Wspomnienia

1.6K 135 321
                                    

( a/n: Oto najdłuższy rozdział, jaki kiedykolwiek napisałam. Łapcie 6000 słów i miłego czytanka!) 

Yeonjun: 17

Soobin: 17

Oboje stali w sięgającej do samego wejścia kolejce, czekając na swoją porę, by złożyć parze młodej życzenia i wręczyć im drobny upominek, który zakupili z własnej kieszeni. Początkowo Yeonjun był przeciwny temu pomysłowi, nie chcąc spędzać swego cennego czasu na weselu, gdzie nikogo poza Soobinem nie znał i tak szczerze powiedziawszy to nie miał zamiaru poznawać, ale młodszy Choi nalegał jednak tak bardzo, że chłopak dla świętego spokoju zgodził się, oznajmiając mu, że następnym razem już mu nie ulegnie. 

- Nie pogniotło się?- spytał brunet, spoglądając na zapakowany w biały papier album ślubny. 

Yeonjun posłał mu niedowierzające spojrzenie. Czasami zastanawiał się, jakim cudem zaprzyjaźnili się. 

- Jak to niby ma się pognieść, jeżeli to album? Mógłbym nawet nim śwignąć na drugą stronę sali, a pewnie miałby jedynie małe otarcia.- Prychnął w odpowiedzi i ze znużeniem spojrzał na kolejkę przed nimi, która to powoli się zmniejszała.

- Dobra, stul pysk, przynajmniej próbuję coś mówić, a nie stoję naburmuszony i obwiniam świat za chujowy los- spostrzegł młodszy, przybierając głos przyjaciela i naśladując jego postawę. 

- Słuchaj- zaczyna Yeon, przykładając palce do czoła i powstrzymując się od kopnięcia przyjaciela przy wszystkich.- Oprócz ciebie nie znam tutaj nikogo, więc może byłbyś łaskawy i odzywał się do mnie z należytym szacunkiem?  

Soobin przyciągnął wówczas do siebie chłopaka, otulając go w pasie jedną ręką, a wolną dłonią ściskając go z całych sił za nos, odbierając mu dostęp do powietrza. Chłopak uśmiechał się szeroko, uwydatniając swoje dołeczki, gdy obserwując grymas nastolatka, powiedział:

- Jak nie będziesz tyle jęczeć, to się zastanowię. Póki co cicho sza, hyung, bo już mi na nerwach grasz. 

Starszy wystawił język i polizał dłoń nastolatka, który od razu ją zabrał, jak tylko poczuł ślinę na swojej skórze. Następnie bezceremonialnie otarł nią o tyłek przyjaciela, by ją wytrzeć, nie przejmując się ludźmi stojącymi za nim. Yeonjun był już tak przyzwyczajony, że nawet nie zwrócił na to uwagi. 

- Wiedziałeś, że nie chcę iść, więc czemu nie spytałeś Kajtka, czy by z tobą poszedł? On lubi takie duperele.

- Bo z tobą chciałem iść, a nie z innymi.

Yeonjun przewrócił oczami, ale nie potrafił ukryć błądzącego na jego twarzy uśmiechu. Ten krasnal był uroczy nawet wtedy, kiedy się sprzeczali. 

- Już niech ci będzie, ale pod warunkiem, że już nigdy nie zmusisz mnie do pójścia do kościoła.

Starszy chłopak naprawdę nienawidził tego miejsca i tych wszystkich starszych kobiet modlących się nachalnie do Boga, które w gruncie rzeczy swoim zachowaniem zdecydowanie daleko odbiegały od wyznawanych przez nie wierzeń. W swoim życiu raz powiedział babci, że nie wierzy w to wszystko, a ta obawiając się o jego zdrowie, tego samego dnia siłą zaciągnęła go do konfesjonału i kazała się spowiadać, by później obserwować go, jak odmawia pokutę. 

Już nigdy więcej nie odważył się na wyznawanie swoich uczuć religijnych, ale też był stu procentowo pewny, że od tamtego miejsca będzie trzymał się z daleka tak długo, jak to tylko możliwe. 

- W żadnym razie- od razu odpowiedział młodszy.- Cała woda święcona wyparowała na twój widok.

- Odezwał się ten święty.- Prychnął blondyn.- Co roku zapomina o kolędzie i nie wpuszcza księdza do domu. Jeszcze gdybyś chociaż udawał, że cię nie ma, ale ty się nigdy nie pierdolisz w klocki i oglądasz telewizję na fulla, śpiewając pod nosem w międzyczasie. 

Heather || Yeonbin ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz