I to się nazywa zabawa, a jak wiadomo mała impreza nigdy nikogo nie zabiła. Chociaż Karola leży ledwo przytomna w krzakach przed domem, a ja chyba właśnie przyłapałem na jakimś bliższym kontakcie Eryka i Dawida. Chociaż nie wiem, czy działo się to naprawdę, czy tylko w mojej wyobraźni. Nie wiedziałem, że Dawid lubił chłopaków, ale bardzo bym się cieszył, gdyby ta dwójka była razem. Mój Eryś by w końcu kogoś znalazł i nie zamęczał nas swoimi teatralnymi monologami, a Dawid nie robiłby z siebie pieprzonego Leo DiCaprio. Myślę, że pasują do siebie i błogosławieństwo chłopaki moje. Sam nie wiem czy mówię to na głos czy tylko w głowie. To co dał nam Kryspin musi być całkiem mocne, ale o to chodziło. O to do kurwy nędzy chodziło! Już nie jest fatalnie, jest bardzo git! Matura? Jaka matura? Nie mam takiego słowa u siebie w słowniku. Wychodzę na balkon i krzyczę na całe miasto, ale mam wrażenie, że przemawiam do całego świata, że jestem pierdolonym panem życia i śmieci.
- Auuuuuuuuuuuuuu!!!!!!!!!!!! Kocham was wszystkich i kocham ten jebany świat i kocham życie!!!
Wszystko układa się dobrze, no oprócz zjazdu Karoliny, ale na pewno zaraz się otrząśnie. Olka nie wchodzi mi w drogę i nie chce rozmawiać o tym co się odjebało. Nie wiem co mam ze sobą zrobić, więc biegam po domu jak szalony. Gram na fortepianie, które stoi w salonie i mam wrażenie, że umiem to robić, a w tym momencie mógłbym zmierzyć się nawet z Chopinem czy Beethovenem. Czuję taką euforię, że to się w pale nie mieści. Piję dużo alkoholu, obojętnie mi już jakiego, chociaż najbardziej preferuję wódkę. Nie wiem czy rozmawiam z ludźmi czy z przedmiotami, ale dialogi są jak nie z tego świata. W końcu wszyscy są cholernie interesujący, a każda konwersacja wywołuje u mnie takie emocje, których wcześniej nigdy nie czułem. Gdy napotykam Wielkiego Billa całuje go namiętnie w usta i padam na kolana dziękując za to co się dzieję i za to, że jest moim przyjacielem. Chłopak tylko się śmieje, w jednej sekundzie jest, a później go nie ma. Czas albo magicznie spowalnia, albo ucieka tak szybko, a ja nie mogą go dogonić. Przez długi czas przyglądam się w sobie w lustrze, aż w końcu za mną pojawia się Ola.
- Tomek, czy możemy porozmawiać? – pyta mnie.
Nie mam na to czasu, bo jest tyle rzeczy jeszcze do zrobienia, więc nic nie odpowiadam, tylko biegnę dalej. Nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się dogonić czas, gnojek jest bardzo szybki i sprytny. Nie popełnia takich głupich błędów jak ja. Wskakuję do basenu, nurkuje i szczypie wszystkie laski w ich pupy tłumacząc się, że jestem rekinem. Bardzo lubię pupy. Dodatkowo woda jest mokra, jest nieziemsko mokra. Gdy dostrzegam, że Olka stoi nad basenem i patrzy na mnie karcącym wzrokiem znowu przed nią uciekam, całkiem jak czas przede mną.
Wbiegając na drugie piętro dostaje takich zawrotów głowy, że upadam. Słyszę tylko śmiech ludzi, których kojarzę ze szkoły, są chyba z drugiej klasy. Widocznie na imprezę przyszła cała szkoła, a może i cała zapyziała wieś. Nie dziwię się, co innego można tutaj robić, zostaje tylko pić. Nagle przypomina mi się coś bardzo ważnego, pytam młodszych która godzina i nie mogę uwierzyć, że jest już tak późno. Nie wiem czy znowu widzę swoją byłą dziewczynę czy to tylko wyobraźnia zaczyna płatać mi figle, ale muszę biec i szybko dostać się do piwnicy. Mokre ubrania spowolniają moje ruchy, więc rozbieram się prawie do naga. Z prawego kolana chyba leci mi krew, ale to nic, bo teraz tego nie czuje. Zjeżdżam po poręczy na sam dół i wpadam na moją blondyneczkę, która wychodzi z pokoju, w którym byliśmy umówieni. Popycham ją do środka i zamykam drzwi.
- Już myślałam, że nie przyjdziesz kochany - mówi, a przy tym mruga do mnie mocno wymalowanym oczkiem. Dziewczyna trzyma w rękach karty, chyba zauważa, że patrzę w tym kierunku, bo tłumaczy się.
- Myślałam, że zagramy w rozbieranego, ale widzę, że nie ma to sensu. Gdzie masz właściwie ubrania? – pyta lekko skonsternowana.
- Nie lubię tracić zbędnego czasu, więc przyszedłem już rozebrany – flirtuję z nią i ściągam bokserki.
CZYTASZ
A little party never killed nobody
Ficção AdolescentePamiętam jak byłem mały i zbiłem mamie ulubioną doniczkę, przepołowiła się idealnie na pół. Żeby ukryć przestępstwo wrzuciłem ją do rzeki i wyparłem się wszystkiego. Po prostu powiedziałem, że widocznie ktoś ukradł doniczkę z ogródka. Byłem bardzo z...