✄--69.Kryjówka Ligi--

151 18 3
                                    

Spojrzałem na ogromny dom, który stał przede mną. Wyraźnie było widać aurę bogactwa, jaką wytwarzał.

-Czy mieszkanie wewnątrz miejsca tak rzucającego się w oczy jest mądrym pomysłem?- Zapytałem, spoglądając na właściciela czarnej maski.

-Gdybym zebrał wszystkie pieniądze, jakie kiedykolwiek ukradłem, nadal nie byłoby mnie stać na podobne mieszkanie. My idziemy tam.- Odpowiedział, pokazując zakręt za budynkiem. Musieliśmy przejść przez masę kurzu, zanim dotarliśmy do drzwi. A raczej do włazu skrytego między spróchniałymi deskami podłogowymi jakiegoś opustoszałego domostwa.

Przypomniałem sobie zaniedbany pokój, w którym spałem będąc "gościem" Ligi. Kiedy spoglądałem ku drabinie prowadzącej do dołu, pomyślałem, że tam wcale nie było aż tak źle. Westchnąłem ciężko, ruszając za Twicem.

Zachowywałem się podejrzanie normalnie. Chyba nie docierała do mnie informacja, że ludzie odpowiedzialni za wszystkie, może prawie wszystkie, me kłopoty, są właśnie w tym miejscu. Albo podświadomie próbowałem zachowywać opanowanie? Bez różnicy. Mimo mojego spokoju, właśnie wchodzę do paszczy lwa. Sam oczekiwałem reakcji, jaka powstanie po ujrzeniu morderczych twarzy znanych mi ludzi.

Zastanawiałem się, dlaczego blondyn tak łatwo został przekonany do pokazania mi drogi. Jedyne, co zrobiłem, to dałem mu ochłonąć po tym, jak przybiłem go do twardej powierzchni ściany. Właśnie z tego powodu postanowił mi zaufać?

Do głowy przychodziło tylko jedno logiczne rozwiązanie.

Pułapka.

Wszystko wyglądało na zasadzkę. Tylko po co? Miałem stać się bezużyteczny już za parę dni. Do tej pory nie znałem nawet lokalizacji tych, którzy wyciągają do mnie swe pazury. Nie miałem też o nich żadnej specjalnej informacji. A jednak innego scenariusza nie umiałem wymyślić.

Usłyszałem śmiech należący do znajomej mi osoby. Był na tyle wyraźny, że bez problemu rozpoznałem nadawcę owego hałasu. Piskliwy chichot odbijał się od ścian, docierając do mnie z każdej strony.

Chciałem wrzasnąć. Nakazać dziewczynie zamknąć usta. Jednocześnie myśl o złotych oczach uniemożliwiała mi to. Ten wzrok pełen współczucia oraz zrozumienia.

Ale on nie istnieje i nigdy nie istniał. Zostałem oszukany. Po odkryciu prawdy utraciłem jedyną rzecz, która dawała mi nadzieję. Teraz moje ruchy są oparte na wymuszonym przekonaniu, że może być lepiej.

Jaką rzecz zgubiłem? Himiko? Ona nie jest rzeczą, a człowiekiem. Dlaczego traktowałem ją niegdyś jako własną? Dlaczego myślałem o niej jak o mojej?

Patrząc od innej strony...

Jeżeli nazwę Togę przedmiotem, to będę mógł wziąć ją na wyłączność?

-Uno!- Krzyknęła blondynka radośnie, patrząc z dumą na swą ostatnią kartę.

-Patrz, samolot.- Odpowiedział czarnowłosy chłopak, wskazując palcem ku ścianie za rozmówczynią. Dziewczyna gwałtownie się odwróciła. W międzyczasie młody facet wyciągnął mocno głowę, by zobaczyć zawartość karty przeciwniczki.

-Oszukujesz!

-Nie masz dowodów.

-Wróciłem! Przyniosłem rogale, o które prosiłaś.

-Twice!

-Czy wy nie potraficie choć na chwilę wyciszyć te swoje irytujące głosiki?- Chrząknął miętowowłosy chłopak, podnosząc głowę z lady. Najwyraźniej spał.

✄--Obserwowany przez kwiaty--Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz