Simon & Adam

80 10 0
                                    

Adam nie był wielkim fanem pracy w korporacji, ale to nie tak, że pałał do niej jakąś szczególną nienawiścią. Nie przepadał za goniącymi go deadlineami i często pojawiającymi się nie wiadomo skąd nadgodzinami, ale naprawdę cenił, że nie musiał pracować w domu. To, że po opuszczeniu budynku firmy mógł zapomnieć o wszystkich kwestiach związanych z wykonywanym zawodem było pierwszą i zdecydowanie największą zaletą pracy, którą wykonywał od niemal ośmiu lat.


Uwielbiał też poczucie bezpieczeństwa, które dawała mu wypracowana dość dawno rutyna, uwzględniająca wyczekiwane, piątkowe wypady do klubów ze znajomymi. Coraz trudniej było im się zebrać całą paczką, większość jego kolegów założyła już rodziny i nie zawsze mieli czas żeby wyskoczyć wspólnie na piwo czy dwa, więc zdarzało się, że spędzał cały wieczór samotnie, czasem w towarzystwie nowopoznanego faceta. 

Zawsze był otwarty na nowe znajomości, których nawiązywanie szło mu znakomicie - bez oporów podchodził do intrygujących go klubowiczów zapraszając do tańca lub drinka, jednak utworzenie stałej relacji było dla niego znacznie większym wyzwaniem. Odnosił wrażenie, że ludzie biorą go za człowieka z głową wiecznie umieszczoną pośród chmur, przez co rzadko kiedy miał okazję pójść z tą samą osobą na więcej niż jedną randkę. Po przekroczeniu bariery dwudziestu pięciu lat doszedł do wniosku, że może to rzeczywiście coś z nim jest nie tak i zamiast poszukiwać stabilnego związku postanowił w pełni korzystać z życia spędzając udane w różnym stopniu noce z nieznajomymi.

Na taką upojoną noc liczył pewnego grudniowego piątku kiedy przy barze spotkał Martina, faceta, który był w jego typie tak bardzo, jak nikt wcześniej. Smukłe nogi, przechodzące w niesamowity tyłek i niezwykle szeroki uśmiech, widoczny nawet w oczach były tym, co podniecało go w partnerach. Bez chwili wahania postanowił zdobyć względy mężczyzny, oczyma wyobraźni już widząc go rozciągniętego na materacu z miną wyrażającą głęboką satysfakcję po wspólnie spędzonym czasie. Zadanie to okazało się być jednak znacznie trudniejsze, niż mogłoby się wydawać, a sam Martin nawet nie w połowie tak zainteresowany jak Adam. Kiedy ostatecznie opuszczali klub po północy, rozchodząc się w osobnych kierunkach, Małysz był niepocieszony, że nie udało mu się otrzymać nawet zwykłego całusa w policzek, ale jednocześnie pełen nadziei - w końcu w kieszeni ściskał karteczkę z numerem do ciemnowłosego, który wyglądał na zainteresowanego następnym spotkaniem.

Cała ta nadzieja została jednak rozbita w drobny mak kiedy sobotniego ranka Adam spojrzał na telefon i zobaczył odpowiedź od numeru podpisanego "hot Martin(i)".

"Przykro mi, nie mam pojęcia, kim jesteś. Ten cały Martin musiał dać ci zły numer telefonu, żeby cię zbyć."

(10:12) O rany, strasznie cię przepraszam, za tą wiadomość. To musi być dziwne uczucie, dostać w środku nocy jednoznaczne zaproszenie od nieznanego faceta.

(12:04) Nie przejmuj się. Nie, żeby coś takiego zdarzyło mi się wcześniej, ale muszę przyznać, że przeszły mnie dość przyjemne ciarki. Sprośne wiadomości naprawdę robią dobrą robotę jako gra wstępna.

To, co nastąpiło później było chyba największym zaskoczeniem w całym życiu Adama. Po raz pierwszy poznał kogoś, kto pociągał go samym umysłem i otwartym podejściem do życia. Po raz pierwszy godziny w pracy dłużyły mu się nie do piątku, a do siedemnastej każdego dnia, kiedy po ciężkim dniu mógł w końcu spędzić trochę czasu na SMS-owaniu czy rozmowie z Simonem, który wciąż, z sentymentu, zapisany był jako "hot Martin(i)". Niesamowite było to, jak potrafili nawzajem wyczuć swoje samopoczucie i zawsze znajdowali odpowiednie słowa, które trafiały prosto w sedno problemu, pomagając go rozwiązać szybciej niż potrafiłby to zrobić niejeden specjalista. W trochę ponad trzy tygodnie znacznie się do siebie zbliżyli, każdy dzień zaczynając od porannego "miłego dnia", kończąc na życzeniu sobie nawzajem dobrej nocy.

Historie na razOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz