Un

1.3K 60 28
                                    

Siedząc przy tym stole, starałam się rozluźnić, jednak jego wzrok najzwyczajniej w świecie mnie zawstydzał! Jestem dojrzałą - i mam nadzieję - niebojącą się wyzwań kobietą, a tu wystarczy jeden mężczyzna, żeby zrujnować całą moją pewność siebie. 

- Wybraliśmy kwiecień, bo wtedy właśnie się poznaliśmy, prawda kochanie? - Liam uśmiechnął się do mnie, jednak ja byłam zbyt zamyślona, przez co musiał mnie szturchnąć.

- Ah tak, przepraszam - zachichotałam - Kwiecień to cudowny miesiąc, szczególnie na taką okazję jak ta.

- Już wszystko macie przygotowane? - nasz towarzysz uśmiechnął się lekko, jednak wrócił do swojej miny myśliciela, pocierając lekko dolną wargę. Cholera.

- Tak - odparłam krótko, ale i szczerze.

Byłam typem kobiety, która wszystko lubiła, jak i musiała mieć przygotowane. Zawsze działam według planu, który wcześniej ustaliłam. Dzięki temu wyrabiam się na czas i nie popełniam pomyłek, a jeśli tak to niewielkie. Nie lubiłam jak coś idzie nie po mojej myśli, albo pojawia się nagle. Na przykład jak pan Malik.

- Świetnie - usłyszałam z drugiej strony.

Podniosłam wzrok wprost na to spojrzenie. Nie wiem czy tak bardzo zainteresowało go moje jedzenie sałatki, ale czułam się dziwnie.

- Mam nadzieję, że ta dzisiejsza noc to nie problem dla was - uśmiechnął się w stronę Liama. 

Zmarszczyłam brwi, również na niego patrząc. Jaka noc? On chyba nie...

- Nie zdążyłem obgadać tego z Vivian, ale na pewno nie ma nic przeciwko - brunet posłał uśmiech mulatowi, a później spojrzał na mnie - Zayn do Bradford ma kawałek, więc zaproponowałem, żeby został dzisiaj u nas na noc.

Oczywiście odpowiedziałam wymuszonym uśmiechem. Doceniam to, jaki jest opiekuńczy i o wszystkich się martwi, jednak chyba ostatnie czego chce, to tego gościa pod moim dachem i to w nocy. Jest przyjacielem mojego narzeczonego, a patrzy na mnie jakbym mu kanapkę obiecała.

- Nie no oczywiście, pościelę mu w pokoju gościnnym obok sypialni - wytarłam usta serwetką - Spokojnie, nie ma żadnego problemu. 

- Nie musi się pani wysilać, tak naprawdę wystarczy mi wygodna podłoga - zmienił swoją pozycję na krześle, uśmiechając się.

- Vivian - zagryzłam wargę - Proszę, mów mi po imieniu.

- Ależ oczywiście - uśmiechnął się, cwaniacko? - Vivi.

Trochę speszona uciekłam wzrokiem do Liama, który oczywiście nie zauważył nic dziwnego. Może faktycznie trochę przesadzam.

- Może napijesz się czegoś, stary? - Liam wstał i otworzył barek, w którym trzymał swoje skarby - Whisky, piwo, a może wódka?

- Staram się ograniczać, ale może być piwo - zaśmiał się i na gest ręki Liama przesiadł się na fotel.

Ja natomiast pod wymówką sprzątnięcia naczyń, uważnie obserwowałam naszego gościa. Między nim a Liamem na pierwszy rzut oka, w posturze nie widać większej różnicy. Spod koszuli przebijały liczne tatuaże, które od razu mnie zainteresowały. Liam też je miał, jednak na torsie nie aż w takiej ilości.
Siadając, rozłożył swoje długie nogi. Nie mogę powiedzieć, że nie jest przystojny. Na pewno przyciąga do siebie duże ilości płci przeciwnej. Na palcu nie zauważyłam obrączki, więc zapewne nie miał żony.
Dwa pierwsze guziki jego koszuli były rozpięte, co umożliwiało lekki wgląd do tatuaży. Miał znacznie większy zarost niż Li, co dawało wrażenie eleganckiego faceta. Jak zauważyłam lubił bawić się włoskami pod ustami. Na dodatek miał cholernie długie rzęsy! Nawet ja takich nie miałam!

Nie byłam zbyt zadowolona z tego, że właśnie wlepiam w niego wzrok. Jego towarzystwo dziwnie mnie nastrajało. O dziwo, pozytywnie.

Zaczęłam lustrować jego twarz, kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały. Szybko odwróciłam wzrok zabierając stertę talerzy do kuchni. Włożyłam je do zmywarki, po czym ustawiłam mycie. Zagryzłam wnętrze policzka, opierając się o blat.

Co ty odwalasz?

- Masz jakąś ścierkę czy coś? - podskoczyłam na niski głos za sobą. 

- Um, jasne - sapnęłam i odwróciłam się podając ściereczkę mulatowi wprost w jego ręce, przez co moja skóra dotknęła jego długich palców.

- Obiecuję, że to posprzątam - zaśmiał się, przeczesując kruczoczarne włosy - lekki wypadek.

- Sugerujesz, że pobrudziłeś mój ulubiony fotel? - założyłam ręce na piersi, unosząc brew.

- Oops?  - uniósł ramiona, uśmiechając się słodko. Naprawdę słodko.

- Gorzej niż z dziećmi - zaśmiałam się i dźgnęłam go w ramię. Naprawdę nie wiem dlaczego to zrobiłam.

- Tak się chcesz bawić?  - uniósł brew i zanim zdążyłam zareagować, zostałam zaatakowana łaskotkami.

Dziwne w tym było to, że śmiałam się jak nigdy. Dogadywałam się z tym facetem, jakbyśmy znali się od lat.

- Wydaje mi się, że powinieneś iść wytrzeć mój fotel - pisnęłam, odpychając go od siebie.

- Jeszcze tu wrócę - zmrużył oczy i opuścił kuchnię, na co zaśmiałam się. 

- Śpisz? - spojrzałam w bok, odwracając się. 

W pokoju panowała egipska ciemność. Jedyne światło dawał księżyc, który tej nocy był wyżej niż zazwyczaj.

Jęknęłam cicho i przykryłam go kołdrą. Patrzyłam na Liama przez chwilę, po czym wygramoliłam się z łóżka. Po cichu wyszłam z pokoju, zamykając drzwi i zeszłam na dół. Skrzywiłam się na lekkie skrzypienie schodów, gdyż nie chciałam zbudzić chłopaków.

Postanowiłam - jak zawsze w bezsenne noce - posiedzieć na tarasie. Przywitał mnie chłód i lekki wiatr, który połaskotał moją skórę. Mimo ciarek, potarłam ramiona i usiadłam na ziemi. Skrzyżowałam nogi "po turecku" i spojrzałam w górę. Lubiłam siedzieć sama i wpatrywać się w gwiazdy. Tej nocy było ich dużo, a każda z nich świeciła własnym światłem. Już jako mała dziewczynka kochałam odciąć się od wszystkiego i po prostu popatrzeć w niebo. Często na rodzinnych ogniskach, w pewnym momencie po prostu znikałam. Potrzebowałam czasu dla siebie i swoich rozmyślań.

- Czemu siedzisz tutaj sama? - usłyszałam za sobą cichy szept.

Odwróciłam głowę, a Zayn usiadł obok mnie ze szklanką wody.

Miał na sobie jedynie szare dresy, a jego włosy były lekko poczochrane.

- A ty czemu nie śpisz? - również zapytałam, nie odnosząc się do jego wcześniejszego pytania.

- To u mnie normalne, często w nocy nie mogę spać - uśmiechnął się lekko patrząc w górę - A ty? - jego duże, świecące oczy spojrzały na mnie.

- W sumie, to też - posłałam mu uśmiech - Często przychodzę tu w nocy, aby popatrzeć. 

- Myślałem że tylko ja jestem taki dziwny, żeby w nocy wpatrywać się w świecące kropki - zaśmiał się cicho, bawiąc się szklanką w rękach.

- Nie jesteś sam - również zaśmiałam się, przechylając głowę - Uważaj bo wylejesz, a chyba nie chcesz znowu sprzątać.

Wiem, że sprzątanie wody z tarasu to możliwość jedynie dla wielkich maniaków czystości, ale widzę że on akurat ma wprawę w rozlewaniu napojów.

- Spokojna twoja rozczochrana - wyszczerzył się, odstawiając szklankę. Nie mogłam się nie uśmiechnąć. - Pomyślałaś życzenie?

- Co? - spojrzałam na niego zdezorientowana i już lekko śpiąca.

- Spadająca gwiazda - pokazał palcem na niebo, gdzie powędrował mój wzrok.

- Aj, nie zdążyłam - mruknęłam, przecierając oczy.

Tak naprawdę byłam już tak zmęczona, że po prostu położyłam głowę na jego ramieniu. Zamknęłam oczy i nim zdążyłam coś powiedzieć, po prostu odpłynęłam.

The Bridesman | z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz