JUDYTA
— Dziękujemy, ci, panie Boże, za to, że wróciła do nas Judytka. Za to, że wypędziłeś z niej złego ducha, który kusił ją do złego, że pomogłeś jej go pokonać i odnaleźć drogę powrotną do naszego domu.
Judyta otworzyła jedno oko. Wszyscy, za poleceniem babci Elżbiety, mieli oczy zamknięte, ale i tak czuła na sobie czyjś wzrok. Na szczęście była to tylko jej paranoja. Lucyna i Jarek słuchali tego z kamiennymi twarzami, nie drgnął im nawet mięsień, kiedy babcia jak natchniona pieprzyła farmazony. Judyta czuła mocny uścisk dłoni matki, niemal miażdżyła jej palce, najwyraźniej gorliwie powtarzając w głowie słowa Elżbiety. Przez ponad rok nie przestała wierzyć, że córkę coś opętało.
Babcia wróciła późnym wieczorem w poniedziałek. Jarek przywiózł ją z dworca i wszedł do domu tuż za nią, taszcząc jej ciężką walizkę. Obudzona z drzemki przez matkę, Judyta musiała stać na schodach i przywitać babcię, której pierwsze słowa po powrocie brzmiały: „ja wiedziałam, że wrócisz". Judyta bardzo mocno ugryzła się w język, żeby nie powiedzieć nic, co mogłoby ją sprowokować. Nie odezwała się więc ani słowem. Dała się tylko przytulić, czując na sobie wzrok matki, uważnie obserwującej, czy uścisk jest odpowiedni, by Elżbieta się nie czepiała.
I tak się uczepiła.
— Co ty masz na głowie? — zapytała chwilę później, biorąc w dwa palce kosmyk włosów Judyty. — Co to jest? Trzeba z tym coś zrobić.
Elżbieta Brzezińska nie rzucała słów na wiatr. Wtorkowy obiad zaczęła od modlitwy, jeden segment w całości poświęcając dziękowaniu za powrót wnuczki do domu rodzinnego. Z zupą pomidorową na środku stołu, złączeni dłońmi, jakby odprawiali rytuał nad czarodziejskim wywarem, siedzieli już dobre pięć minut. Po głośnym „amen" babci i „amen" chórkiem powtórzonym za nią, Judyta odetchnęła z ulgą. Właściwie, tylko częściowo, bo wszyscy otworzyli oczy i mogli znów ją widzieć. Nie była ani trochę głodna, żołądek miała nieprzyjemnie ściśnięty, ale obserwacja jej ruchów nieustannie trwała.
Odczuła bardzo mocno jak wielki błąd popełniła, wracając do matki. Matka nigdy nie była sama, za nią zawsze ciągnął się łańcuch upiorów: dom, babcia, duch ojca, teraz nawet Jarek, który wydawał się całkiem miły, ale nie pozwalał Judycie na chwilę samotności. Cały czas czuwał, czy nie robi nic głupiego, czy nie dzwoni do nieodpowiednich ludzi. Może wpadała w paranoję, ale naprawdę bała się choćby pomyśleć o Laurze, bo odnosiła wrażenie, że wszyscy to słyszą. Nie mówiąc już o Sarze, która była chyba odpowiednikiem samego szatana dla domowników rudery.
— Judyta? Judyta! Zaraz zaśniesz z nosem w zupie.
Wyrwana z zamyślenia, prawie wsadziła łokieć do talerza. Posłała zaskoczone spojrzenie babci. Elżbieta musiała chwilę ją obserwować. Wzrok miała surowy a minę zaciętą. Nie lubiła, kiedy ktoś przy niej uciekał myślami i ganiła za to tak samo Judytę, jak i Daniela od najmłodszych lat, kiedy mogli siedzieć przy stole z dorosłymi. Judyta zdążyła już zapomnieć, jak wyglądało życie w tym domu. Musiała powoli sobie przypominać, kawałek po kawałeczku. Choćby przełykając pieprz, bo nie wolno było zostawiać nic na brzegach talerza. W jednej chwili zatęskniła za tymi dwoma obiadami, które zjadła z Laurą i Hanią.
— Myślę, że Lucyna się ze mną zgodzi, że powinnaś pójść do fryzjera jutro, tam, gdzie ja chodzę. Od razu zajdziemy do sklepu i kupimy jakieś worki, trzeba będzie posprzątać w twoim pokoju — oznajmiła babcia, mając już pełną uwagę wszystkich.
Judyta zmarszczyła brwi.
— Co tam jest do sprzątania? — zapytała.
Pokój wyglądał tak, jak go zostawiła, zresztą nie było tam zbyt wiele rzeczy, bo kiedy przeprowadzała się do Maćka, dużo pomógł jej przewieźć. Worki przydałyby się bardziej do tego, co trzymał u siebie, o ile sam się tym nie zajął. Ta kwestia cały czas do niej wracała i wiedziała, że będzie musiała ją załatwić, ale uparcie spychała to na brzegi umysłu. Jej pokój na piętrze miał tylko łóżko, szafę i biurko, bardzo mało starych już ubrań, jakieś puchary, zdjęcia z dzieciństwa. Jeśli babcia chciała to wyrzucać, śmiało mogła zrobić to sama. Judycie na tym nie zależało.
CZYTASZ
Nadziejo
Short StoryJudyta po ponad roku mieszkania na pustkowiu wraca do rodzinnego miasta i musi zrobić rachunek sumienia, ale bardzo tego nie chce. Jest zmęczona i przerażona życiem, które ze starego i wygodnego, zmieniło się w nowe i nieprzyjemne. Karolina stoi w...