Rozdział 6

7.7K 405 45
                                    

-Mamo, naprawdę nie chcę iść na ten bankiet.

Marudzę po raz kolejny. Siedzę w kuchni i grzebię łyżką w miseczce zupy.

-Charlotte, wiesz jak ważne jest dla ojca byś tam była!

-I tak mnie nie zauważy.

-Chodzi o sam fakt! Co powiedzą ludzie, gdy nie będzie córki prezesa?!

Wzruszam ramionami i decyduję się odstawić zupę i przygotowuję sobie wodę z cytryną. W czasie tego tygodnia dobiłam do 45,7 kg i odkryłam, że regularne jedzenie śniadania i picie większej ilości wody sprawia, że zabijam uczucie głodu. W dodatku mój metabolizm się polepszył, co jest plusem.

-Charlotte.

Matka wzdycha sfrustrowana.

-Dlaczego zawsze robisz problemy? Nie mogłabyś być jak twój brat?

Krzywię się, bo ona znowu zaczyna schodzić na ten nieprzyjemny temat. W ciągu tygodnia kłóciłyśmy się o to samo 5 razy. Za każdym razem wypominała mi, że jestem złym dzieckiem.

-Mamo, po prostu źle się czuję. Waliyha też nie idzie. Zaprosiła mnie na nocowanie.

Mówię, próbując załagodzić sytuację, bo naprawdę nie mam ani siły, ani ochoty na słuchanie obelg. Mama przez chwilę się nie odzywa, aż w końcu wzdycha ostentacyjnie.

-Dobrze, tylko pamiętaj, żebyś się nie objadała. Wydaję mi się, że twoja pupa nieco urosła.

Zaciskam wargi i widzę jej zwycięski uśmiech. Bez słowa odwracam się, po czym idę do pokoju. Uspokój się. Uspokój się, Charlotte!

Wpadam do swojej sypialni i staję przed lustrem. Jestem zdenerwowana i dostaję ataku paniki. Przyglądam się swojemu tyłkowi i faktycznie zdaje się być większy. Próbuję się uspokoić, jednak nie potrafię. Idę do łazienki i grzebię w szufladzie w poszukiwaniu czystego ostrza. Gdy go znajduję, podwijam rękaw bluzy i podchodzę do zlewu. Przysuwam ostrze do lewej ręki, gdy słyszę mój telefon z pokoju. Wypuszczam głośno powietrze i próbuję zignorować dźwięk. Ten jednak nie ustępuje, więc wzdycham cicho i odkładam żyletkę na małą półkę. Wracam do pokoju i sięgam po urządzenie.

-Halo?

-Wolisz romansidło, czy dramat? A może horror?

Słyszę w słuchawce głos Waliyhi.

-Co?

-Film. Jaki film chcesz dziś obejrzeć?

Wypuszczam cicho powietrze i siadam na łóżku. Czuję jak zdenerwowanie ulatuje w niepamięć.

-Może dramat?

Mruczę, skubiąc rąbek bluzy.

-Okey! Do wieczora!

Nie zdążę odpowiedzieć, gdy słyszę sygnał przerwanego połączenia. Opadam na poduszki i leżę tak przez jakiś czas, aż w końcu muszę wstać i spakować ciuchy.

*

-Wal, przysięgam, że cię zabiję!

Piszczę, bo na ekranie pojawia się zjawa, która straszy główną bohaterkę filmu. Waliyha wbrew mojej propozycji, wypożyczyła same horrory. Od godziny siedzimy w salonie, w zupełnie pustym domu, ubrane w piżamy i owinięte kocami, oglądając ten nieszczęsny film. Reszta rodziny Malików jest albo na bankiecie, albo "szlaja się po klubach".

-Poczekaj, aż obejrzymy "Obecność". Słyszałam, że Cindy, ta dziewczyna z naszej klasy wybiegła z kina w połowie seansu.

Krzywię się, bo naprawdę mam dosyć horrorów na dziś. Lubię je oglądać, ale przez następne kilka nocy nie mogę spać przy zgaszonym świetle. Po kilkunastu minutach oglądania niespodziewanie telewizor gaśnie i zostajemy pogrążone w całkowitej ciemności. Słychać tylko nasze przyspieszone oddechy i deszcz uderzający w okna.

Charlie (Zayn Malik fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz