Kiedyś, jak byłam mała, zjeżdżałam na sankach. Była wspaniała zima. Poszłam wtedy z tatą, kiedy jeszcze z nami był, na najwyższą górkę. Okropnie się bałam, nie byłam dzielna jak reszta dzieci w moim wieku. Tata jednak przekonywał mnie, że nic złego mi się nie stanie, bo cały czas będzie przy mnie. Zaufałam mu, dlaczego miałabym nie, to w końcu był mój tata. Ale kiedy zaczęłam zjeżdżać, on gdzieś zniknął. Tak się przestraszyłam, że spanikowałam i wjechałam w drzewo. Uderzyłam w nie tak mocno, że aż na chwilę zamglił mi się wzrok, poczułam, że nie ma mnie na tym świecie. Okazało się, że ojciec poszedł flirtować z sąsiadką, która też tam przyszła z dzieckiem. Kiedy mama dowiedziała się o tym zajściu, w domu była tak wielka awantura jak nigdy dotąd, a one zdarzały się często. Pamiętam jedynie, że schowałam się w szafie, gdzie miałam piękne tiulowe sukienki, stamtąd mogłam bezpiecznie wszystko obserwować. Mama rzucała zastawą, którą dostała od babci, wazonami i chyba wszystkim, co miała pod ręką. Tak bardzo krzyczała, że aż uszy mnie bolały i mówiła rzeczy, których wtedy nie rozumiałam. Po tym wydarzeniu tata się wyprowadził, spotykał się ze mną czasami co kilka miesięcy, aż w końcu zniknął całkowicie.
Mama mówiła, że tacy właśnie są mężczyźni. Nigdy nie można na nich liczyć, zawsze będą cię krzywdzić. Mówiła, że tatuś założył nową rodzinę, a nas porzucił jak jakieś stare śmieci. Mówiła, że o mnie zapomniał. A ja chciałam, żeby przestała mówić, bo to na pewno nie była prawda. Tata taki nie był i zawsze wierzyłam, że w końcu wróci. Ale nie zrobił tego, a ja zostałam sama z matką, która była jednocześnie moim pomocnikiem i katem. Wiedziałam, że ostatecznie mogę liczyć tylko i wyłącznie na nią. Nigdy mnie nie zostawiła, kiedy potrzebowałam pomocy, zawsze mnie wspierała, mówiła, że jestem piękna i zasługuję na dobro. Ale były też takie dni, kiedy była naprawdę paskudna, a wtedy nienawidziłam jej z całego serca. Mówiła, że muszę schudnąć, bardziej się malować, lepiej ubierać, nie przeklinać, być dobrym dzieckiem. A ja nie robiłam nic innego przez całe życie, tylko starałam się za wszelką cenę robić wszystko, aby ją uszczęśliwić. Nie chciałam zostać sama. Nie chciałam, żeby zostawiła mnie tak jak tata.
Leżałam teraz w łóżku, nie wiem który już dzień z rzędu i byłam w tym momencie wszystkim, czego tak bardzo nienawidziła. Nie potrzebowałam patrzeć nawet w lustro, żeby wiedzieć jak fatalnie wyglądałam. A czułam się jeszcze gorzej, prawie jak chodząca śmierć, ale nawet ta była ładniejsza w tych wierszach, co omawialiśmy je na polskim, niż ja. Nie mogłam przestać myśleć o Tomku, każda rzecz w tym domu mi o nim przypominała. Laptop, na którym oglądaliśmy filmy i seriale. Moje kosmetyki, którymi go kiedyś pomalowałam na drag queen. Łóżko, na którym uprawialiśmy seks i się przytulaliśmy. Każde pieprzone pomieszczenie w tym domu, a nawet moja pierdolona matka, którą przecież pieprzył. Ale nie miało to już znaczenia. Nic nie miało znaczenia, bo przecież mojego Tomka nie było. Nieważne, co mi kiedyś zrobił, ja naprawdę mu wszystko wybaczyłam, chciałam wrócić do niego na tej imprezie. Tyle że on najwyraźniej tego nie chciał. I teraz już go nie ma.
Skuliłam się jak małe dziecko, obejmując poduszkę. Ból po jego starcie był tak silny, że aż odczuwałam go fizycznie. Za każdym razem, kiedy o nim myślałam, czułam jakby ktoś na nowo wydzierał mi serce, a w jego miejscu pozostała jedna wielka czarna dziura. Czasami nie czułam nic. A czasami czułam zbyt wiele i nie wiedziałam już, który stan był gorszy. Znowu zaczęłam płakać. Myślałam, że już nie mam łez, tyle ich wypłakałam przez ostatnie dni. Chciałam zawołać mamusię i powiedzieć jej, żeby mnie przytuliła, jak wtedy, kiedy byłam dzieckiem, a w jej objęciach niczego się nie bałam. Potrzebowałam kogoś, kto byłby moją ostoją, ale nie wiedziałam już nawet, czy kogokolwiek takiego mam. Czułam się taka samotna, tak bardzo, jakbym pozostała jedynym człowiekiem na ziemi. Ale wokół mnie byli ludzie. Było ich naprawdę dużo, a jednocześnie, żaden z nich mnie nie rozumiał. Nikt nie rozumiał mojego cierpienia i osamotnienia. Bo ja przeżywałam inną stratę niż oni wszyscy.
CZYTASZ
A little party never killed nobody
Roman pour AdolescentsPamiętam jak byłem mały i zbiłem mamie ulubioną doniczkę, przepołowiła się idealnie na pół. Żeby ukryć przestępstwo wrzuciłem ją do rzeki i wyparłem się wszystkiego. Po prostu powiedziałem, że widocznie ktoś ukradł doniczkę z ogródka. Byłem bardzo z...