× Rozdział 7 ×

493 31 19
                                    


[Perspektywa Tim'a]

            Usiadłem na ławeczce stojącej na brzegu jeziora. Popołudniowe słońce odbijające się w tafli wodnej wyglądało przecudownie. Spokojny wiatr poruszający wodą tylko dodawał temu widokowi uroku. Przekręciłem się
i ułożyłem na ławce na plecach. Obserwowałem delikatnie poruszające się gałęzie. Nagle powiało trochę mocniej. Podniosłem się z ławki i zapiąłem kurtkę, lekko drżąc z zimna. Zerknąłem na niebo. Widocznie zbierało się na deszcz. Trochę zawiedziony zmianą planów zacząłem iść w stronę Posiadłości. Droga dłużyła mi się niemiłosiernie, nie miałam ochoty wracać do domu. Nie wiem dlaczego, może zwyczajnie nie wiedziałem co ze sobą zrobić we własnym pokoju. W końcu na horyzoncie ujrzałem Posiadłość. Wolnym krokiem wszedłem do środka, w przedpokoju odwieszając kurtkę do szafy i zdejmując buty. Wbiegłem po schodach. Ze swojego pokoju wychodził właśnie Ben. Kiedy mnie zauważył, zatrzymał się i poczekał aż do niego podejdę.

-Cześć stary- uśmiechnął się, wystawiając ręke aby zbić ze mną piątke- Jak tam?

-No hej- odwzajemniłem gest- No niby w porządku, ale obawiam się, że nie będę miał co ze sobą zrobić.

-Jeśli chcesz możesz do mnie wpaść i w coś pograć- zaproponował.

-Wiesz, nie do końca lubię grać w jakiekolwiek gry, ale dzięki za propozycje.

         Ben zawsze starał się być miły dla mieszkańców Posiadłości. Był chyba najbardziej przyjaznym mieszkańcem tego miejsca, zaraz po moim bracie, który właściwie nie skrzywdziłby muchy.

-No dobra, ale jakbyś zmienił zdanie to zapraszam- powiedział idąc w swoją strone- Ide do kuchni, chcesz coś?

-Przyniesiesz mi sernik, jeśli będzie?- odwróciłem w jego kierunku głowę.

-Się wie, szefie- zaśmiał się i poszedł na dół.

          Ja natomiast doszedłem do końca korytarza i wszedłem do swojej sypialni. Położyłem się na łóżku, rozluźniając mięśnie. Nie wiedzieć czemu, ostatnio bywam strasznie spięty. Przymknąłem oczy, jednak dość szybko je otworzyłem, gdy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. W progu stał mój elfi przyjaciel. W dłoni trzymał talerzyk z 2 kawałkami sernika.

-Gdzie ci położyć?- zapytał, patrząc na mnie.

-Przy telewizorze- poleciłem mu, znów zamykając oczy.

        Słyszałem jak idzie do regału naprzeciwko łóżka na którym leżałem i odkłada na nim naczynie. Potem wyszedł, cicho się żegnając. Niechętnie się podniosłem, jednak po serniczek warto. Uwielbiałem ten wypiek. Sam co prawda piec nie umiem, jednak Jack oraz Brian zawsze służą pomocą. Zabrałem się za jedzenie, po czym wróciłem na łóżko, lekko przysypiając. W końcu, sen pochłonął mnie doszczętnie.

{ My cute waffle } TiccimaskOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz