Jasny zarys błyskawicy pojawił się na granatowym niebie. Krople prześcigiwały się na szybie, a z rynn spływały obficie krople piątkowego deszczu. Wiatr kołysał drzewami, które wyglądały, jakby ledwo trzymały się ziemi. Domek lekko tłumił odgłosy burzy, jednak okna ukazywały ją w całej okazałości. Człowiek na co dzień nie dostrzega, jak potężnym żywiołem jest natura. Uśpiona nie budzi zaniepokojenia, natomiast w swej całej okazałości budzi grozę.
Dwa małe jeże schowały się pod krzakiem, trzęsąc się z zimna, ale postanowiły schować się w starym, wiklinowym koszyku. Uśmiechnęłam się pod nosem i pociągnęłam łyk zielonej herbaty, ogrzewając dłonie o kubek. Oparłam głowę o ramię Zayna, który namiętnie klikał coś w swoim laptopie. Zerknęłam na niego kątem oka. W pełni skupiony zagryzał dolną wargę i pocierał swoją prawą brew. Kilka kosmyków jego kruczoczarnych włosów spadło mu na czoło. Z trudnością powstrzymałam się od odgarnięcia ich, aby nie zburzyć tego artystycznego nieładu. Zmarszczył brwi i kilkukrotnie nacisnął przycisk myszki, która prawdopodobnie odmawiała mu posłuszeństwa. Zaklął cicho, a ja zaśmiałam się.- No co? - podniósł na mnie wzrok spod swoich zmrużonych brwi.
- Nic. - posłałam mu ciepły uśmiech i ciaśniej przytuliłam się do jego ciepłego ramienia - Obserwuję cię tylko.
- Podziwiasz - uśmiechnął się łobuzersko, ukazując rządek swoich białych prostych zębów - Może chcesz autograf? Poczekaj znajdę długopis - odwrócił się, przeszukując swoją torbę na laptopa, a ja lekko kopnęłam go w kostkę.
- Jak chcemy uwiecznić ten moment? Gdzie chciałabyś mieć moje piękno pismo? - westchnął teatralnie - Dopiszę też, że czasem w nocy się ślinisz.
- Słucham? - prychnęłam - Wolę się czasem obślinić niż budzić każdego swoim chrapaniem! Jesteś gorszy od mojego dziadka! Dziś myślałam, że zrzucę cię z łóżka - wymamrotałam i oparłam kostki o drewnianą ławę. - Chyba trzeba było to zrobić.
- Ale skoro to ty odczuwasz dyskomfort związany ze spaniem ze mną, to ty powinnaś się z niego ewakuować. Przy łóżku leży przecież dość puchaty dywan, cieplutko i miękko. Ta kanapa też nie jest zła. Testowaliśmy ją co prawda inaczej, ale do spania też się powinna nadawać. - mrugnął do mnie, po czym zdjął laptopa ze swoich kolan, kładąc go na ławie i upił łyk swojej kawy z niebieskiego kubka.
- Jest po osiemnastej, a ty pijesz kawę? Dobrze wiesz, że potem nie zaśniesz. - przechyliłam głowę, wdrapując się na jego kolana i ulżyłam swoim pragnieniom, odgarniając jego grzywkę do tyłu. - Poza tym, czarna? Jak możesz to pić! Jest cholernie gorzka, a ty raczej wolisz słodkie rzeczy, Zu.
- Po pierwsze - kto powiedział, że w nocy zamierzam spać, księżniczko? - mruknął i oplótł kosmyk moich włosów wokół palca - A po drugie - zaraz to sobie osłodzę.
- O nie, nie. Zero buziaków! - pisnęłam i odsunęłam go od siebie, śmiejąc się - Mówię poważnie, jesteś teraz za gorzki na buzi buzi! - wybuchnęłam śmiechem, siłując się z nim, kiedy kładąc dłoń na dole moich pleców, przyciągał mnie do siebie.
Śmiałam się w niebogłosy, kiedy jego dłonie wylądowały na mojej talii, łaskocząc mnie. Unikał moich kopniaków, obsypując moją twarz pocałunkami. Naprawdę próbowałam się wyrwać, ale na marne. Nie dało się ukryć, że z tak silnym facetem po prostu nie miałam szans.
Po dosłownym ataku na moją twarz i "walki" między nami spojrzałam mu w oczy. Roześmiane tworzyły w kątach lekką zmarszczkę. W tym momencie wyglądał jakby machnięciem różdżki odjęto mu dziesięć lat i co najmniej sto życiowych zmartwień. Jego oddech był przyspieszony, a klatka poruszała się w górę i w dół. Cieszył się niczym mały chłopiec, zmęczony po zabawie. Nie mogłam powstrzymać szerokiego uśmiechu i gładząc jego policzek, przysunęłam swoją twarz bliżej. Zamykając oczy i łącząc nasze usta nie mogłam widzieć jego uśmiechu, ale na pewno poczułam jego szczęście.
CZYTASZ
The Bridesman | z.m
FanfictionVivian była poukładaną kobietą, która wiedziała czego chciała. Miała przystojnego, kochającego narzeczonego z którym niedługo miała zawrzeć związek małżeński. Wszystko było na idealnej drodze, tak jak sobie wymarzyła. Jednak problemem okazał się d...