Prolog

3.5K 216 208
                                    



Małe rączki błądziły po twarzy taty i z zaciekawieniem badały jej strukturę. Chłopczyk śmiał się za każdym razem, gdy dłońmi przejeżdżał po świeżo ogolonym zaroście, który kłuł go w opuszki palców. Zastanawiał się, czy w przyszłości też będzie musiał się golić. Chciał, by jego twarzyczka już na zawsze pozostała taka gładka i nieskazitelna. Najlepiej to by na zawsze pozostał taki, jaki jest. Tata kupował mu zabawki, a on nie musiał się niczym martwić. Nie chodził do pracy, a dopiero od niedawna zaczęły się obowiązki i uczęszczał do drugiej klasy podstawówki. Był nieśmiały, ale dogadywał się z kolegami i koleżankami. Jego oceny może nie był najlepsze, ale był to dopiero początek nauki w życiu chłopca, więc wierzył, że z czasem stanie się coraz lepszy. W przyszłości chciał zostać policjantem i pracować z takimi ludźmi jak jego tata, czyli prawnikami. Nie raz podglądał mężczyznę siedzącego w swoim biurze i całą swoją uwagę poświęcał stercie kartek. Choć mężczyzna wyglądał na zmęczonego, dla niego było to ciekawe, jak dużo ludzki mózg potrafił opanować i radzić sobie z takimi papierami. Dla niego nawet trzy kartki ćwiczeń do matematyki były wyczerpujące.

Na myśl o mamie uśmiech został zastąpiony grymasem. Chciał, by mama uczestniczyła w jego życiu. Brakowało mu odbiorów ze szkoły przez rodzicielkę. To nie tak, że tata był niewystarczający. On go zdecydowanie bardzo kochał, ale czasami brakowało mu przytulasów mamy czy chociażby nawet jej przepysznych posiłków. Tata gotował, bo gotował. Jakieś zdolności miał, ale w mniemaniu Soobina szału nie było. Poza tym mama zawsze była dobra z matematyki! Od razu wiedziała, czy syn ją okłamał z powrotu ze sklepu i schował sobie do kieszeni co nie co. Uśmiechała się wtedy szeroko i wyciągała dłoń w jego kierunku, a on z czerwonymi policzkami wyciągał banknoty z kieszeni i jej oddawał. Gdyby on był dorosły, nawet nie zwróciłby uwagi na to, że brakuje mu kilkadziesiąt wonów.

— Tatusiu, kiedy mamusia wróci? — spytał chłopiec, wtulając się w ciało taty.

— Niedługo wróci, Soo. Ucałuje cię całego i położy spać, tak? — skłamał mężczyzna, nie wiedząc jak przekazać dziecku, że jego własna matka już nie wróci, ponieważ postanowiła ich zostawić dla nowej rodziny. Nie mógł mu powiedzieć, że przestała kochać ich obu. To byłoby zbyt raniące dla dziecka.

Mały Soo przytaknął i odsunął się od taty, by spojrzeć mu głęboko w oczy.

— Myślisz, że Yeonjunnie też kiedyś sobie pójdzie? — spytał zmartwionym głosem, wydymając wargi. Czuł nieprzyjemne ukłucie w sercu.

Choć znał kolegę dopiero drugi rok, już czuł, że w niedługim czasie zostaną przyjaciółmi. Yeon zawsze był dla niego miły i pożyczał mu picie, kiedy sam o nim zapominał. W porównaniu do innych dzieci starszy chłopiec mu pomagał i tłumaczył te wszystkie skomplikowane lekcje, nad którymi potrafił przesiedzieć kilka godzin, ponieważ jego hyung był bardzo mądry, a reszta dzieci nic nie rozumiała tak jak on. Żałował, że Yeonjunnie nie był jego bratem. Mógłby mieć go wtedy cały czas przy sobie, a tak musiał nacieszyć się obecnością kolegi jedynie w ławce obok, bądź raz na jakiś czas na podwórku. Cieszył się, że w tych czasach mieli telefony, ponieważ gdy się nie widzieli, mogli kontaktować się ze sobą poprzez różne aplikacje i wysyłać do siebie śmieszne memy z kotkami. Yeonjun sam przypominał mu takiego małego, uroczego kotka i nie raz powtarzał to chłopakowi, ale ten wtedy udawał obrażonego i nie odzywał się do niego aż przez minutę.

— Ale czemu pójdzie?! — zareagował nerwowo tata, słysząc te słowa. Nie chciał, by jego dziecko myślało, że mama poszła sobie, a wyglądało na to, że tak właśnie Soobin uważał. Gdzieś w środku sam miał nadzieję na to, że kobieta jeszcze postanowi wrócić. — Ani mamusia nie poszła, ani twój kolega nie pójdzie, zrozumiano? Zmykaj do spania szkrabie, bo zaczynasz już mi głupoty tu opowiadać.

Mężczyzna ściągnął syna z kolan i popchnął go delikatnie, by ten się go posłuchał i poszedł do swojego pokoju.

— Jeżeli Junnie nie odejdzie, to będę szczęśliwy, tato. — Soo posłał mu tego wieczoru ostatni już uśmiech i pokiwał z pluszakiem w dłoni.

Po tych słowach poczłapał do swojego pokoju i na łóżku zawinął się szczelnie kołdrą. Tej nocy łzy spływały po policzku chłopaka, mocząc całą poduszkę. Bał się. Nie chciał, by ważni dla niego ludzie go zostawiali. Miał jednak dziewięć lat i doskonale wiedział, że z czasem każdy odchodzi. Nie był wcale takim małym chłopcem, jak zdawało się jego tacie i życie coraz bardziej dawało mu znaki, że nie jest tak łatwo, jakby chciał.

Nie spodziewał się jednak, że jego ulubiony kolega stanie się przyjacielem na dobre i na złe, który pomimo wieku zawsze będzie troszczył się młodszym od niego Choi. Lata mijały, a Soobin nie potrafił wyobrazić sobie życia bez Yeonjuna. Był jak brat, który wpada do niego za każdym razem, gdy ten sobie z czymś nie radzi, albo gdy oboje muszą się wygadać i w ostateczności kończą na wspólnym graniu do godziny trzeciej w nocy. Nawet jeżeli starszy był cholernym pasożytem i wyjadał mu wszystko z lodówki, doprowadzając go tym do szewskiej pasji, to Soobin kochał go z całego serca. Nie mówił tego nigdy chłopakowi z powodu swojej nieśmiałości, ale ukazywał mu to w każdym możliwym geście.

Nie wiedział tylko, że Yeonjun kochał go jeszcze mocniej.



Heather || Yeonbin ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz