Andrew i Sheldon byli w połowie drogi do supermarketu, ale się ściemniało. Musieli się gdzieś zatrzymać ale nie chcieli.
Andrew -Achh.... przydałby się środek transportu.
Sheldon -Taaa. Uwaga sztywny!
Andrew -Ja się nim zajmę.
Andrew stanowczo podszedł do sztywnego i dźgnął go w łeb. Ruszyli dalej. W końcu doszli ale był środek nocy.
Andrew -Wchodzimy.
W markecie było ciemno ale zapalili latarki. Rozdzielili się. Andrew cicho stąpał. Sheldon zauważył odwróconego trupa, cicho do niego podszedł i dźgnął go w głowę.
Sheldon -Czysto.
Andrew -Dobra. Możemy teraz wszystko przeszukać.Zapełnili plecaki jedzeniem. Wracali i po drodze jedli tuńczyka.
Andrew -Więc.... teraz wystarczy nam jedzenia na miesiąc.
Sheldon -Tak ale w końcu jedzenie z supermarketu się skończy. Będziemy musieli ruszyć dalej.
Andrew -Racja. Odpowiedz mi na jedno pytanie. Czemu nie wróciliście do swojego domu?
Sheldon -Ja i Elena wiedzieliśmy, że jest już spisany na straty poza tym wciąż rozmyślam co się stało z moją matką i ojcem. Mieszkali w małym miasteczku niedaleko Miami.
Andrew -Nie martw się. Nie spisuj ich na straty.
Nagle coś przykuło uwagę Sheldona. To było to samo światło które widział wcześniej. Migało.
Sheldon -Spójrz!
Andrew -To jakieś światło? Czy to możliwe?
Sheldon -Widziałem je już wcześniej.
Andrew -Czemu nic nie mówiłeś!? Może tam są ludzie którzy potrzebują pomocy!
Andrew zerwał się i pobiegł w stronę wieżowca, a Sheldon za nim. O dziwo ominęli wszystkich sztywnych. Gdy dotarli pod sam wieżowiec odetchnęli i weszli do środka.
Sheldon -Ach, gdzie są schody?
Andrew -Chyba nie ma. Szlag. Jest tylko winda, a raczej szyb windy.
Sheldon -Myślisz że damy radę się wspiąć?
Andrew -Nie sądzę. Wracajmy, nikogo tu nie ma. To światło pewnie się od czegoś odbijało.
Sheldon -Światło było przez kogoś nadawane. Nie trać wiary.
Andrew -Dobra, może nawet ktoś tam jest ale i tak tam nie wejdziemy.
Sheldon -Hmmm... taaa... . Chyba masz rację.
Andrew -Mówiłem.
Andrew i Sheldon mieli już wracać gdy usłyszeli z szybu windy głos.
Nieznajomy -Hej! Czekajcie! Chodźcie dam wam linę!
Sheldon -Ktoś tam jest!
Sheldon z Andrew podeszli do szybu i zauważyli linę zwisającą z szybu.
Sheldon -Czy ta lina wytrzyma?
Nieznajomy -Tak, to gruby sznur wojskowy. Jest zamocowany na drążku.
Sheldon -Dobra ty pierwszy.
Andrew -Achh... myślisz, że to bezpieczne?
Sheldon -Szczerze... nie.
Nieznajomy -Wchodźcie!
Sheldon -Czy to ty puszczałeś światło.
Nieznajomy -Tak. Potrzebowałem pomocy!
Andrew wspiął się. Miał szczęście był lekki.
Nadszedł czas na Sheldona. Złapał się liny i skoczył jednocześnie obejmując ją nogami. Powoli się wspinał. Bardzo powoli, zależało mu na tym by nie zginąć. Plecaki zostawili na dole.Sheldon -Pomóż mi.
Andrew podał ręke Sheldonowi aby wszedł. Gdy byli na górze Andrew zauważył, że jest ich dwóch.
Andrew -Mówiłeś, że jesteś sam!
Nieznajomy -Achh... okłamałem was.
CZYTASZ
Beware The Walking Dead
AdventureŚwiat nie jest już taki sam... i nigdy nie będzie. Rodzina jak każdy ocalały stara się przeżyć w świecie opanowanym przez żywe trupy. Ucieczka przed śmiercią to codzienność. Akcja dzieje się w komiksowym jak i growym uniwersum TWD.