Sheldon -To znaczy, że możemy do was dołączyć?
Lance -Tak jak mówiłem, przyjmujemy każdego.
Sheldon -Boże, dziękuję przeszliśmy tak wiele... po prostu dziękuję. Zapraszam do wozu.
Lance -To niedaleko stąd. Jedziemy prosto.
Sheldon odpalił samochód i wyruszył jadąc pustą ulicą.
Sheldon -Ile was tam jest?
Lance -Razem ze mną dziewięć osób.
Sheldon -Jesteście zaopatrzeni w jedzenie?
Lance -Tak. Co jakiś czas ja i Paul udajemy się na wypad by przeszukać okolicę. Mamy mapę więc dobrze znamy okolicę.
Sheldon -Co z rządem? Zostawili to? Tak po prostu?
Lance -Dostaliśmy ostatni rozkaz by chronić cywili w Birmingham. Sęk w tym, że rząd nakazał zostać w dużych miastach a to był zły pomysł. To tylko rozruszało ten pieprzony wirus. Nie mogliśmy tam zostać. Całym oddziałem uciekliśmy stamtąd. Nie mogliśmy znieść ciężaru tylu ofiar. Z piętnastu ludzi z oddziału zostało tylko trzech licząc mnie. Dotarliśmy aż do tego miejsca.
Sheldon -Atlanta też była w ogniu. Podejrzewam, że tak było w każdym większym miejscu.
Lance -Jesteśmy, zwolnij. Możecie tu zostawić swoje auto to dosłownie obok.
Sheldon ujrzał mały obóz otoczony płotem z drutem kolczastym. Każdy pojedyńczy płotek zasłaniał czarny materiał od strony wewnętrznej.
Sheldon -Słuchaj, zostań tu z Joyce. Ja z Andrew sprawdzimy czy rzeczywiście jest tam tak jak to opisywał.
Elena -Jasne.
Lance poprowadził Sheldona i Andrew do obozu. W środku zastali trzy namioty, a obok tuż przy płocie skrzynie prawdopodobnie wypełnione czymś zdatnym do użytku.
Lance -W pierwszym namiocie mieszkam ja i dwóch moich kolegów z armii. W drugim mieszka rodzina Cortez, a w trzecim pozostała trójka.
Sheldon -Jak udało wam się znaleźć takie miejsce?
Lance -Ten płot stał tu wcześniej nie wiem co tu wcześniej było, ale uznałem to za dobrą działkę na rozłożenie namiotów i tak teraz stoisz w naszym małym obozie.
Sheldon -W którym namiocie możemy mieszkać?
Lance -Sądzę, że będzie wam dobrze z Cortezami to też rodzina. Jednak twój przyjaciel będzie musiał zamieszkać w innym.
Andrew -Pójdę do trzeciego.
Lance -Dam znać pozostałym, że was przyprowadziłem.
Sheldon -Jasne.
Lance wszedł do pierwszego namiotu a Andrew spojrzał się na Sheldona.
Andrew -Co o tym myślisz?
Sheldon -Zobaczymy. Na razie jestem mu wdzięczny. Przyjął nas choć nie wiedział kim jesteśmy.
Andrew -Jestem z tobą. Jeśli coś zauważysz powiedz. Lepiej dmuchać na zimne.
Sheldon -Dzięki.
Lance wyszedł z dwoma mężczyznami z namiotu. Jeden z nich miał siwe włosy, a drugi był jakby nieśmiały.
Lance -Ralph, Paul poznajcie Sheldona i Andrew.
Ralph -Chyba coś mówiłeś o czterech osobach.
Lance -Ta, reszta jest w aucie.
Sheldon -Miło mi.
Mówiąc to podał rękę Ralph'owi i Paul'owi. Andrew zaraz po nim również to zrobił lecz bez mówienia czegokolwiek.
Sheldon -Pójdę po Elenę i Joyce.
Lance -Czekamy.
Sheldon udał się do samochodu i razem z Eleną wzięli swoje rzeczy do obozu.
CZYTASZ
Beware The Walking Dead
PertualanganŚwiat nie jest już taki sam... i nigdy nie będzie. Rodzina jak każdy ocalały stara się przeżyć w świecie opanowanym przez żywe trupy. Ucieczka przed śmiercią to codzienność. Akcja dzieje się w komiksowym jak i growym uniwersum TWD.