[Perspektywa Tim'a]
Kiedy usłyszałem zadanie od Operatora, myślałem, że się przesłyszałem. Wlepiłem oczy, lekko napełnione strachem w jego biała twarz bez wyrazu.
-Co proszę?- wydukałem z siebie.
-Wiem, że trudno w to uwierzyć- powiedział, wzdychając- Ale od tego zależy życie Puppeteer'a. Nie był ostrożny na tyle, aby pozostał niezauważony. Trzymają go w zakładzie psychiatrycznym Cornweel, sam niestety wydostać się nie może.
-Ale Cornweel ma najlepszą obstawę w całym kraju, to prawie, że samobójstwo!- wciąż miałem nadzieję, że Slender sobie żartuje- Ale dobrze, pójdę tam, bo mam rozumieć, że nikogo innego nie wyślesz.
-Możesz wziąć kogoś ze sobą, jeśli chcesz- powiedział Slender.
-Nikogo nie będę narażał- wzruszyłem ramionami- Pójdę sam. Uda mi się...- dodałem już w myślach- Musi się udać...
-Wyrusz najlepiej pod wieczór, abyś dotarł tam na godzinę 21:30, wtedy mają zmianę obstawy i chwilowo nikt nie pilnuje- powiedział Kierownik, kierując swój „wzrok" na mapę, po czym wskazał palcem jakąś trasę- Tędy będzie najszybciej.
Spojrzałem na trasę wskazywaną przez niego. Prowadziła trasą blisko jeziora. Przynajmniej będą ładne widoki, czyż nie? Już miał mnie odprawiać do pokoju, gdy zatrzymał mnie jeszcze na moment.
-Aha, jeszcze jedno...- odchrząknął- Zadbaj o to, aby NIKT nie dowiedział się o tej misji- powiedział, naciskając na słowo „nikt".
Pokiwałem głową, aby zapewnić go, że będę milczał. Wyszedłem z jego gabinetu w dziwnym humorze. Nie do końca wiedziałem, co mam myśleć o tej misji. Nastawiłem się na to, że może coś mi się stać, a równie dobrze mogą mnie tam zamknąć. Z kłębkiem myśli w głowie zszedłem piętro niżej i po cicho wróciłem do swojej sypialni. Nie musiałem czekać długo, a usłyszałem pukanie do drzwi.
-Proszę!- powiedziałem głośniej, szukając czegoś w jednej z szafek mojego pokoju.
Zanim się zorientowałem, do mojego pokoju wparował Jeff. Rozejrzał się po pokoju, a w końcu dostrzegł mnie grzebiącego w meblu.
-Tu jesteś!- powiedział, jakby ucieszony, że mnie widzi- Robisz coś może wieczorem?
-Umm...- zająknąłem się- Tak, a co?
W odpowiedzi wyciągnął zza pleców flaszkę czystej wódki, pomachał nią lekko i uśmiechnął się do mnie, jakby chciał zapytać „chlejemy?". Aż chciało się przytaknąć...
-Niestety, nie mogę- mruknąłem- Zakładam, że nie poczekasz choćby do jutra?
-Zgaduj- fuknął- Niestety, to poczekać nie może.
-No to przykro mi, nie napijemy się razem- mruknąłem do niego melancholijnie.
-Twoja strata!- zaśmiał się i wrócił do swojego pokoju.
-Dziwna istota- parsknąłem cicho pod nosem i wróciłem do przeszukiwania szafki.
W końcu znalazłem to, czego chciałem. Sztylet, który jako pierwszy dostałem od Slenderman'a. Podobno ma jakieś magiczne właściwości, ale nie za bardzo chce mi się w to wierzyć. Po cichu schowałem go do plecaka, który miałem ze sobą brać, a ten wsunąłem pod łóżko. Dalej, nie miałem pojęcia, co mam ze sobą zrobić. Usiadłem więc na fotelu, chwyciłem pilot od telewizora i włączyłem pierwszy lepszy kanał.
=.=.=.=.=.=.=.=.=.=.=.=.=.=.=.=.=.=.=.=.=
Powoli zbliżała się godzina mojego wyjścia. Szybko przebrałem się w „robocze" ciuchy, zamknąłem pokój na klucz od wewnątrz i wylazłem na dwór przez okno. Przy Rezydencji szedłem jeszcze powoli i cicho, bo możliwe, że ktoś jeszcze się tam kręcił. Kiedy przyszło mi zejść z góry, przyspieszyłem tempa i prawie, że biegłem. Zerknąłem na zegarek, który miałem na nadgarstku. Wskazywał godzinę 21:03, więc do zmiany „warty" na pewno się wyrobię. Już po 20 minutach byłem na miejscu. Zawsze ciekawiło mnie, jakim cudem Rezydencja pełna morderców, często nawet nie-ludzi, która znajduje się tak blisko najlepszego zakładu psychiatrycznego w kraju, a jeszcze nie została odnaleziona. Operator działa cuda. Zerknąłem na mapę, którą dał mi Slender. W zaznaczonym pokoju na 3 piętrze miał znajdować się Puppeteer. Starałem się znaleźć najlepsze wejście tam, które również byłoby dobrą drogą ucieczki. Po cichu obszedłem budynek. W jednym pokoju, właśnie na 3 piętrze, rozlegało się jasne światełko, zapewne pochodzące z oczu Puppet'a. Zerknąłem na zegarek – 21:28. Pora iść!
CZYTASZ
{ My cute waffle } Ticcimask
Romance{ Ta dwójka nigdy za sobą nie przepadała. Starali się siebie unikać, jednak mieszkając pod jednym dachem w sąsiednich pokojach, jest to dość trudne zadanie, a gdy już zaleźli sobie za skórę, działo się istne piekło. Przez obu przemawiała okropna nie...