Dzwonek sugerujący koniec lekcji wyrywa mnie z moim myśli. Zdaje sobie właśnie sprawę, że przesiedziałem całą matematykę patrząc się w okno. Myślę, że spadnie dzisiaj śnieg. Zimno jednak nie przeszkadza mi, żeby wyjść na fajkę. Jak co długą przerwę spotykam się z przyjaciółmi na palarni za szkołą. Kiedy przychodzę na miejsce Ola już czeka, obejmuję mnie i całuje na oczach wielu innych uczniów, którzy też tutaj są. Odsuwam ją najsubtelniej jak mogę i mam wielką nadzieję, że mój wzrok pokaże jej, że tego nienawidzę. Zaraz przybiega też Eryk, ale zawsze czule nazywam go Erysiem, na co zawsze robi grymas. Zaczyna monolog o tym co dzisiaj się stało, a ja w głębi duszy bardzo się z tego cieszę. Częstuje go papierosem, bo chłopak ma przejebane w domu i często nie ma po prostu kasy na swój nałóg. Specjalnie dla niego zacząłem nawet palić jego ulubione szlugi. Dużo ludzi uważa, że jestem dupkiem, ale swoich przyjaciół zawsze traktuje tak jak należy. Przychodzą moi ulubieni high school sweethearts, czyli Karolina i Wielki Bill. Oni to nawet fajkę palą wspólnie, czyli potocznie mówiąc po trzy. Wszyscy przekrzykują się, nie wiem już czy z ust leci im dym czy para. Eryk opowiada o tym jak facet od w-f powiedział, że tylko cioty nie robią tego ćwiczenia, więc nie zrobił i dostał szmatę. Cały czas się śmiejemy.
- Kocham was wy głupki moje. Jesteście najlepszym co spotkało mnie w tej szkole. Będzie mi was brakowało i palarni też. – mówię i obejmuje wszystkich.
Rozchodzimy się, ale ja się wcale nie śpieszę, żeby wrócić do szkoły. Dziewczyny i Eryś idą do automatu po kawę, przed tym jednak Ola do mnie podchodzi i mnie przytula na zbyt długi czas. Widzę, że inne dziewczyny to obserwują. Nie mogę przecież zepsuć mojej reputacji złego chłopaka, bo zbyt długo na to pracowałem. Mrugam więc do całkiem ładnej blondynki, w momencie, w którym Olka szepcze mi do ucha, że mnie kocha. Wielki Bill zauważa to i tylko kręci głową z lekkim uśmiechem, a ja wiem, że zostanie to między nami. Kiedy palarnia pustoszeje zauważam Dawida, który pije małpkę cytrynowej wódki. Tak jak mówiłem, nie spieszy mi się na lekcje, więc podchodzę do kumpla.
- Siema stary, zły dzień co? – pytam.
- Szkoda gadać nawet, mam wrażenie, że wszyscy się na mnie dziś uwzięli. Na dodatek dowiedziałem się, że muszę spędzić wakacje we Włoszech. – mówi Dawid i wypije końcówkę setki.
- No to faktycznie masz przejebane, kto by chciał w ogóle spędzać wakacje za granicą, masakra- mówię.
- Nie rozumiesz, będę tam z ojcem i jego kochanką, która jest w moim wieku. – mówi chłopak, wzdychając i przewracając oczami.
- O kurwa, no cóż chłopie, wódka lubi dym. – Stwierdzam i częstuje go papierosem.
Chłopak wyciąga swoją paczkę, odpala drugiego już papierosa i stoimy po prostu w ciszy. Mam naprawdę szczęście, że moja rodzina jest normalna. Rodzice Oli się rozwiedli, Karolina jest tak bogata, że to się w pale nie mieści, Eryka ojciec pije i terroryzuje resztę rodziny, a matka Wielkiego Billa spierdoliła nie wiadomo, gdzie. Mimo, że nie mam świetnego kontaktu z rodzicami to cieszę się, że ich mam.
- Fatalny dzień – mówi chłopak i daje znak, że czas wracać do szkoły. Lubię Dawida, wszyscy go znają, ale nigdy do końca nie był w naszej paczce.
***** ***
Dawid ma racje, dzisiejszy dzień był faktycznie fatalny. Odkąd wróciłem ze szkoły siedzę na łóżku i patrzę się w ścianę. Od jakiegoś czasu każdy dzień wygląda tak samo, fatalnie, to bardzo dobre określenie. Zaczynam się przygotowywać do wyjścia i znowu pogrążam w myślach. Nauczyciele od kilku miesięcy mówią tylko o maturze. Nie to żebym obawiał się samego egzaminu, od zawsze dostaje same dobre oceny, a nawet nie muszę się uczyć. Biorę gorący prysznic, dokładnie się golę i myje zęby. Od kilku miesięcy głównym tematem wśród moich przyjaciół jest przyszłość. Mam wrażenie, że zapomnieli już co to znaczy dobra zabawa i prawdziwa impreza do rana. Tęsknie za czasami, kiedy żadne z nas nie było pełnoletnim. Beztrosko biegaliśmy od sklepu do sklepu aż sprzedali nam butelkę wódki. Rozmawialiśmy o głupotach i ciągle się śmialiśmy.
CZYTASZ
A little party never killed nobody
Teen FictionPamiętam jak byłem mały i zbiłem mamie ulubioną doniczkę, przepołowiła się idealnie na pół. Żeby ukryć przestępstwo wrzuciłem ją do rzeki i wyparłem się wszystkiego. Po prostu powiedziałem, że widocznie ktoś ukradł doniczkę z ogródka. Byłem bardzo z...