✄--73.Lustro--

174 19 8
                                    

Ruszyłem wolnym krokiem do łazienki. Było ciemno. Szedłem ze świecą w ręce. Włącznik od starych lamp sufitowych znajdował się wewnątrz głównego pomieszczenia. Stwierdziłem, że skoro to inny kierunek niż toaleta, nie ma sensu tam iść. Z tego też powodu na korytarzu panowała ciemność.

Oczywiście wpierw po uchyleniu drzwi zauważyłem lustro. Ręką zmiotłem kurz, by móc ujrzeć twarz. Kiedyś wyglądałem inaczej. Wystarczył uśmieszek i bez problemu nazwano by mnie dobrym człowiekiem. Teraz jednak fiolet zdobił me powieki. Niebieskawozielone wory pod oczami mówiły same za siebie. Przyczyną są koszmary, najprawdopodobniej. Sam do końca nie wiedziałem, ponieważ nie pamiętałem snów po pobudce. Spałem tyle co zawsze. Chodziło tylko o ten niepokój generowany przez drzemanie. To wystarczyło, bym zaczął odczuwać obawę wobec każdego wykonanego ruchu. 

Co się ze mną działo? Mimo tego, że byłem coraz bliżej odzyskania "spokojnych dni", coś jeszcze mnie dręczyło. Miażdżyło coraz bardziej i bardziej, nie chcąc pozwolić na dalsze działania.

Taki opis może wydawać się oklepany, jednak mało kto potrafiłby stworzyć nowe, a jednocześnie zrozumiałe porównanie owej mieszanki myśli.

Niby normalność bez niczego. Z drugiej strony "nic" mi zawadzało. Tworzyło wrażenie zatrzymania czasu. Jakby świat miałby już nigdy nie zastać następnego dnia. Jakby każda czynność nie miała wpływu na przyszłość.

To tylko iluzja. Izuku, skup się. Inaczej przypłacisz życiem.

Złapałem za pokrętło kranu, po czym przemyłem oczy zimną wodą. Nie wiedziałem dlaczego, ale miałem wrażenie, że klatka zamknięta wewnątrz mnie zaraz rozerwie się na strzępy. Nie potrafiłem powiedzieć, czy to dobrze, czy źle.

Roślina, którą ostrożnie podlewałem przez ostatnie dni, nagle zwiędła. Najpierw zawładnąłby mną smutek, a następnie gniew. Teraz pytanie, gniew na kogo? Na siebie, że nieodpowiednio zająłem się kwiatem? Czy może gniew na ofiarę, której słabość sprowadziła do własnej śmierci?

Natomiast pod koniec pozostaje... ulga. Myśl, że nie będę musiał już codziennie dbać o bezwartościowy chwast. Czasem spojrzałbym na parapet wspominając roślinę. Albo bym w końcu o niej zapomniał, albo kupiłbym nową.

Jednak to, co tkwiło we mnie, nie było tylko zwykłym kwiatem. Kwiat nie powodowałby tak nielogicznego zachowania. Ale o jakim zachowaniu dokładnie mówię?

Za każdym razem, gdy patrzyłem w to okropne lustro, wszystko wokół przestawało się liczyć. Właśnie na tym polegał problem. Nie miałem zajęcia, które namawiało mnie do dalszego działania. Nie miałem wspomnień trzymających mnie przy przeszłości. Nie miałem cennego przedmiotu, jaki mógłbym obronić.

Nie miałem niczego.

Zastanawiałem się, po co to wszystko? Dlaczego nie mogę choć na chwilę zrezygnować? Nie chodziło o przymus, przynajmniej nie od kogoś z zewnątrz. Wyżerała mnie własna ambicja. Te wszystkie zdania typu "Zrobię to!", które kiedykolwiek wypowiedziałem, teraz siedzą mi na ogonie. Nie pozwalają na moment odpuścić.

Dlatego nienawidziłem luster. Ten przedmiot powodował, że zauważałem swoją obecność. Widziałem za taflą szkła, że jestem Izuku Midoriya. Do głowy wracały przemyślenia, obawy, oraz własne granice, jakich nie sposób przekroczyć.

Zawsze, kiedy nad czymś ciężko pracowałem, to było niszczone. Lecz ja nie umiałem odpuścić, więc odbudowywałem delikatne domki z kart. Zrobiłem tak raz po raz, wiedząc, że dłonie trzęsą się coraz bardziej. Ale pędziłem uparty, nie dając za wygraną. Ktoś powiedziałby, że mam niesamowity "hart ducha".

✄--Obserwowany przez kwiaty--Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz