Rozdział 22 Grupa Heather

5 1 0
                                    

Caleb dał znać sojusznikom poprzez krótkofalówkę by dojechali na miejsce. Potrzebowali dwóch wozów by móc wszystkich zabrać...

Ryder -Co z nami zrobicie?

Caleb -To się zobaczy...

Wszyscy byli już związani. Stali, czekając na dalszy ruch nieznanej grupy. Lance wykorzystując sytuację spytał Sheldona o co chodzi z zapasami.

Lance -Skardzione? Mówiłeś że mamy stamtąd uciekać bo zauważyłeś sztywnych...

Sheldon -Musiałem to zrobić. Potrzebowaliśmy tego, nadal potrzebujemy.

Lance -Weź przestań... przez ciebie Ewan został zmasakrowany. Spójrz na niego...

Sheldon -On... nie umarł przeze mnie...

Lance -A przez kogo? Nawet by tu ich nie było gdyby nie ty.

Elena -Odczep się Lance... jestem pewna, że zrobiłbyś to samo.

Caleb -O czym tak nadajecie? Muszę coś wiedzieć? Moi drodzy zaraz wasz kumpel się zmieni. Zamierzam wbić mu nóż w głowę więc prosiłbym żeby dzieci na to nie patrzyły.

Oliver i Joyce zasłonili sobie oczy. Nóż przebił czaszkę Ewana. Dźwięk ostrego noża przesuwającego się po wnętrzu głowy był gorszy niż wcześniej. Sheldon zdawał sobie sprawę z tego, że w dużej mierze była to jego wina.

Drugi wóz nadjechał. Wysiadło z niego dwóch ludzi.

Caleb -Dobra, wsiadać do środka. Jedni do nas drudzy do tamtych zrozumiano?

Sheldon i Lance pojechali z Calebem, a reszta pozostałymi dwoma samochodami. Wyruszyli...

Sheldon -Dokąd nas bierzecie?

Caleb -Springville. Kojarzysz? Około 20 kilometrów stąd.

Lance -Co u diabła robicie więc tutaj?

Caleb -Ograbiliśmy cały pobliski teren wokół Springville. Trzeba rozszerzać obszar poszukiwań. Gdy ma się pokaźną grupę trzeba mieć też pokaźną ilość jedzenia, wody i innych potrzebnych rzeczy, tak więc dotarliśmy aż tutaj.

Lance -Ilu ludzi zdążyliście zabić?

Caleb -Tylu ilu uważaliśmy za zagrożenie dla nas i naszej grupy. Twój kumpel zastrzelił by mnie, a wtedy to moi koledzy weszli by do akcji. Lepiej poświęcić jedną osobę niż zginąć przez jej głupotę...

Po parudziesięciu minutach później dotarli do Springville. Ich oczom ukazała się szkoła wzmocniona płotem. Wszyscy wysiedli z auta. Przed wejściem czekała grupa osób i Heather...

Caleb -Oto nowa siła robocza.

Heather -Dziewięciu? Postarałeś się. Ktoś ucierpiał?

Caleb -Cóż... był taki jeden...

Heather -Nie miałeś nikogo zabijać. Cholera Caleb coś ty zrobił!?

Caleb -Zajebał by mnie...

Heather -Nie obchodzi mnie to. Oprowadź ich.

Ryder -Co? Tak po prostu nas bierzecie?

Heather -Mamy swoje metody. Nie każdemu mogą się spodobać, ale zaufajcie mi. Jeśli wam się tu nie spodoba będziecie mogli odejść.

Caleb zabrał wszystkich ze sobą i zaczął oprowadzać po szkole która została zmieniona w dobrze prosperujący obóz ocalałych. Szafki były zagospodarowane na broń i inny sprzęt do obrony bądź ataku. Ludzie wyglądali jakby czuli się tu dobrze. Każdy się czymś zajmował. Odnosiło się wrażenie jakby nieczego im nie brakowało. Jedna z klas była w pełni poświęcona przetrzymywaniu żywności. Za szkołą na parkingu znajdowały się prowizoryczne namioty które były swoistymi mieszkaniami. Po obchodzie pokazał duży namiot w którym razem mieli spędzić kolejne tygodnie...

Beware The Walking Dead Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz