The Mixed feelings

104 5 0
                                    

*wybaczcie, to to samo co wrzuciłam wczoraj, ale przez przypadek skasowałam całą część, więc ciesząc się, że zapisałam to jeszcze w innym miejscu wstawiam jeszcze raz*

Igrzysk olimpijskich wyczekuje każdy. Nie tylko kibice, którzy przez kilkanaście dni mogą emocjonować się ukochanymi dyscyplinami, ale przede wszystkim zawodnicy, którzy przez cztery długie lata przygotowują się do tej imprezy. I kiedy w końcu nadchodzi sądny dzień można by zakładać, że wszyscy dadzą z siebie sto dziesięć procent, żeby zapisać się złotymi literami na kartach historii. Żyjemy jednak w czasach, gdzie to nie do zawsze jest możliwe.

Niektórzy, mimo życiowej formy tracą swoją szansę na wywalczenie medalu nie ze swojej winy - szalejący po świecie COVID wciąż zbiera swoje żniwo i sprawia wrażenie, jakby na stałe zadomowił się w kobiecej kadrze skoczkiń narciarskich. Bo jak inaczej można wytłumaczyć, że ta sama choroba dwa razy bezlitośnie zmiażdżyła marzenia jednej dziewczyny, która tak wiele poświęciła dla skoków? Nawet jej rywalka, ale też przyjaciółka Sara, choć sama często mówiła o swoim pechu na imprezach mistrzowskich, nie była w stanie wyobrazić sobie, co działo się w głowie Austriaczki.

 Po otrzymaniu ostatecznego potwierdzenia, że wyjazd Marity do Pekinu jest niemożliwy, kobiety spędziły ponad godzinę na wideo rozmowie i nawet fakt, że musiały wspomagać się różnymi internetowymi słownikami żeby w ogóle się porozumieć nie był w stanie zaburzyć tej dziwnej nici porozumienia, która powstała między nimi w Rasnovie, ponad rok temu. Dlatego kiedy młodsza dowiedziała się o dyskwalifikacji Sary poczuła, jakby serce pękło. Owszem, kibicowała przede wszystkim swoim kolegom i koleżankom z kadry podczas konkursu mikstów, ale uważała, że nikt nie zasługuje na coś takiego podczas najważniejszej imprezy czterolecia.

 Widok płaczącej Sary, do której niedługo potem dołączyły załamane Daniela, Katharina, Anna i Silje złamał jednak serce nie tylko siedzącej w domu Kramer, ale także innym członków ich drużyn, w szczególności pewnemu Japończykowi. Kiedy tylko dowiedział się, co spotkało Takanashi przysiągł przed samym sobą, że zrobi wszystko, aby wywalczyć dla niej medal, w końcu czego nie robi się dla swojej dziewczyny? I choć starał się z całych sił, nie zważając na ryzyko lądował w pobliżu rekordu skoczni z ocenianym na dziewiętnaście punktów telemarkiem nie udało mu się zdobyć wystarczającej ilości punktów, aby zapewnić drużynie podium. Wierzył, że mógł to rozegrać lepiej, może odepchnąć się sekundę później od belki i może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej. I kiedy skoczył Mackenzie, a nota Kanady okazała się o ponad osiem punktów wyższa niż Japonii z miną winowajcy spojrzał na Sarę.

 —Nie dałem rady zdobyć dla ciebie tego medalu kochanie. Przepraszam.—powiedział z czułością obejmując Sarę ramieniem w pocieszającym i jednocześnie obronnym geście, za co zarobił od kobiety karcące spojrzenia

—Razem powinniśmy byli zapracować na ten medal, to nie twoja wina, że nam się nie udało. I nie, nie zamierzam mówić, że to ja wszystko zepsułam.—dodała, widząc, że Ryoyu chce dorzucić swoje trzy grosze—W końcu wszyscy jesteśmy jedną drużyną i dzisiaj dzielimy się odpowiedzialnością, prawda?

Zgoła odmienne nastroje panowały w ekipie Kanady, której pięć dyskwalifikacji zdawało się nie przeszkadzać. Nie ma się jednak czemu dziwić, medalu olimpijskiego nie zdobywa się codziennie, a dla tej drużyny było to absolutnie nowe uczucie. Szczególnie dziwnie przed swoim skokiem czuł się Mackenzie, który jeszcze nigdy nie znajdował się w takiej sytuacji. Ba, w tamtej chwili nie pamiętał nawet, czy kiedykolwiek w ogóle skakał w konkursie drużyn mieszanych, o skoku w końcu stawki nawet nie mówiąc. Ale udało mu się, uspokoił pędzące serce, wziął głęboki oddech, a potem skoczył. Wystarczająco daleko na brązowy medal.

 Z resztą żadna z drużyn, które w tym przedziwnym konkursie znalazły się na podium, nie ukrywała swojej radości. Nawet Timi, który po ostatnim skoku Petera zdobył się jedynie na powściągliwy uśmiech, w pokoju stał się zupełnie innym człowiekiem. Śmiechom zarówno u Słoweńców jak i Rosjan nie było końca, a to, jakim cudem nikt z nich nie skończył na noc w wannie pozostanie chyba nigdy nie rozwiązaną tajemnicą, która na zawsze pozostanie w Zhangjiakou.

 Noc w wannie, a raczej pod prysznicem spędziła za to Katharina Althaus, która chyba była najbardziej rozbita swoją dyskwalifikacją. Czuła się winna temu, że Niemcy nie zakwalifikowali się nawet do finałowej ósemki. Byli nawet gorsi od Polaków, u których poziom kobiecych skoków był niemal nieistniejący! Nie pomagały słowa otuchy wypowiadane przez równie smutnego, ale zawsze wspierającego Karla. Nawet Selina, której nikt nigdy wcześniej nie widział smutnej nie była w stanie zachować pozorów, że nie przejmuje się tym tak bardzo. I choć starała się pocieszyć starszą koleżankę nie była w stanie dotrzeć do zrozpaczonego serca Kathariny. Constantin nawet nie próbował do niej podchodzić. Był tak wściekły, jak chyba nie zdarzyło mu się być od jakichś piętnastu lat kiedy kolega w szkole złamał jego ulubioną kredkę z Batmanem. Mimo że wiedział, że jego złość nie jest skierowana przeciwko Althaus wiedział też, że w jej towarzystwie wybuchnie i wolał oszczędzić jej dodatkowych wyrzutów, które i tak nie miały sensu. Bo teraz już nic nie miało dla niego sensu.

 I dlatego właśnie Katharina spędziła całą noc pod prysznicem płacząc. A kiedy następnego dnia rano jakaś miła Chinka na stołówce spytała o jej czerwone i podkrążone oczy Niemka zdobyła się tylko na smutny uśmiech.

 —Life can be very unfair.—powiedziała tylko i odeszła, nie siląc się nawet na trzymanie uniesionej głowy

Bo do domu wracała nie z tarczą, mimo indywidualnego srebra, ale na tarczy.

________

A ja chciałam tylko zobaczyć statystyki, a nie od razu usuwać...

Historie na razOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz