Rozdział 21 Kłopoty

3 0 0
                                    

Po przybyciu do obozu, wysiedli i zanieśli zapasy do namiotów.

Lance -Dobra robota Sheldon. Ratujesz nam tyłek.

Sheldon -Taa... słuchaj...

Bryson -Kurwa... przepraszam.

Bryson odsłonił rękaw. Został ugryziony i nawet tego nie zauważył.

Lance -Musisz odejść. Już...

Reszta osób wyszła z namiotów.

Andrew -Hej, co się dzieje?

Sheldon -Bryson... został ugryziony.

Nora -Co?

Ryder -Kiedy?

Elena -On się przemieni!

Joyce -Mamo?

Elena -Chodź kochanie...

Elena zaprowadziła Joyce do namiotu, wiedziała co za chwilę się stanie.

Bridget -Co zrobimy?

Ewan -Trzeba działać teraz...

Lance -Cisza! Wszyscy do namiotów. Teraz ja tu dowodzę. Sheldon i Ryder zostają.

Nora -Uważaj.

Ryder -Wiem, idź już.

Po chwili zostali tylko oni.

Bryson -Zróbcie to.

Lance -Słuchaj, nie możemy marnować amunicji... wybieraj. Albo odchodzisz albo cię zabijemy i będzie po wszystkim... tylko nie spluwą...

Bryson -Ja... nie chcę by to było bolesne. Szlag! Dobra, dobra działajcie... dam radę.

Lance -Sheldon, Ryder co wy na to.

Ryder -To jego wybór.

Sheldon -Ja to zrobię...

Lance -Napewno? Wiesz to dość...

Sheldon -Daj ten nóż.

Lance -Dobra...

Lance ostrożnie podał broń Sheldonowi. Bryson usiadł na kolanach, a Sheldon podszedł do niego i po chwili bicia się z myślami zrobił to... nóż był w czaszce Brysona. Już po nim...

Sheldon -Kurwa...

Lance -To było trudne... wiemy to...

Ryder -Sheldon... idź się prześpij. Ja z Lance'em wyniesiemy zwłoki.

Sheldon wrócił do swojego namiotu. Zabił go. To było jedyne wyjście.

Andrew -Sheldon? Ty to... przykro mi.

Sheldon -Nie mów tak. To było konieczne inaczej zmieniłby się...

Elena -Kochanie, wszystko dobrze. Już po wszyskim.

Joyce -Tato, ja też bym to zrobiła gdybym musiała.

Zza płotu było słychać nadjeżdzający pojazd. Właściciele zapasów przybyli...

Sheldon -Co to? Słyszycie?

Andrew -Samochód?

Sheldon -Ryder i Lance są na zewnątrz. Andrew idziesz ze mną szybko. Elena idź po Ewana!

Sheldon i Andrew wybiegli z namiotu i wyszli za płot. Samochód już stał a przy nim czterech mężczyzn celujących do Rydera i Lance'a którzy stali z podniesionymi rękoma.

Caleb -A o to dwóch kolejnych złodzieji.

Lance -O czym on mówi Sheldon?

Caleb -Oszukujecie siebie nawzajem? Jestem pod wrażeniem.

Po chwili przybył Ewan z bronią palną.

Ewan -Hej wy!

Ewan wycelował bronią w Caleba.

Caleb -Odłóż tą spluwę. Dobrze Ci radzę. Mój kolega ma cię na strzała.

Ewan pociągnął za spust lecz okazało się, że pistolet nie był załadowany.

Caleba -Ty gnido! Chciałeś do mnie strzelić!?

Caleb wyjął ze swojej kabury dwururkę i wypalił w klatkę piersiową Ewana.

Sheldon -Nie!

Caleb -Nie ruszać się! Albo będziecie wyglądać jak wasz kolega leżący na asfalcie.

Ewan leżał i dławił się swoją krwią przez krótką chwilę po czym umarł...

Caleb -Ile osób zostało jeszcze w obozie?

Ryder -Tam jest moją rodzina, nie róbcie im krzywdy...

Lance -Pięć osób.

Caleb -Cudownie. Heather będzie zadowolona. Liczna z was grupka. Oddacie nasze skradzione zapasy i weźmiemy was. Zobaczymy do czego się przydacie.

Sheldon -Masz grupę?

Caleb -I to jaką...














Beware The Walking Dead Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz