5.Eryk

128 16 107
                                    

Patrzę ze znudzeniem na twarze moich znajomych ze szkoły i muszę przyznać, że żaden z nich nie jest specjalnie podekscytowany, tak samo jak ja. Pani Skowrońska obiecała nam, że dzisiaj zaczniemy już prawdziwe próby z kwestiami, ale, jak na złość, znowu musimy robić dekoracje. Wywracam na nią jedynie oczami, bo co, mąż znowu nie miał ochoty na seks i dlatego wyżywa się na nas?

Lubiłem słuchać młodej nauczycielki, bo zawsze nadawała jak katarynka i mówiła całkiem śmieszne rzeczy. Czasami opowiadała o swoich kłopotach w małżeństwie, a czasami obgadywała kadrę nauczycielską razem z nami i zastanawiałem się, czy wie, że nie może tak robić.

W tym kole jest naprawdę sporo fałszywych ludzi oraz pierdolone żmije, które, gdy tylko wywęszą lepszą okazję, już polecą na skargę. Wcale a wcale nie uważam się za lepszego niż połowa ludzi w tej szkole, jestem śmieciem bez aspiracji, który tylko by pije i ćpa, jednak nawet w śmietniku są te lepsze i te gorsze.

— Już jestem. — Słyszę zadyszany głos przyjaciółki w uchu i momentalnie się rozpromieniam.

— No w końcu! Wiesz, że nie potrafię wytrzymać bez ciebie dłużej niż pięć minut. — Karolina śmieje się tylko, ale posyła mi swój piękny uśmiech.

— Nie podlizuj się już tak. — Przewraca oczami, po czym rozgląda się wokół. — Kiedy zaczynamy próbę?

— Nigdy — rzucam lekko dramatycznie. — Skowrońska znowu nam każe robić dekoracje, chyba znowu mąż jej nie wyr...

— Nie kończ! — przerywa oburzona, zasłaniając mi usta swoją dłonią.

— W ogóle, jak się czujesz? — mówię już nieco ciszej, tak, żeby nikt nas nie usłyszał.

— Nie wiem, co mam zrobić, ale chyba powinnam przestać palić — odpowiada dziewczyna, zagryzając wargę.

— Masz jeszcze trochę czasu na decyzję, więc się nie śpiesz. — Uśmiecham się do niej pokrzepiająco, ale jej mina wciąż jest markotna. Nie potrafię sobie wyobrazić, jak może się czuć w takiej sytuacji. Karolina była wzorową uczennicą, zawsze miała wysokie ambicje oraz zaplanowaną przyszłość już od podstawówki. Niektórzy mówią, że dziecko to wielkie szczęście i błogosławieństwo, oczywiście zgadzam się z tym, żeby nie wyjść na kompletnego dupka. Ale tylko wtedy, kiedy ktoś faktycznie tego chce i ma ku temu odpowiednie warunki, a w przypadku Karoliny, to raczej ostatnia rzecz, której by teraz chciała.

— Na razie nie chcę o tym myśleć — mówi szybko, patrząc mi prosto w oczy, a ja patrzę na nią z troską.

— W tym kraju to ja nie chciałbym mieć dzieci — mruczę pół żartem, pół serio.

— Zgadzam się — odpowiada ze śmiechem, ale szybko ktoś przerywa nam rozmowę.

— Co wy tam robicie i czemu widzę, że nie robicie właśnie nic! — krzyczy na nas ze sceny nauczycielka. — W tej chwili chodźcie tutaj i malujcie to drzewo! — Patrzę sceptycznie na ten kawałek kartonu. Zamierzam coś odpowiedzieć, ale Karolina naciska mi na stopę i posyła mordercze spojrzenie, więc już nie chcę denerwować żadnej z nich.

— Chciałbym się najebać — wzdycham tęsknie, sięgając po zieloną farbę.

— Przecież w piątek jest impreza, to chyba wytrzymasz. — Dziewczyna sięga po brązową i oboje zaczynamy niechętnie malować kawałek rozłażącej się tektury.

— No tak, wtedy też, ale dzisiaj też mam ochotę.

— Nie przesadzasz czasami z tym? — Spogląda na mnie ni to zmartwiona, ni rozbawiona.

A little party never killed nobodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz