Rano obudził mnie budzik i po 30 minutowym przeglądaniu telefonu zwlekłam się z łóżka, poszłam do łazienki wykonać poranna rutynę.Następnie udałam się do mojego pokoju i zaczęłam wybierać outfit na dziś, gdy już się ubrałam zaczęłam wykonywać swój makijaż oraz pofalowałam lekko moje średniej długości blond włosy.
Kiedy już skończyłam, zadzwonił mój telefon była to Róża, oznajmiła mi, że mam przyjść do Niej przed 14. Z racji, że było już koło 13.30 zostało mi trochę czasu, więc zdążyłam sobie zrobić coś do jedzenia.
Wyszłam z domu uprzednio sprawdzając czy wszystko zabrałam i zakluczyłam drzwi zabierając kluczyk ze sobą, bo w domu każdy z osobna ma własny.
Po drodze zadzwoniłam do rodziców informując Ich, że już idę, Oni natomiast życzyli mi dobrej zabawy i po raz kolejny kazali na siebie uważać.
Jak widać Moi rodzice byli bardzo opiekuńczy, ale bez przesady. Dawali mi zawsze dużo swobody za co byłam im wdzięczna, bo nie kontrolowali mnie na każdym kroku.
Doszłam pod dom Róży. Zaznaczając to ze byłam tu już setki razy weszłam do środka i skierowałam się do jej pokoju uprzednio pukając.
—O jesteś! —powiedziała i mocno mnie przytuliła.
Gestem ręki zaprosiłam mnie do środka, i skierowałam się w stronę fotela, żeby na nim usiąść.
—Hejka. Służę pomocą.—rzekłam z szerokim uśmiechem.
—Jezuuu zawsze mnie ratujesz... Nie umiem się spakować.—rzekła i zrezygnowana rzuciła się na łóżko.
—Spokojnie, mamy czas. Co chcesz spakować dawaj!—rzekłam z entuzjazmem w głosie.
Róża skierowała się do szafy z ubraniami i po kolei zaczęła wyciągać potrzebne rzeczy, wszystko zgromadziło się na podłodze u dziewczyny. Nie powiem miała o wiele więcej rzeczy ode mnie...
—Różaaa, a po ci ci cztery komplety ubrań skoro będziemy tam tylko dwa dni i w dodatku jeszcze nie wiemy gdzie będziemy nocować? —zapytałam śmiejąc się.
—Noooo booo nie wiem w co będę się chciała ubrać... trzeba być zawsze przezornym.
—Trzeba być też zorganizowanym!! Odrzuć dwa bo się nie zmieścisz kobieto! — rzekłam do niej i przewróciłam oczami.—Tylko się pośpiesz bo w twoim tempie to nie zdążymy....
—No dobra, to cicho bo muszę się skupić...—powiedziała na co ja tylko parsknęłam śmiechem.
Po trzydziestu minutach czekania i przeżywania Róży udało jej się wybrać ubrania, po czym spakowałam ją do torebki.
Zebrałyśmy się, wychodząc Róża pożegnała się z rodzicami. I ruszyłyśmy w stronę domu Jagody. Róża zadzwoniła do niej i poinformowała ją że będziemy pod jej domem za 5 minut i żeby już się zbierała.
Gdy Jagoda do nas dołączyła, przywitała się czule i ruszyłyśmy na metro które miałyśmy mieć za 30 minut.
Kiedy doszliśmy na miejsce, metro akurat podjechało, wsiadłyśmy do środka i udałyśmy się na drugą stronę miasta, bo właśnie tam miał odbyć się SB Ffestival.
—Dziewczyny a tak w ogóle to co z noclegiem ? —zapytała nagle Jagoda.
—Coś się na spontanie wymyśli. —odpowiedziałam ze spokojem.
—Nie wierzę, że jedziemy!!!!! —zapiszczała Róża, tak że wszyscy się na Nas popatrzyli jak na jakieś pierdolnięte. A ja z Jagodą wybuchłyśmy śmiechem, w metrze było dość tłoczno, więc tym bardziej zwróciliśmy uwagę ludzi, ale już do tego przywykłam zawsze coś odwalamy.
CZYTASZ
SZAFIR || MATA
FanfictionChce do domu kiedy Cię nie ma w pobliżu... Wszystko zmienione na potrzebę ff. Chronologiczność wyjątkowo nie obejmuje historii.