Niko & Domen

93 15 13
                                    

Domen jeszcze nigdy nie zabiegał o niczyje względy. Pewnie, był młody i nie miał zbyt bogatego związkowego bagażu doświadczeń, ale to nie tak, że był całkiem niedoświadczony. Po prostu do tej pory to ktoś zawsze zagadywał go pierwszy. Jego licealna dziewczyna przejęła inicjatywę zapraszając go na potańcówkę, a chłopak, z którym spotykał się po zakończeniu szkoły przez kilka miesięcy wyrwał go w jednym z klubów, stawiając mu drinka. Dlatego, mimo rozległego researchu, nie do końca wiedział, co powinien zrobić.

W teorii wiedział, że ma dwie opcje: najpierw zaprzyjaźnić się z Finem, a dopiero potem liczyć na więcej, albo od razu dać do zrozumienia Kytosaho czego od niego chce. Obie opcje miały swoje wady i zalety, a Słoweniec nie był pewien, czy lepiej podjąć bardziej rozciągnięte w czasie przedsięwzięcie, czy działać szybko, ryzykując spłoszenie Niko. I zapewne rozdrabniałby się nad tym przez następny rok, gdyby nie to, że trwająca trzy miesiące przerwa w skokach się skończyła i trzeba było podjąć jakieś działania.

A przynajmniej tak postanowił w dzień przed wyjazdem na Letnie Grand Prix w Wiśle najmłodszy z braci Prevc, bo realizacja którejkolwiek z założonych taktyk okazała się niemożliwa. Nie dlatego, że Kytosaho nie przyleciał startować, ani bynajmniej dlatego, że niemożliwym było zaaranżować pobyt w hotelu i na skoczni tak, żeby drogi zauroczonego Słoweńca i nieświadomego Fina się przecięły. Cały problem polegał na tym, że Domen był jednym z tych ludzi, którzy dużo gadali, a niewiele robili.

Parę razy prawie podszedł do siedzącego na Ławce przed hotelem Fina w celu zaczęcia rozmowy chociażby o pogodzie, ale za każdym razem tchórzył, wycofując się w zacisze swojego pokoju. Po jednym z konkursów był nawet o krok od dołączenia do pijącego Niko przy barze, ale nawet buzujący we krwi alkohol nie był w stanie zagłuszyć tego spanikowanego, wewnętrznego głosu, który szepcząc najczarniejsze scenariusze związane z przypadkowym coming-outem powstrzymywał go od jakichkolwiek działań.

I tak, co dwa tygodnie kiedy odbywały się konkursy Domen toczył z samym sobą walki, nie mogąc dojść do konsensusu, co będzie dla niego lepszym rozwiązaniem. Z powodu paraliżującego strachu myślał nawet o tym, czy nie powinien porzucić całej akcji zanim rozwinie mu się druga osobowość, ale jedno spojrzenie na szeroki uśmiech Fina wystarczyło, żeby pozostać przy oryginalnej misji, która z każdym mijającym dniem stawała się coraz bardziej odległa.

Mimo rozterek Prevca wszechświat zdawał się być po jego stronie w akcji zdobywania serca Kytosaho, ponieważ podczas podróży na ostatnie letnie zawody w Klingenthal sprzęt fińskiej ekipy zaginął i bardzo prawdopodobne było, że nie uda im się wystartować w konkursie. I wtedy, pod wpływem chwili, Domen zaoferował, że pożyczy Niko to, co będzie pasować mu pod względem rozmiaru. Nie był to jego pierwszy raz, zdarzało mu się wspierać swoich kolegów już wcześniej, ale nigdy przedtem nie czuł się tak jak wtedy. Przez krótki moment, kiedy Fin dziękował mu za pomoc, a jego serce waliło tak mocno jakby w każdej chwili mogło wybić dziurę w jego klatce piersiowej, Słoweniec czuł się jakby mógł zrobić wszystko. I jeśli w taki stan wprawiło go zakochanie się w kimś to nigdy nie chciał porzucać tego uczucia.

Ten prosty gest był początkiem długich, choć błahych rozmów między nimi, nie tylko podczas zawodów różnego szczebla, ale też prywatnie. Prawie codziennie wysyłali sobie memy, a Prevc w końcu czuł się rozumiany. I chociaż nie można było mówić jeszcze o przyjaźni między nimi, to relacja, którą mieli, zaczynała ją powoli przypominać. Nieprzyzwyczajony do dzielenia się swoimi przemyśleniami Domen w końcu miał komu zwierzać się z problemów nie tylko z braćmi, ale też z federacją, która zdawała się w dziwny sposób faworyzować Timiego zamiast Prevca, mimo że medialne zamieszanie z trenerem było zdecydowanie winą tego pierwszego. Ze swojej strony Kytosaho lubił opowiadać o dziadkach, w szczególności babci, która mimo wieku świetnie odnajdywała się w świecie pełnym technologii i praktycznie co weekend wysyłała mu nowe przepisy do wypróbowania.

W połowie listopada, kiedy pucharowa rywalizacji powracała na dobre, Doemn czuł, że zna Niko już naprawdę dobrze. I nie chodziło tylko o rzeczy takie jak rozkład dnia czy ulubiony kolor, a raczej o charakter i osobowość, co sprawiało, że czasem przed dokonaniem jakiegoś wyboru zastanawiał się, co na jego miejscu zrobiłby Fin i dopiero wtedy podejmował decyzję. W jego towarzystwie zaczynał czuć się bardzo pewnie i bezpiecznie, co pozwoliło mu w końcu zdobyć się na odwagę i zacząć realizować plan roboczo nazywany "Jak sprawić, żeby najprzystojniejszy skoczek narciarski ever zaczął się za mną oglądać, bo spodobał mu się mój tyłek".

Podjęcie działań nie było łatwe, ale zdecydowanie prostsze niż w lipcu, kiedy nie był w stanie zamienić nawet słowa z Kytosaho. Wtedy przez dwa i pół miesiąca nie osiągnął nic, a teraz, po upływie ledwie trzech tygodni zdążył już dwa razy zaprosić przyjaciela na piwo, podczas wyjścia rzucając liczne aluzje co do tego, gdzie chciałby skończyć po wspólnym piciu (definitywnie chodziło mu o łóżko, ale bynajmniej nie jego własne). Fin zdawał się jednak nie wyłapywać tych szczególików, dlatego Słoweniec postanowił, że podczas zawodów w Ruce wykona bardziej zdecydowany ruch. Myślał o czymś odważnym jak próba przejścia po balkonach i rozdarcie spodni na barierce tego należącego do Niko albo brawurowym przemoczeniu się do suchej nitki w śniegu i skierowaniu prośby o pomoc w rozgrzaniu do młodszego, jednak kiedy planował nie miał pojęcia, że nie będzie mógł zrealizować żadnego z tych pomysłów. I tym razem nie dlatego, że stchórzył. Po prostu po swoim skoku Kytosaho oświadczył się swojej dziewczynie, która powiedziała tak.

To było dla Prevca prawdziwym ciosem. Przez cały czas ich znajomości Niko nigdy nie wspomniał o tym, że ma dziewczynę, o planach zakupu pierścionka, ani o spektakularnym pomyśle, który z pewnością nie wpadł mu do głowy godzinę przed konkursem. Domen poczuł się zdradzony, jakby te wszystkie godziny rozmów nic nie znaczyły, a Kytosaho wcale nie traktował go jak przyjaciela. W chwili kiedy Fin, wciąż w pełnym rynsztunku uklęknął na jedno kolano przed swoją zaskoczoną wybranką Słoweniec miał wrażenie, że pękło mu serce. Nie wiedział, gdzie spojrzeć, jak pogratulować zaręczonym, więc po prostu uciekł z terenu skoczni.

Nie było to najrozsądniejsze, ale swój skok już w konkursie oddał, a że nie awansował do drugiej serii nie miał czego więcej szukać na Rukatunturi. Zaszył się w jednym z pobliskich barów, zamawiając drinka za drinkiem i licząc, że alkohol pozwoli mu choć na chwilę zapomnieć o upokorzeniu, które właśnie go spotkało. Nie wiedział, ile już wypił, ale z pewnością sporo, bo dobre dwie minuty zajęło mu rozpoznanie Artiego Aigro w mężczyźnie, który się do niego przysiadł. Chwilę spędzili w milczeniu, które w końcu przerwał Estończyk.

-Teraz, skoro już wiesz jak wygląda sytuacja, mogę oficjalnie powitać cię w klubie, Domen. Nie tylko tobie złamał serce.

______________________

Nie sądziłam, że powrócę kiedyś do tej historii, ale @majonez_winiary26 rozbudziła we mnie ochotę, toteż odbyłam sentymentalną podróż i jeszcze raz prezentuję Wam przygodę hotka-Demona.

Kiedy byłam młodsza zawsze bałam się, że złapie mnie "kryzys twórczy", dlatego kiedy jeszcze miałam "wenę" miałam w zwyczaju pisać dziesiątki rzeczy na zapas. Tylko w tym zbiorze mam jakieś 35 nieopublikowanych projektów, które powstały właśnie w tym celu, ale szczerze mówiąc nie wiem, czy się nie zmarnują. Najstarsze z nich jest jeszcze z 2018 roku (o matulu), a mój sposób pisania od tamtej pory zmienił się tak bardzo, że musiałabym chyba przepisać je na nowo żeby jakkolwiek pasowało do tego, co obecnie wrzucam. Ale nie żałuję niczego, zwłaszcza, że już nie potrzebuję robić zapasów, bo niezwykłą przyjemność sprawia mi pisanie dla Was na bieżąco. I z całego serca dziękuję, tu jesteście, bo może i znajduję frajdę w samym pisaniu, ale pisanie dla kogoś jest znacznie bardziej satysfakcjonujące.

Niestety moje ferie kończą się w ciągu najbliższych dwóch godzin i dziewięciu minut, jutro powracam do szarej rzeczywistości, stając twarzą w twarz z całym tygodniem próbnych matur, to będzie bolało.

Jak zawsze nie wiem, kiedy pojawi się coś nowego, ale jestem otwarta na propozycje, tymczasem trzymajcie się.


Historie na razOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz