[Perspektywa Toby'ego]
Nie wiedziałem, co się ze mną działo. Łaziłem jakiś taki, nie wiem... Zmęczony? Wyczerpany? Nie chciałem, żeby odbiło się to też na Timie, więc nie powiedziałem mu od razu – po prostu nie chciałem go zbytnio martwić. Ale, no tak, on musi wiedzieć o wszystkim. Zasnąłem w jego ramionach. Szczerze, było to bardzo przyjemne i wygodne. Co prawda, denerwowałem się trochę, ale w sumie, przecież już kiedyś spaliśmy we dwóch. Przebudziłem się jakiś czas później, delikatnie odwróciłem głowę, czując kogoś lub coś leżące za mną i spostrzegłem się, że Tim wciąż śpi, wtulony w moje plecy. Cicho pochrapywał. Moje policzki stały się zaróżowione na jego moment – dlaczego tak się dzieje?! Starałem się nie ruszać, aby go nie obudzić. Nasze dłonie były splecione, a on jedną nogą oplatał moje nogi. Mam nadzieję, że nikt nie wparował do pokoju, gdy obaj spaliśmy. Jakoś dałoby się wytłumaczyć, ale zawsze lepiej tego uniknąć, czyż nie?
- Toby? – usłyszałem znajome mruczenie tuż za sobą – Nie śpisz?
- Nie śpię, nie śpię – zapewniłem i delikatnie puściłem jego dłoń, aby przekręcić się twarzą do niego – A ty byś chyba jeszcze pospał, co? – zaśmiałem się cicho, widząc jego lekko zmęczony i zdezorientowany wyraz twarzy.
- Może trochę – oparł czoło o moje ramie i przymknął oczy.
Przy okazji objął mnie mocniej i do siebie przysunął.
- Ale wiesz, że trzeba będzie wstać? – zagadałem – Slender w każdej chwili może wymyślić sobie misję – słysząc ostatnie zdanie cicho prychnął, na co zachichotałem.
- Niech Briana wyśle, jak już kogoś musi – mruknął – Leż, póki możemy.
- Skoro chcesz – uśmiechnąłem się, objąłem go wokół szyi i zacząłem głaskać po głowie.
Po chwili to głaskanie zmieniło się w zabawę jego włosami. Przydługa grzywka, delikatnie łaskocząca moją szyję była wręcz idealna do takiej zabawy. Ale chwilowo była średnio dostępna, więc musiałem zadowolić się czymś innym. Nagle usłyszałem dźwięk wibracji. Tim oderwał się ode mnie i spojrzał na swój telefon. Chwycił go, odczytał wiadomość i się zaśmiał.
- Brian się martwi, gdzie jesteśmy i czy żyjemy – powiedział, spoglądając mi w oczy – Chyba plan leżenia musimy przenieść na kiedy indziej.
- Ehh, no dobra – mruknąłem i odsunąłem się trochę od Tima, który zaczął wstawać.
Kiedy obaj już staliśmy, podszedłem do niego i poprawiłem mu potarganą grzywkę. Uśmiechnął się i położył mi dłonie na biodra.
- No dobra, chodźmy już – zaproponował, chwytając mnie za rękę – Bo jeszcze zacznie gryźć.
Zaśmiałem się i wydreptaliśmy z pokoju. Wolnym, spokojnym krokiem zeszliśmy na dół, gdzie czekał na nas Brian.
- No ileż można czekać? – mruknął, kiedy nas zobaczył – Slender chce nas do lasu wysłać.
- A to po co znowu? – zainteresowałem się.
- Nie wiem, mamy się do niego zaraz przejść – wzruszył ramionami chłopak w żółtej bluzie – Chodźmy.
We trzech znowu weszliśmy po schodach. Już nie mógł czekać na nas na górze, co? Zapukaliśmy do gabinetu Operatora i bez chwili czekania weszliśmy do środka. Jak zwykle siedział za biurkiem, na którym leżała książka z zaznaczoną stroną, na której skończył czytać.
- Usiądźcie, chłopcy – wskazał dłonią na 3 krzesła stojące przed nim.
- Postoję – uznał Tim, odsuwając mi krzesło, na którym usiadłem.
- Sprawa wygląda następująco – odezwał się, wyciągając spod biurka jakąś mapę – Tutaj macie mniej więcej pokazany cały obszar naszego lasu. Helen ostatnio doniósł mi o tajemniczo wyglądającej dziewczynie, przechadzającej się w tej okolicy – wskazał palcem na okolicę czegoś, co chyba jest chatką, patrząc na legendę – Moglibyście się tam przejść i zbadać teren?
- Chyba nie bardzo mamy wybór – westchnąłem cicho – Niech będzie.
- Dziękuję – rzucił krótko – Zacznijcie się pakować.
Wszyscy zgodnie kiwnęliśmy głowami. Ja i Brian wstaliśmy z krzeseł i wyszliśmy z gabinetu. Tim na moment jeszcze został, pewnie chciał coś załatwić ze Slenderem. Poinformowałem starszego kolegę, że idę się już zbierać i zacząłem zbiegać po schodach. Mam nadzieję, że nie będzie to żadna zbyt poważna misja...
CZYTASZ
{ My cute waffle } Ticcimask
Romans{ Ta dwójka nigdy za sobą nie przepadała. Starali się siebie unikać, jednak mieszkając pod jednym dachem w sąsiednich pokojach, jest to dość trudne zadanie, a gdy już zaleźli sobie za skórę, działo się istne piekło. Przez obu przemawiała okropna nie...