Rozdział 23

1.1K 132 381
                                    


Wszystko zaczęło obierać zły kierunek. 

Yeonjun nie potrafił dłużej udawać, że wszystko było w porządku, nie potrafił uśmiechać się na zawołanie, a co gorsza już niczym się nie cieszył. Choć proces ten obejmował kilka tygodni, czuł, jakby fatum zrzuciło się na niego z dnia na dzień i nie pozwalało mu funkcjonować tak, jakby każdy człowiek tego sobie życzył. 

Tamtej nocy hamulce puściły i po raz pierwszy pokazał swe prawdziwe emocje najlepszemu przyjacielowi, który powinien wiedzieć o jego stanie już od samego początku. Otworzył się, a raczej niekontrolowanie przegrał z samym sobą i postanowił przymknąć oko na tę słabość, która w nim zagościła. Pojęcie, że był tylko człowiekiem i także miewał gorsze chwile, było trudne do przyjęcia przez samego siebie, ale nie mógł nic poradzić na to, że nienawidził litości. 

Owszem, o poranku to było miłe uczucie, gdy Soobin przytulił go do siebie i dał tabletkę na ból głowy, a następnie siedział obok niego i tak jak powiedział, faktycznie był, nigdzie nie odchodził. Tyle że Yeonjun czuł już na sobie te spojrzenie, którego tak bardzo nie cierpiał. Nie chciał wyglądać na kogoś, kto potrzebuje pomocy. Nie dopuszczał do siebie tego, że ktoś nagle z dnia na dzień miałby mieć o nim inne zdanie. 

Gdy wyszli z namiotu, by przejść się wzdłuż jeziora i w ciszy rozmyślać nad ostatnimi sytuacjami, nikt nie zwrócił uwagi na podkrążone oczy najstarszego. Co prawda rzuciło się to w oczy Beomgyu, ale zamilkł, znając swojego przyjaciela i wiedząc, że czasami niektóre pytania warto było zachować dla siebie. 

Yeonjun przykucnął na piasku i chwycił do dłoni kamyk, którego następnie wyrzucił przed siebie. Soobin obserwował go kątem oka i nie potrafił pozbyć się wrażenia pustki, tak jakby czegoś właśnie mu brakowało. Patrzył na przyjaciela i wiedział, że jest blisko niego, ale ten tak odpłynął myślami, że odnosił wrażenie, jakby co najmniej dzieliły ich tysiące kilometrów. Tak bardzo chciał wiedzieć, co leżało na sercu chłopaka, ale znał go zbyt dobrze by wiedzieć, że Yeonjun nie jest najwylewniejszą w uczuciach osobą. Okazywał jedynie pozytywne emocje, a te negatywne spychał zawsze na boczny tor. 

Czasami irytowało to Soobina, bo nigdy nie wiedział, jak miał wówczas postąpić. Wiedział, że wypadało spytać, jak sobie radzi i czy aby na pewno wszystko w porządku, ale jaki był sens pytania osoby, która jawnie nie chciała pomocy od nikogo? Dlatego tym razem po prostu był. Nie pytał, nie oceniał, a jedynie w ciszy towarzyszył przyjacielowi.

- Nie sądzisz, że Yeji by chciała, byś z nią trochę pobył? - zagadnął starszy po dłużącej się chwili. Choć cenił sobie obecność przyjaciela, tak nie uważał, by było w porządku ciągnięcie za sobą dziewczyn, a później traktowanie ich jak powietrza. 

- Nie sądzisz, że w tym momencie to najmniej istotne? 

- Wyglądała, jakby chciała mnie zamordować - przyznał Jun i podniósł się na równe nogi. Jego dłonie spoczęły w kieszeniach sięgających do kolan spodenek. - Nie chcę skończyć w rowie zabity przez dziewczynę swojego przyjaciela. 

Wiedział, że zasługiwał na godniejsze warunki. 

- Porozmawiam z nią później - rzucił Soobin dla świętego spokoju. To nie był najlepszy moment by oznajmić starszemu, że sytuacja między nim a Yeji wcale tak pięknie się nie układała, jak wszyscy myśleli. 

Ostatnie, czego pragnął, to do tego wszystkiego dorzucić własne problemy. Nie mógł przecież wiedzieć, że gdyby tylko oznajmił Yeonjunowi o tym wszystkim, ten zdecydowanie ucieszyłby się. Chociaż czy człowiek, który z dnia na dzień żył by po prostu przeżyć, mógł odnaleźć szczęście w takich słowach? Czy było coś, co potrafiłoby wyprowadzić bruneta z otępienia? Na te pytanie nikt nie znał odpowiedzi. 

Heather || Yeonbin ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz