15. Demony z szafy

154 6 32
                                    

JUDYTA

Kiedy Judyta wróciła późnym wieczorem do rudery, usłyszała kolejną litanię pod swoim adresem. Elżbieta nie miała humoru, ale — na szczęście — nie używała przekleństw. Jezus zapewne obraziłby się i zabronił wizyt w domu swojego ojca. Potrafiła kulturalnie skrytykować wszystko, co miało choćby pośredni związek z wnuczką. Na przykład, zrzuciła na nią całą winę, gdy dostrzegła smugę na żyrandolu wypolerowanym przez Jarka. Uargumentowała to tym, że „okropne dziecko" nie liczyło się z nikim, przez co Jarek musiał następnego dnia powtórzyć całą procedurę czyszczenia szkła. Judyta miała dwadzieścia cztery lata — w jeden wieczór odjęto jej przynajmniej piętnaście.

— Nie radziłabym ci wychodzić przez weekend bez konsultacji ze mną — ogłosiła babcia jeszcze przed ciszą nocną, po czym trzasnęła drzwiami pokoju.

Judyta nawet nie uniosła na nią wzroku znad ekranu telefonu. Pisała właśnie Laurze, że wszystko u niej w porządku, na pewno, na sto procent. Nie mogła przecież wyznać prawdy. Mama popłakała się podczas kolacji i nie odeszła od stołu — nie miała takiego przywileju, nawet jeśli odbierała wszystkim apetyt. Babcia ponownie zrzuciła winę na wnuczkę, ale także na ślub. Judyta zacisnęła zęby właśnie ze względu na to wydarzenie — obiecała, że będzie grzeczna. Lucyna przechodziła lekkie załamanie nerwowe; nie musiała jeszcze dowiadywać się o długach, które za Judytę spłaciła Elżbieta.

W piątek na obiad przyszedł ksiądz Paweł oraz jego bratanek, Wojtek. Wojtek miał dwadzieścia dziewięć lat, prowadził spotkania oazowe w salkach przy parafii, a także jakimś cudem znał Judytę. Ona mogła przysiąc, że widziała go pierwszy raz, nieważne ile razy spojrzała na niego uważniej, kiedy do niej mówił. Skąd miała Wojtka znać? Owszem, chodziła do kościoła, bo babcia jej kazała, ale tak prawdę mówiąc, najlepiej znała wizerunek ukrzyżowanego Jezusa nad ołtarzem. Posyłał Judycie tak samo zbolałe spojrzenia, jak ona jemu. Wojtek za to wiedział o Bieszczadach, o boksie, o niegdyś platynowych włosach, a nawet o Maćku. Nie prowadził przy stole ankiety — zadawał trafne pytania, na które znał odpowiedź. Babcia wyglądała na bardzo zadowoloną.

Wszystko wyjaśniło się, kiedy ksiądz oraz jego tajny agent z zakrystii mieli już wychodzić. Wojtek został zwerbowany, aby towarzyszyć Judycie na ślubie. Miała ochotę głośno zapytać o ukrytą kamerę, ale nie wypowiedziała nawet słowa. Patrzyła za to na tego dziwnego faceta i zastanawiała się, jakiego kryterium użyła babcia, poszukując sobie bożego sługusa. Wyglądał jak chłopiec ze szkółki niedzielnej — miał równo przystrzyżone włosy, okulary w okrągłych oprawkach, uprzejmy uśmiech ankietera, a także ubranie wskazujące na to, że zagniecenia traktował jak największego wroga. Dobrze, przypominał trochę Maćka, acz jednocześnie ani trochę. Maciek na pierwszym spotkaniu zapytał, czy Judyta lubi „Małego Księcia" — nie lubiła — a nie o to, czy czerpała przyjemność z nokautowania innych dziewczyn.

Babcia podejmowała kroki do zbawienia swojej wnuczki, będąc przy tym subtelna jak słoń w butach z betonu. Judyta bardzo chciała wytrzymać weekend dla mamy, ale kiedy zwymiotowała obiad, wiedziała, że nie da rady. Nie miała świadomości swoich nerwów, póki nie położyła głowy na zimnych kafelkach łazienki, nie mogąc się podnieść. Zaciskanie zębów na dolnej wardze przez dwa dni sprawiło, że bolała już teraz nieustannie — Juda odpuściła więc kolację, poświęcając pozostałą energię na patrzenie w sufit. Odpisywała jedynie wzorowo Karolinie. Szły przecież na urodziny Kaśki — Elżbieta nieświadoma tegoż faktu zmawiała koronkę w kuchni, zadowolona z siebie.

W sobotę znów miał przyjść Wojtek — a przynajmniej tyle wywnioskowała Judyta z bardzo tajemniczego wywodu babci. Jadła kanapkę i kiwała głową, myśląc tylko o tym, w jaki sposób uciec z domu przed dwudziestą. Musiała przemknąć niezauważona. By wyjść przez ogród, należało pokonać salon, a w drodze do drzwi wejściowych mijała kuchnię — dwa najgorsze miejsca w całym domu. Miała jednak nadzieję, że babcia zachowa się na tyle klasycznie, by udostępnić nieświadomie jedno z przejść.

NadziejoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz