Remus zastanowił się na chwilę. Był przerażony zarówno jej zachowaniem jak i odpowiedziami. Czuł, że serce podskoczyło mu do gardła. Oczywiście, chciał jej pomóc i nie wahałby się ani chwili, tylko rozmyślał nad jej poprzednimi słowami. Czy naprawdę było z nią aż tak źle, że nie chciało jej się żyć?
Rachel widząc jego przerażenie na twarzy, zaczęła się nad wszystkim zastanawiać. Chciała wykrzyczeć mu prosto w twarz, co czuła i myślała, ale zamiast tego siedziała nie zdradzając żadnych emocji. Nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów i zastanawiała się jak miała się zachować. Dziewczyna nie była za grosz emocjonalna. Ktoś inny zachowałby się adekwatnie do tego co czuł, a ona? Zastanawiała się co miała czuć w danej chwili. Nic nie przychodziło jej naturalnie. Emocje Rachel były poszarpane i sklejone razem tanim klejem, aby trzymały się kupy. Fakt, robiły to, ale granica między nimi była dość stroma. Nie było wiadomo, kiedy i co się odklei a następnie spadnie w przepaść. Dziewczyna była na granicy załamania. Nie mogła spać, a jeśli już zasnęła to budziła skę zazwyczaj około 4:30 i nie mogła już później zasnąć. Często nękały ją koszmary, które pokazywały jej największe życiowe błędy. Ile człowiek był w stanie wytrzymać? Niestety, za niewyspaniem kryło się coś jeszcze. Ciągnęły skutki, które nie były pozytywne. Bywało tak, że posprzątanie pokoju zajmowało jej wieczność. Nie potrafiła się w sobie zebrać. Wiedziała, że w życiu trzeba coś połączyć, coś związać, a coś innego rozdzielić. Niestety, Rachel tego nie potrafiła. Cholerną trudność jej to sprawiało. Wstawała i kładła się na zmianę i nie wiedziała dlaczego. Nie widziała w tym sensu. Nie potrafiła zasnąć, a zajęcie się czymś innym dla niej było nie do pomyślenia. Sens zwiazany ze wstaniem z łóżka był dla niej znikomy. Po co miałaby to robić? Co jej by to dało? No właśnie, nie wiadomo. Mimo wszystko dziewczyna nie chciała sprawdzać. Czuła jakby coś leżało na jej duszy - jak gdyby siebie, bez niej. Ciężko opisać to słowami, a jeszcze trudniej wyjaśnić.
- Postaram się. Nie zamierzam zostawić cię samej. - Powiedział szczerze. Nie chciał tego robić, w dodatku wiedział, że nie skończyłoby się to dobrze dla dziewczyny. Nie wiedział w co jej stan mógł się przerodzić, ani czy ona mogłaby udźwignąć jego ciężar.
Rachel nie potrafiła "unieść" samej siebie. Mimo że nie potrzebowała do tego mięśni, ani niczego innego, siła psychiczna była na ten czas tak mała, że jej wnętrze ją przygniotło - doszczętnie. Szatynka czuła się jak osoba ze złamanym żebrem. Nie można było jej pomóc, zerwać bandaży i powiedzieć, że może biegać. Dziewczyna właśnie taką siebie widziała - poszkodowaną. W nocy próbowała krzyczeć do siebie w myślach, że może wszystko. Że może znów stanąć na nogi, żeby jeszcze raz spróbowała wrócić. Chociaż nie chciała być dawną sobą z dzieciństwa, chciała przywrócić się na swój znany tor i powrócić do gry. Tym razem na nieco innych zasadach. Wybrać zupełnie inną drogę i obrać nowy kierunek. Nie podążając za nikim. Rachel bała się tej chwili, ale wiedziała, że ona w krótce nadejdzie. Musiała nadejść. Wiedziała, że za jej przyjściem kryło się jeszcze coś. Musiała złamać samą siebie. Ludzie, którym źle zrósł sie nos, mogili go wyprostować w tylko jeden sposób - powtórnie go łamiąc. Jeżeli wszystko poszłoby zgodnie z planem, Rachel odnalazłaby się samą, gubiąc się teraz i nie mogąc znaleźć innej drogi ucieczki. Musiała zabłądzić, załamać się tylko po to, żeby pęknąć jak rozbite lustro i znów się poskładać. Tym razem lepiej. Może i nie byłaby taka sama jak przedtem, ale nie chciała już dłużej być taką osobą jaką była teraz. Ryzyko trzeba było podjąć, a ona wiedziała, że zrobi wszystko, byleby tylko odnaleźć siebie i zaginione szczęście.
Rachel oblała fala gorąca. Nie mogła powiedzieć, że uczuć, ponieważ niczego silnego nie czuła. Wszechobecna pustka z pobudzonymi zmysłami. Jednakże słowa, które powiedział Lupin były takimi, które zawsze chciała usłyszeć od kogoś. Można powiedzieć, że w pewnym sensie oszpachlowały ją i dodały czegoś na wzór pewności siebie, której ostatnimi czasy bardzo jej brakowało.
- Dziękuję. - Powiedziała z lekko zaróżowionymi policzkami. Lupin po raz od kilku miesięcy dostrzegł w jej oczach jakąś iskrę. Czyżby był w stanie wzniecić w niej ogień?
Remus uśmiechnął się pod nosem. Naprawdę podobała mu się dziewczyna, a widząc ją z jakimiś prawdziwymi uczuciami był czymś niezwykłym. Naprawdę to dużo dla niego znaczyło. Zrozumiał, że byli już na dobrej drodze. Miał nadzieję, że coraz lepiej z nią bedzie. W końcu kiedyś musiało.
Rachel po raz pierwszy od dawna poczuła się dobrze. Błogo. Być może to za sprawą kilku kremowych piw, lub Remusa. Wolała się nad tym nie zastanawiać, tylko cieszyć się po prostu chwilą. Tak długo tego nie robiła i tak bardzo za tym tęskniła.
Kolejny etap do wyjścia z tego stanu zakończył się pomyślnie.
"Nie umiem dostrzec tych rzeczy, które prawdziwe uszczęśliwiają. Muszę być ślepy."
CZYTASZ
Szaleństwo w oczach | Remus Lupin
FanfictionW umyśle Rachel panuje wielki chaos. Nie jest w stanie go okiełznać i nie raz ją przerósł. Decycje podejmuje pochopnie, a rzeczy, które kiedyś sprawiały jej przyjemność przestały to robić. Zgubiła siebie w swoim ciele i przestała rozpoznawać to, co...