Dochodziła godzina 8 nad ranem. Lance i Ralph byli już na nogach i analizowali ilość zapasów.
Lance -Jedzenia starczy na co najmniej dwa tygodnie. Beczki z wodą są już puste. Zostały dwie butelki wody.
Ralph -Więc dziś wyruszamy.
Lance -Potrzebujemy jeszcze kogoś, ale ktoś musi zostać... zwykle zostawał Paul.
Ralph -Pogódź się z losem. To cię zniszczy. Przed wyjściem zabezpieczymy płot. Nic się nie stanie.
Tymczasem w drugim namiocie.
Ryder -Czas wstawać! Nora, Oliver!
Nora -Zaspałam?
Ryder -Tak. Dwie minuty. Oliver!
Oliver -T... tato przecież nie jesteśmy w domu.
Ryder -Wstawaj i nie marudź.
Sheldon również obudził się z powodu doniosłych krzyków.
Sheldon -Zawsze tak robicie?
Ryder -Tak... robiliśmy to w domu by zachować dyscypline.
Sheldon -Cóż... i tak planowałem wstać wcześniej. Dzięki.
Ryder -Nie ma problemu.
Sheldon wyszedł z namiotu by zaczerpnąć trochę powietrza.
Lance -Sheldon... wstałeś już. Zechciałbyś może wybrać się z nami na wypad. Potrzebujemy wody, a tak przy okazji może udałoby się dorwać jakiś samochód. Przydałby nam się jeszcze jakiś oprócz waszego.
Sheldon -Jasne. Daliście nam schronienie więc jestem wam coś winien.
Lance -Wyruszymy około godziny 11. W tym czasie przygotuj się. Prysznic powinien mieć jeszcze trochę wody. Jest za namiotem.
Sheldon poszedł wziąć szybki prysznic. Zmył z siebie pot wodą która była zimna. Ciepłe prysznice wieczorami prawdopodobnie nigdy nie wrócą...
W międzyczasie Elena wstała razem z Joyce. Sheldon przyszedł poinformować swoją rodzinę, że wyrusza w poszukiwaniu zapasów.
Sheldon -Zaraz wyruszam.
Elena -Gdzie?
Sheldon -Jadę na wypad z Lance'm i Ralph'em. Brakuje wody, a przy okazji może uda nam się znaleźć jakiś pojazd.
Elena -Uważaj... proszę. Słuchaj, wiem, że ostatnio nie jestem najprzyjemniejsza. To wszystko... to co się dzieje...
Sheldon -Rozumiem... naprawdę. Nie musisz mi nic mówić. Kocham cię.
Elena -Ja ciebie też.
Elena i Sheldon objęli się i spojrzeli prosto w oczy. Mimo wielu trudności kochali się.
Sheldon -Joyce!
Joyce -Tato! Gdzie idziesz?
Sheldon -Jadę znaleźć wodę. Wieczorem będziemy spowrotem. Nie martw się.
Joyce -Dobra...
Przyszedł także Andrew.
Andrew -Woda?
Sheldon -Taa...
Andrew -Zauważyłem.
Sheldon -Miej oko na Joyce i Elenę.
Andrew -Jasne.
Po wyposażeniu się w broń palną i broń białą i niezbędne rzeczy wyruszyli. Dołączył do nich także Bryson Dallas z którym Sheldon nie miał okazji się jeszcze poznać. Bridget i Ewan to osoby z którymi Sheldon również nie miał styczności. Zostali w obozie.
Jadąc omówili wstępny plan.
Lance -Sprawdzimy pobliskie budynki, potem sklepy. Jeśli nie uda nam się nic znaleźć w co raczej wątpię spróbujemy poszukać filtru który pomoże nam w oczyszczaniu wody z okolicznych źródeł.
Ralph -Sheldon, Bryson umiecie strzelać?
Sheldon -W miarę.
Bryson -Kiedyś polowałem z ojcem na niedźwiedzie. Potem zacząłem jeździć ciężarówkami. Chyba pamiętam jak to się robi.
Ralph -Dobrze...
Lance -Dom... tutaj zaczniemy. Wysiadać. Bierzcie broń z paki, używajcie wtedy kiedy na to pozwolę. Maczety i kije to broń której używacie bez naszego zezwolenia.
Ralph -Tylko nie pozabijajcie się nią...
Bryson -Dobra szefie...
CZYTASZ
Beware The Walking Dead
AdventureŚwiat nie jest już taki sam... i nigdy nie będzie. Rodzina jak każdy ocalały stara się przeżyć w świecie opanowanym przez żywe trupy. Ucieczka przed śmiercią to codzienność. Akcja dzieje się w komiksowym jak i growym uniwersum TWD.