Po przybyciu do obozu, wysiedli i zanieśli zapasy do namiotów.
Lance -Dobra robota Sheldon. Ratujesz nam tyłek.
Sheldon -Taa... słuchaj...
Bryson -Kurwa... przepraszam.
Bryson odsłonił rękaw. Został ugryziony i nawet tego nie zauważył.
Lance -Musisz odejść. Już...
Reszta osób wyszła z namiotów.
Andrew -Hej, co się dzieje?
Sheldon -Bryson... został ugryziony.
Nora -Co?
Ryder -Kiedy?
Elena -On się przemieni!
Joyce -Mamo?
Elena -Chodź kochanie...
Elena zaprowadziła Joyce do namiotu, wiedziała co za chwilę się stanie.
Bridget -Co zrobimy?
Ewan -Trzeba działać teraz...
Lance -Cisza! Wszyscy do namiotów. Teraz ja tu dowodzę. Sheldon i Ryder zostają.
Nora -Uważaj.
Ryder -Wiem, idź już.
Po chwili zostali tylko oni.
Bryson -Zróbcie to.
Lance -Słuchaj, nie możemy marnować amunicji... wybieraj. Albo odchodzisz albo cię zabijemy i będzie po wszystkim... tylko nie spluwą...
Bryson -Ja... nie chcę by to było bolesne. Szlag! Dobra, dobra działajcie... dam radę.
Lance -Sheldon, Ryder co wy na to.
Ryder -To jego wybór.
Sheldon -Ja to zrobię...
Lance -Napewno? Wiesz to dość...
Sheldon -Daj ten nóż.
Lance -Dobra...
Lance ostrożnie podał broń Sheldonowi. Bryson usiadł na kolanach, a Sheldon podszedł do niego i po chwili bicia się z myślami zrobił to... nóż był w czaszce Brysona. Już po nim...
Sheldon -Kurwa...
Lance -To było trudne... wiemy to...
Ryder -Sheldon... idź się prześpij. Ja z Lance'em wyniesiemy zwłoki.
Sheldon wrócił do swojego namiotu. Zabił go. To było jedyne wyjście.
Andrew -Sheldon? Ty to... przykro mi.
Sheldon -Nie mów tak. To było konieczne inaczej zmieniłby się...
Elena -Kochanie, wszystko dobrze. Już po wszyskim.
Joyce -Tato, ja też bym to zrobiła gdybym musiała.
Zza płotu było słychać nadjeżdzający pojazd. Właściciele zapasów przybyli...
Sheldon -Co to? Słyszycie?
Andrew -Samochód?
Sheldon -Ryder i Lance są na zewnątrz. Andrew idziesz ze mną szybko. Elena idź po Ewana!
Sheldon i Andrew wybiegli z namiotu i wyszli za płot. Samochód już stał a przy nim czterech mężczyzn celujących do Rydera i Lance'a którzy stali z podniesionymi rękoma.
Caleb -A o to dwóch kolejnych złodzieji.
Lance -O czym on mówi Sheldon?
Caleb -Oszukujecie siebie nawzajem? Jestem pod wrażeniem.
Po chwili przybył Ewan z bronią palną.
Ewan -Hej wy!
Ewan wycelował bronią w Caleba.
Caleb -Odłóż tą spluwę. Dobrze Ci radzę. Mój kolega ma cię na strzała.
Ewan pociągnął za spust lecz okazało się, że pistolet nie był załadowany.
Caleba -Ty gnido! Chciałeś do mnie strzelić!?
Caleb wyjął ze swojej kabury dwururkę i wypalił w klatkę piersiową Ewana.
Sheldon -Nie!
Caleb -Nie ruszać się! Albo będziecie wyglądać jak wasz kolega leżący na asfalcie.
Ewan leżał i dławił się swoją krwią przez krótką chwilę po czym umarł...
Caleb -Ile osób zostało jeszcze w obozie?
Ryder -Tam jest moją rodzina, nie róbcie im krzywdy...
Lance -Pięć osób.
Caleb -Cudownie. Heather będzie zadowolona. Liczna z was grupka. Oddacie nasze skradzione zapasy i weźmiemy was. Zobaczymy do czego się przydacie.
Sheldon -Masz grupę?
Caleb -I to jaką...
CZYTASZ
Beware The Walking Dead
MaceraŚwiat nie jest już taki sam... i nigdy nie będzie. Rodzina jak każdy ocalały stara się przeżyć w świecie opanowanym przez żywe trupy. Ucieczka przed śmiercią to codzienność. Akcja dzieje się w komiksowym jak i growym uniwersum TWD.