy kiedy ty spałeś.

Sheldon -Musisz wybrać my albo on, ja wybrałem. Ten gość mógł nas zabić.

Andrew -Potrzebował jedzenia, słuchaj tak sobie myślę... co jeśli by je wziął i wiesz... mogłoby to uratować mu życie.

Sheldon -A nas zabić, mielibyśmy mniej zapasów. Nie pozwolę by moja córka choćby przez jedną chwilę była głodna.

Andrew -Sheldon, to wszystko źle na ciebie wpływa.

Sheldon -Może... musimy się dzisiaj przenieść. Nie chcę o tym pamiętać.

Sheldon odszedł i poszedł obudzić Elenę i Joyce.

Sheldon -Kochanie? Wstawaj.

Elena lekko otworzyła oczy i wstała.

Elena -Co tak wcześnie?

Sheldon -Dzwonił szef mówił, że cie zwalnia.

Elena -Nawet mi nie przypominaj o tej durnej pracy. Ten koniec świata ma jedyną zaletę. Brak pracy.

Sheldon -Słabe?

Elena -Słuchaj przecież wiesz kim tam byłam, nic nie znaczącą recepcjonistką.

Sheldon -Nie mów tak.

Elena -Więc? Co tak wcześnie?

Sheldon -Chciałbym się przenieść... dzisiaj. Już.

Elena -Dlaczego?

Sheldon -Wczorajszy incydent nie daje mi spokoju. Musimy być bezpieczni. Jeśli nie my to Joyce.

Elena -Tak wiem... przecież wiem.

Sheldon -Spakujmy się. Pójdę obudzić Joyce.

Sheldon lekko uchylił drzwi pokoju Joyce. Ona już wstała. Zajmowała się czymś.

Sheldon -Słonko, nie spałaś?

Joyce -Obudziłam się godzinę temu.

Sheldon -Posłuchaj spakuj swoje rzeczy. Będziemy się przenosić w inne miejsce. Bezpieczniejsze.

Joyce -Naprawdę?

Sheldon -Jasne, idź pomóż mamie się spakować.

Sheldon spojrzał na rzecz nad którą Joyce pracowała. To był list. Prosiła w nim o pomoc.

"Dzień dobry prosimy o pomoc moja rodzina potrzebuje jedzenia wody i leków i bezpiecznej kryjówki. Prosim

List się urwał. Nie dokończyła go. Sheldonowi coraz bardziej zależało na bezpieczeństwie córki. Po godzinie wyjechali z Ashville. Jechali pół godziny i w końcu zauważyli sylwetkę na środku drogi.

Sheldon -Widzicie to?

Andrew -Zatrzymaj się!

Sheldon -To chyba sztywny.

Andrew -Nie! Zatrzymaj się!

Samochód zwolnił a sylwetka stojąca na środku drogi odwróciła się w stronę auta. Był to człowiek.

Lance -Hej!

Sheldon -Szlag to człowiek!

Sheldon pędem wysiadł z auta i podszedł do nieznajomego.

Sheldon -Kim jesteś?

Lance -Wojskowym. Nie denerwuj się. Możemy wam pomóc.

Sheldon -Macie gdzieś bezpieczne miejsce? Wojskowi są tu w okolicy?

Lance -Tak i nie. Wojskowych już nie ma ja i moi znajomi jesteśmy ostatnimi. Próbowaliśmy się skontakować z kimkolwiek. Przyjmujemy każdego.

Sheldon nie mógł w to uwierzyć. Po dniach pełnych wrażeń w końcu znalazł to czego szukał, bezpieczeństwa.



Beware The Walking Dead Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz