Lellinger

106 10 2
                                    

Trenować skoki zacząłem naprawdę wcześnie, sam do końca nie pamiętam ile miałem lat. Cztery? Pięć? Może sześć? Nigdy tak naprawdę się nad tym nie zastanawiałem, pewna skokowa rutyna od zawsze była obecna w moim życiu, nieważne, co robiłem. Moi koledzy z klasy spędzali czas na wspólnych zabawach całymi dniami, ja więcej czasu spędzałem na skoczni niż z nimi. Oni zaczęli zarywać nocki grając w gry albo włócząc się po mieście, ja robiłem to aby nadrobić  zaległości ze szkoły, które powstawały podczas moich wyjazdów na zawody. Mając jakieś szesnaście lat popadłem w rutynę - skakałem, bo szkoda było mi zmarnować tyle lat treningów i dlatego, że właśnie tego ode mnie oczekiwano, kilka razy słyszałem ludzi mówiących o mnie jak o przyszłym multimedaliście. Czułem się z tym naprawdę dziwnie, ale wciąż robiłem swoje, nawet jeśli moja miłość do skoków wygasła gdzieś po drodze.

W pewnej chwili, sam dokładnie nie zauważyłem, kiedy to się stało, powołano mnie do kadry, która przygotowywała się na igrzyska olimpijskie w Sochi i moje życie zupełnie się zmieniło. Wszyscy moi znajomi kończyli osiemnaście lat, szaleli w klubach i czerpali z młodości pełnymi garściami, a ja wyciskałem z siebie siódme poty na treningach. To był naprawdę trudny moment w moim życiu, wątpiłem w skoki jak nigdy wcześniej. Zastanawiałem się, czy naprawdę to jest to, czemu chcę poświęcić swoje życie, co chcę robić zawodowo i naprawdę nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi. Dokładnie pamiętam to uczucie rozdarcia, byłem wśród zawodników wybranych jako najlepsi w kraju, zbliżały się igrzyska, a ja chciałem rzucić to wszystko i zrobić sobie przerwę.

Dużo nad tym rozmyślałem, można powiedzieć, że popadałem w pewnego rodzaju paranoję, gotowy porzucić całe swoje dotychczasowe życie, zapomnieć o wszystkich wyrzeczeniach i zacząć robić coś innego. Byłem wtedy na skraju ucieczki z domu, byle tylko zdobyć kilka dni na przemyślenie spraw bez kontaktu ze sportem, który sprawiał mi tyle cierpienia. Spakowałem plecak i jednego wieczoru kiedy moich rodziców nie było w domu, po prostu wyszedłem. Wsiadłem w jakiś autobus i pojechałem do Monachium, gdzie zatrzymałem się w jednym z hoteli, czy też raczej rzuciłem rzeczy do pokoju i poszedłem do baru zatopić swoje myśli w alkoholu. To był mój plan, zapomnieć choć na chwilę o goniących mnie zmartwieniach i przemyśleć wszystko na świeżo, o ile na kacu da się w ten sposób myśleć.

I rzeczywiście, tego wieczoru zapomniałem o wszystkich swoich troskach, ale bynajmniej nie przy pomocy kolorowych drinków czy nawet czystej wódki, o nie. Odpowiedzialny za mój niezwykły stan był samotnie siedzący przy jednym ze stolików ciemnowłosy mężczyzna. Widziałem jego wzrok, utkwiony w zabawnym kieliszku, a cienie na jego twarzy sprawiały, że wyglądał na niezwykle tajemniczego, wręcz nieosiągalnego. Dlatego też do niego podszedłem. Zastanawiając się nad tym teraz, to mogła być najbardziej szalona i jednocześnie najlepsza decyzja w moim życiu. Szalona, bo nie wiedziałem, kim on jest. Mógł być zwykłym facetem po trzydziestce, ale równie dobrze czekającym na ofiarę mordercą. Najlepsza, bo między nami momentalnie zaiskrzyło.

Stephan okazał się nie być mordercą, a jedynie pełnym pasji, szukającym inspiracji artystą, obok którego czułem się jak jeszcze nigdy. Byłem cały spięty, chcąc wypaść jak najlepiej, co w kontaktach z nieznajomymi nie jest u mnie często spotykane, a jednocześnie rozluźniony i zrelaksowany. Przez kilka następnych godzin po naszym pierwszym spotkaniu, kiedy gapiłem się w ekran telefonu, licząc na SMS-a lub połączenie przychodzące od mojego nowego znajomego miałem wrażenie, jakbym zrobił z siebie totalnego głupka. Byłem pewien, że przez cała rozmowę niezbyt dyskretnie przyglądałem się jego oczom, próbując odgadnąć ich kolor, jednocześnie podtrzymując rozmowę na chyba najbardziej banalny możliwy temat - pogoda na przełomie lata i jesieni. Po nieprzespanej ze stresu nocy i dłużącym się poranku byłem pewien, że moja szansa na spotkanie jeszcze choć raz tego niezwykłego człowieka została zaprzepaszczona.

Historie na razOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz