[Perspektywa Tim’a]
Kiedy Toby odchodził, na chwile zatrzymałem na nim swój wzrok. Dziwnie czułem się z faktem, że uśmierciłem kobietę, którą kiedyś kochałem. Ale ona mnie zraniła. Zostawiła mnie dla kogoś innego, a jeszcze kilka dni temu tak dobrze nam ze sobą było. Nie wiedziałem, co o tym myśleć, a zwłaszcza co myśleć o ostatnim zachowaniu Toby’ego. Wyglądało to, jakby martwił się o mnie i starał pocieszyć, mimo tego ile nieprzyjemności mu sprawiłem. On był naprawdę dobrą osobą…
-Ej, Tim- z rozmyśleń wyrwał mnie głos Brian’a, który nagle do mnie podszedł- Gdzie byliście?
-No dostaliśmy zlecenie na Anne…- mruknąłem zgodnie z prawdą.
Spojrzałem na twarz brata. Wyglądał na zaskoczonego i zdezorientowanego. Uniosłem jedną brew.
-Na twoją dziewczyne?- odezwał się w końcu.
-No tak, a znasz inną? I właściwie, byłą dziewczyne, w nocy mnie rzuciła.
-Czaje… Słuchaj, pomógłbyś mi? Jack chciał żebym pomógł mu założyć szafkę, a nie za bardzo mam jak z tą ręką.
No tak, kilka dni temu Brian nieźle obił sobie ręke. Wlazł na drzewo, noga mu się omsknęła i zleciał prosto na prawy nadgarstek. Cud, że nic sobie nie złamał. Pokiwałem głową, że się zgadzam i we dwójkę weszliśmy do Posiadłości. Pokój Jack’a znajdował się na 1 piętrze, więc dojście tam nie zajęło nam jakoś dużo czasu. Bezoki chłopak siedział na łóżku, przeglądając coś w internecie. Był za niski, aby ją założyć samodzielnie, więc musiał poprosić kogoś aby mu pomógł. Jego najlepszego kumpla, Jeff’a, chwilowo nie było w Posiadłości, więc zwrócił się do najbliższej, wyższej od niego osoby.
-Hej Jack- przywitałem się, wchodząc do pokoju- Jak tam?
-O, cześć chłopaki- oderwał się od telefonu i spojrzał na nas- A w porządku jest, nie narzekam.
Tak, Jack widzi. Dostał taki dar od Slendera, więc czytanie czy choćby fotografia, jego wielka pasja, nie sprawiały mu problemu. Wciąż gawędząc z przyjacielem, podnieśliśmy szafkę i zawiesiliśmy ją na wskazanej ścianie. Chwilę jeszcze u niego posiedzieliśmy, w końcu wyszliśmy i wolnym krokiem pokierowaliśmy się do naszych sypialni. Brian stwierdził, że pójdzie trochę odpocząć do siebie i zostawił mnie samego. Nie miałem pojęcia co ze sobą zrobić. Zdecydowałem się na spacer. Szybko zmieniłem ciuchy i wyszedłem przed Posiadłość. Zbiegając ze schodów, prawie wpadłem na Puppet’a.
-Wybacz- mruknąłem cicho i poszedłem w swoją stronę.
Zastanawiałem się, gdzie iść. W końcu zdecydowałem się pójść nad jezioro. Szybko wyciągnąłem z kieszeni papierosa i włożyłem go do ust, zapalając. Wiem że nie powinienem palić, wszyscy mi to mówią, ale niestety jest to mój nałóg. Sam tego nie lubie, ale cóż poradzić? Wolnym krokiem ruszyłem w umyślonym sobie wcześniej kierunku. Otoczenie wyglądało przepięknie. Wszędzie leżały liście, które spadły z drzew, a niebo było błękitne. To aż dziwne jak na tą pore roku. Przyspieszyłem kroku, momentami oglądając się za siebie. Po niedługim spacerze dotarłem nad niewielkie jeziorko, otoczone lasem. Było tam pięknie.[Perpsektywa Toby’ego]
Gdy odprowadziłem Helena do Ojca, poszedłem do swojego pokoju. Nie bardzo miałem co robić, więc położyłem się na łóżko i zmrużyłem oczy, Stwierdziłem, że przez moment się prześpię. Z zaśnięciem nie miałem problemu, poszło dość szybko. Po 10 minutach niewinnie spałem. Miałem dość ciekawy sen. Siedziałem na krześle w jakimś ciemnym pokoju oświetlonym jedynie jedną, mrugającą żarówką. Nie byłem związany, ale mimo tego nie mogłem się ruszyć. Słyszałem gruby, męski głos szepczący coś, jednak nie do końca wiem co. Możliwe, że było to w języku, którego nie znam. Obróciłem głowę w lewo i zobaczyłem kogoś, kto również siedział na takim samym krześle i wpatrywał się w przestrzeń przed nim. Tym kimś był Tim! Chciałem go jakoś zaczepić, żeby na mnie spojrzał, ale zdolność mowy również została mi odebrana. W końcu starszy kolega również na mnie spojrzał. Siedzieliśmy i wpatrywaliśmy się w siebie, póki nie usłyszałem jakiegoś huku. Wtedy się obudziłem. Zerwałem się jak oparzony. Ten sen był znacznie dziwniejszy niż jakikolwiek, który miałem w ostatnim czasie. Stwierdziłem, że pójdę do Slender’a, on często tłumaczył jakieś sny. Otworzyłem drzwi i omal nie padłem na zawał przez stojącego przy nich Helen’a.
-Helen, na miłość boską!- oparłem się o ściane oddychając z ulgą- Nie strasz mnie tak, co?
-No dobra, przepraszam- zaśmiał się chłopak- Usłyszałem że wstajesz jak przechodziłem, więc stwierdziłem, że trochę cie postraszę.
-No to ci się udało- mruknąłem- Poszedłbyś ze mną do Szefa? Mam z nim trochę do pogadania.
-Jasne, chodźmy- uśmiechnął się i powoli ruszyliśmy na górę.
Dotarliśmy do biura Ojca, cicho zapukałem. W głowie usłyszałem Slenderowe ,,Zapraszam”. Popchnąłem drzwi i wraz ze starszym kolegą weszliśmy do środka.
-Co was sprowadza, chłopcy?- Ojciec siedział za biurkiem spoglądając w treść jakiejś grubej książki.
-Właściwie, chciałbym żebyś pomógł mi zrozumieć sen, który miałem przed chwilą…- określiłem się- Miałbyś chwile?
-Jasne, usiądźcie- wskazał dłonią na krzesła po drugiej stronie biurka i zamknął książke, wcześniej wkładając między kartki zakładkę.
Zgodnie z poleceniem, wraz z Helenem usiedliśmy na krzesłach. Slender skrzyżował palce i położył dłonie na blacie biurka.
-Więc słucham- jego blada, pusta twarz miała „wyraz”, jakby oczekiwał.
Opowiedziałem mu jak wyglądał cały sen. Widziałem, że Helen przysłuchuje mu się zaciekawiony, a Szef tylko kiwał głową ze zrozumieniem. Gdy skończyłem opowiadać, skrzyżowałem ręce na piersi i wbiłem wzrok w roślinę, stojącą za Ojcem. On tylko westchnął.
-Obawiam się…- zaczął- Że to może mieć głębsze przesłanie…/ 856 słów, pozdrawiam xD /
CZYTASZ
{ My cute waffle } Ticcimask
Romance{ Ta dwójka nigdy za sobą nie przepadała. Starali się siebie unikać, jednak mieszkając pod jednym dachem w sąsiednich pokojach, jest to dość trudne zadanie, a gdy już zaleźli sobie za skórę, działo się istne piekło. Przez obu przemawiała okropna nie...