Dziewczyna w dalszym ciągu wtulała się w ciało Lupina. Wszak nie czuła smutku, ani rozpaczy, lecz zachowywała się jakby tak było. Miała ochotę przestać istnieć. Zamienić się w nic. W proch, z którego kiedyś ponoć powstała. Rachel nie wiedziała co jej było, ale z pewnością nic normalnego. Łzy płynęły jej z oczu, trzęsła się a jej ciało rytmicznie było wstrząsane falą płaczu. A co czuła Rachel? Pustkę. Dosłownie nic. Tak jakby w niej nie było niczego. Zupełnie niczego.
Już od najmłodszych lat dziewczyna obserwowała swoich rówieśników. Byli odważni i nie płakali z byle powodu w odróżnieniu od niej. Nawet złe słowo w kierunku do Rachel sprawiało, że łzy cisnęły jej się do oczu. Przez swoją słabość czuła się gorsza, więc starała się zmienić za wszelką cenę. Po wielu, długich latach pracy nad swoim charkterem, zrozumiała, że jeśli była taka potrzeba, to ona potrafiła przenosić góry. Że musiała się uśmiechać, nawet jeśli nie miała do tego najmniejszego powodu, ponieważ ludzie są bezlitośni i nie obchodziło ich, że jej świat się walił. Że jest silna i nie ma miejsca na płacz w swoim życiu. Tyle błędnych myśli wyglądających na te dobre. Tyle lat trwania i naprawiania czegoś, czego wcale nie trzeba było ruszać.
— Nie wiem, czy to ja, czy tylko jakaś marna imitacja mnie. — Pomyślała Rachel wtulając się w ciało Remusa. Wiedziała, że kiedyś nie zachowałaby się tak jak teraz. Ona prawie nigdy nie płakała, a co dopiero na oczach innych. Coś się z nią stało i sama nie wiedziała co. Najgorsze było to, że nie miała siły z tym walczyć. Ta jej "niechęć" całkowicie nią zawładnęła. Wydawało jej się, że wszystko ją wyczerpywało i pewnie tak było. Bez względu na to ile spała, ile kawy wypiła, była zmęczona. Czuła jakby coś się w niej poddało i to z pewnością nie była ta cząstka "walcz". Ona cały czas w niej była i to robiła - na darmo. Chwytała się co róż to nowej deski ratunku, ale ta ją coraz bardziej wykańczała, nie potrafiąc zadać ostatecznego ciosu. Rachel cały czas była żywa. Zmęczona, wyczerpana i szalona, ale żywa. Jej serce nadal pompowało krew i służyło za świecącą latarnię wśród nocnego nieba. Dawało nadzieję właśnie tam, gdzie było jej najmniej, lub całkowicie zniknęła. Może nie wszystko było jeszcze stracone?
Rachel nie wiedziała czy była zła, czy dobra, czy jej zależało, czy miała wywalone, czy była zawiedziona, czy zadowolona. Kogo chciała przytulić, a kogo uderzyć. Co trzymać w sercu, a co tylko w swojej dłoni. Ona po prostu nie ogarniała co się z nią działo. Była jak taki mały meteor odpryśnięty od konstelacji, która tworzyła jedność. Dziewczyna szukała śmierci, ponieważ życia w jej dniach niewiele było. Rachel czuła się jak ćma lecąca do światła. Nic ją nie obchodziło, tylko to, żeby się do niego dostać. Szkoda, że jej "światłem" było niebezpieczeństwo. Kiedy ćma leciała do płomienia, umierała ponieważ pochłonął ją żar. Czy Rachel miała przez to zginąć?
Nastolatka miała kiedyś przyjaciółkę, która mówiła jej skąd, gdzie, dokąd i dlaczego idziemy. Jechały wspólnie do celu, ale szatynka w pewnym momencie zrozumiała, że tak nie mogło dłużej być i musiała znaleźć swoją własną drogę. Kiedy podbijała szczyty, zgubiła się wśród chmur. Nie wiedziała już niczego o sobie. Wszystko stało się niejasne, zagmatwane. Jak na ironię losu, ludzie mawiali, że "nie można iść ścieżką należącą do kogoś innego, bo się zgubisz" - Rachel szukając swojej, zgubiła siebie. Komu wierzyć? Komu ufać?
— Remus — powiedziała cicho do swojego przyjaciela szatynka. Kiedy chłopak przytaknął, zaczęła mówić dalej. — Potrzebuję pomocy.
Te słowa były tak ostre, że z pewnością mogłyby przeciąć wszystko na swojej drodze. Tak gorzkie, że niejedna czekolada mogłaby pozazdrościć smaku. Były jak grad gwałtownie spadający na ziemię i raniący innych. W końcu szatynka wywaliła to siebie. Kiedy to zrobiła poczuła jakby coś w niej pękło, jakby to szkło pośrodku którego stała, rozleciało się i wbiło się w jej ciało, przedziurawiając je na wylot. Rachel nigdy nie prosiła nikogo o pomoc, ponieważ nie miała takiej potrzeby, a uczucie hańby nosiłaby w sobie aż do końca swoich dni. Upadła aż tak nisko? Czy ona w ogóle upadła? Co się z nią naprawdę działo?
— Z czym konkretnie? — Zapytał chłopak miłym tonem głosu, nie wiedząc czego miał się spodziewać. Nie kojarzył, żeby dziewczyna miała jakieś problemy i przejmowała się czymś. Szatynka raczej żartowała na każdym kroku i chodziła uśmiechnięta. Smutek na jej twarzy był czymś obcym, a problemy wydawały się być nieistniejące. Nastolatka miała wszystko co chciała; dom, pieniądze, kochających rodziców i przyjaciół. Co by jej miało w tym nie odpowiadać?
Ta cała sytuacja wydawała mu się taka dziwna, jakby była tylko kolejnym jego snem. Lupin miał wrażenie, że chwila obecna nie działa się naprawdę. To wszystko wydawało mu się tak prawdziwe jak poważny Syriusz - czyli wcale. Mimo wszystkiego co myślał o sytuacji Rachel, gdzieś w głębi duszy obawiał się, że to było coś naprawdę trudnego do rozwiązania i naprawienia. Również martwił się tym, że nie mógłby w stanie jej pomóc. Rachel była cała roztrzęsiona, więc coś musiało być na rzeczy. Lupin wiedział, że dopóki się nie uspokoi, nie zostawi jej samej. Nie widział innej opcji.
— Ze mną. — Kiedy szatynka to powiedziała, poczuła jakby nie chodziło jej o siebie tylko o kogoś zupełnie innego. Była obca dla osoby wewnątrz niej i nie potrafiła tego zmienić. Kiedyś uwielbiała siebie za to kim była. Teraz nie potrafiła pojąć jak może znów to zrobić. Wydawało jej się to takie nierealne. Jak mogła lubić kogoś kogo nie zna? Przecież nie ocenia się książki po okładce. Nie miała pojęcia jaka była z charakteru, a kiedy patrzyła w lustro nie mogła stwierdzić i ocenić, czy była ładna. Ludzie jej to dość często mówili, ale ona przestała to czuć. Zniknęło z niej to "coś", które było zarówno niezwykłe jak i wyjątkowe.
Remus jedynie westchnął na jej odpowiedź. Nie rozumiał jej kompletnie i nie wiedział co dokładnie pod nią się kryło. Nigdy z niczym podobnym się nie spotkał. Mimo to, wiedział jedno, wiedział, że jej pomoże na tyle ile będzie w stanie.
Drugi do krok do poznania siebie, wykonany.
"Przez cały dzień myślę o rzeczach, ale nic nie wydaje się satysfakcjonować."
CZYTASZ
Szaleństwo w oczach | Remus Lupin
FanfictionW umyśle Rachel panuje wielki chaos. Nie jest w stanie go okiełznać i nie raz ją przerósł. Decycje podejmuje pochopnie, a rzeczy, które kiedyś sprawiały jej przyjemność przestały to robić. Zgubiła siebie w swoim ciele i przestała rozpoznawać to, co...