IV

203 9 0
                                    

Minęły prawie trzy miesiące odkąd Rachel zerwała z Brianem. Dziewczyna nie poczuła żadnej różnicy z tego powodu. Dosłownie żadnej. Jego nieobecność nie zrobiła na niej najmniejszego wrażenia, mimo że powinna, ponieważ bądź co bądź, to był jej były chłopak. Szatynka nawet czuła się odrobinę lepiej, ponieważ miała głębokie wrażenie, że teraz była wolna. Tylko... co ona zrobi z wolnością, skoro zgubiła siebie? Nie potrafiła i nie mogła przez to z niej w pełni korzystać. Dziewczyna cały czas czuła jakby nie była tą samą osobą w wewnątrz co z zewnątrz.

Remus w tym czasie nie próżnował, starał się pomóc szatynce tak bardzo jak tylko mógł. Była jego przyjaciółką i bardzo zależało mu na niej. Często przed śniadaniem i po kolacji szedł do biblioteki, żeby w spokoju mógł czytać różne książki, które mogłyby naprowadzić go na to, co siedziało w Rachel. Owszem, mógł się po prostu spytać szkolnej pielęgniarki, ale dziewczyna stanowczo mu tego odradziła. Nawet jeśli Lupin sam poszedłby do Skrzydła Szpitalnego i porozmawiał o tych uczuciach z panią Pomfrey. Szatynka nie wierzyła w to, że ta misja mogłaby zakończyć się sukcesem. Chłopak nie rozumiał jej uczuć, a ona nie potrafiła sobie nawet w małym stopniu wyobrazić jak to było za czasów, kiedy jeszcze jej emocje grały rolę jak u normalnego człowieka. Była niemal pewna, że Remus pominąłby coś istotnego i coś przekręcił, a nie chciała tworzyć szumu wokół siebie, ponieważ prawda z czasem wyszłaby na jaw. Już samo to, że Lupin wiedział jej wystarczyło. Po co miałaby w to innych wplątać?

Remus czuł, że z pewnością to co przeżywała Rachel nie było normalne. Niestety, nie mógł jej przekonać na rozmowę ze specjalistą. Za każdym razem, kiedy o tym wspominał, szybko kończyła temat i zmieniała go. Nie chciała o tym słuchać, a co dopiero przeżyć to na własnej skórze. Dla niej sama prośba o pomoc była hańbą i czuła się w związku z nią źle, a co dopiero proszenie kogoś, kogo nie darzyło się zaufaniem? Może i lekarza tak jak księdza trzymała tajemnica swojego zawodu, więc musiał milczeć w tej kwestii, ale sam fakt, że mu powiedziała był czymś okropnym. Trudnym do przyswojenia. Szatynka twierdziła, że samo to, że jego poprosiła, było czymś ogromnym dla niej i musiało minąć sporo czasu zanim zaakceptowała to. Równie długo mogło potrwać przekonanie się co do pomocy specjalisty. Rachel potrzebowała czasu, żeby to przetrawić.

Obecnie był wczesny ranek. Remus jak co dzień rano usiadł w bibliotece. Nikogo tu nie było oprócz bibliotekarki i... jednej osoby. Zdziwił go ten widok, ponieważ zazwyczaj nikogo tak wcześnie nie niosło do biblioteki. Po chwili przyjrzał się dziewczynie, to była Rachel. Teraz to był w szoku. Szatynka zawsze była nocnym markiem i nienawidziła wcześnie wstawać. To było dla niej jak tortury, więc co ona tutaj robiła?

— Rachel? — Zapytał upewniając się, że to ona. Widok jej o poranku był bardzo niespotykany. Dziewczyna słysząc swoje imię od razu oderwała się od regału z książkami i spojrzała na chłopaka. Dobrze, że jeszcze na nie reagowała. Uśmiechnęła się lekko, ale jednocześnie sztucznie. W jej oczach życie było od dawna zatarte. — Co tutaj robisz? — Dopytał chłopak. Dla Remusa osobowość szatynki była jasna, dlaczego ona jej nie rozumiała?

— A no, nie wiem. — Odparła po czym chwyciła za jakąś książkę z regału. Była bardzo zdesperowana. Intuicja kazała jej tu przyjść. Musiała w końcu sobie pomóc, bo nie potrafiła już tak dłużej. Rzeczy, które wcześniej sprawiały jej radość i satysfakcję przestały to dawać. W zamian za nie, zaczęła szukać nowych, ale czuła się jeszcze gorzej zarówno psychicznie jak i fizycznie. Szybko ją męczyły i nużyły, a dziewczyna czuła się jakby popadała w jakiś obłęd. Jakby to był tylko zły sen. Czuła jakby ktoś inny panował nad jej decyzjami i ciałem, a ona była tylko marionetką. Musiało istnieć jakieś rozwiązanie, żeby wyjść z tego stanu.

Remus westchnął. Widział to, że dziewczyna była w coraz gorszym stanie. Nie była załamana ani zawiedziona, wręcz przeciwnie, była nadpobudliwa i zdeterminowana jeszcze bardziej niż wcześniej. Nie wiedział co miał o tym myśleć. Wszystko było sprzeczne i nie łączyło się ze sobą. Istniało tylko w danej chwili i nie ciągnęło się w nieskończoność. Każda rzecz zmieniała się niemal błyskawicznie, a jej decyzje były podejmowane bardzo intuicyjnie. Nie wiadomo było czy było to dobre, czy złe, aż do czasu pojawienia się skutków. Wtedy wszystko wychodziło na jaw.

— Rachel, posłuchaj. — Powiedział zmęczonym głosem Remus. Niepokoił go jej stan już od jakiegoś czasu i często przez niego nie mógł zasnąć. Szatynka była dla niego bardzo ważna i nie mógł jej stracić. Stwierdził, że jak pomoże dziewczynie, to powie jej o swoim sekrecie. Ufał jej bezgranicznie i wiedział, że nie zrobiłaby mu krzywdy. Spośród tysięcy słów mógł z czystą świadomością powiedzieć, że Rachel nie była fałszywa. Nie obchodziło go to, co ona o sobie myślała, bo dla niego była po prostu wyjątkowa i nikt ani nic nie mogło tego zmienić. Po chwili Lupin położył dłonie na jej ramionach. Dziewczyna się wzdrygnęła, ale nic nie powiedziała. — Pomogę ci i wyjdziesz z tego stanu. — Po chwili przytulił ją mocno do siebie.

Chłopak uwielbiał jej zapach, dotyk i ciepło. Na co dzień  z nikim się nie przytulał, ponieważ nie ufał na tyle ludziom, ale Rachel... przy niej czuł się jak normalny chłopak. Bez problemów, zmartwień i wilkołactwa. Dziewczyna sprawiała, że się unosił. Jej bliskość dawała mu coś czego nie czuł do żadnej innej dziewczyny.

Rachel poczuła się miażdżona przez chłopaka. Ten uścisk wcale jej nie poprawił nastroju, wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej się rozbiła. Nie czuła, żeby ją przytulał, tylko jakieś, martwe ciało. Szatynka jedynie westchnęła. Nie chciała mu już o tym mówić. Chłopak i tak wiedział dużo, nie trzeba było mówić mu wszystkiego. A co jeśli nie było to dobrym rozwiązaniem?

Nastolatkowie po krótkiej chwili usiedli i w milczeniu patrzyli sobie w oczy. Remus doszukiwał się w jej spojrzeniu jakiegoś blasku, cienia życia. Niestety, zobaczył jedynie szaleństwo. Taki jeden wielki huragan, który siał jedynie zniszczenie na swojej drodze i rodził chaos. Właśnie tego obawiał się w jej oczach zobaczyć.

Krok wstecz od poznania prawdziwej siebie.

"Myślę, że zwariuję, jeśli nie znajdę czegoś co uspokoi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

"Myślę, że zwariuję, jeśli nie znajdę czegoś co uspokoi."

Szaleństwo w oczach | Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz