Quinze

729 37 17
                                    

Nigdy bym nie pomyślała, że ujrzę swoją przyjaciółkę w ramionach chłopaka, którego zdawać by się mogło, że nienawidziła. Uniosłam wysoko brew, obserwując dalszy bieg sytuacji. Louis ledwo stojący na nogach, przytulał do swojego boku ciało Sky, a ta chichrając się wniebogłosy, jeździła palcem po jego koszulce. Rozglądając się, zauważyłam w kącie leżące butelki po tequili, która najprawdopodobniej była powodem tej sytuacji. Mrugnęłam kilka razy na wszelki wypadek, lecz obraz chichoczącej blondynki i pijanego Louisa nie zniknął.

- Cześć! - pisnęła, kiedy zauważyła moją obecność - Przytuliłabym cię, ale zapewne się przewrócę - śmiała się, kręcąc głową, a Louis wybuchnął śmiechem, jakby opowiedziała najzabawniejszy dowcip świata.

- Masz minę jak srający kot - Louis zginał się ze śmiechu, przecierając swoje przekrwione oczy - Sami powinniście się napić. Jesteście sztyyywniii - przeciągnął samogłoski i oblizał swoją dolną wargę, którą Sky uważnie obserwowała.

- Sądziłem, że mogę was zostawić na moment - Zayn zabrał głos, patrząc na nich i usiadł na bordowej skórzanej kanapie, przyciągając mnie na swoje kolana, na co uniosłam brew - No co?

- Mamy do pogadania.  Nie myśl, że o tym zapomnę - patrzyłam na niego uważnie, jednak widocznie stałam się zabawna, gdyż zaśmiał się razem z pijanym towarzystwem. Spojrzałam na nich, ale zdając sobie sprawę, że przecież jest tu Louis, zsunęłam się z jego kolan. Sama muszę przyznać się przed Liamem, nie potrzebuje, żeby o tym powiedział mu ktoś inny.

- Luz, Vivi - Tomlinson uśmiechnął się, pocierając talię Sky. On się ledwo trzymał na nogach, ale ona wcale nie była lepsza - Malik mi wszystko powiedział. Naprawdę jesteś niegrzeczna - parsknął śmiechem.

- Oh dajcie mi spokój - przewróciłam oczami - Nie odwracaj kota ogonem. Przyjechałam tu, bo jesteś narąbany w trzy dupy i na dodatek rozpiłeś mi przyjaciółkę!

- Do niczego jej nie zmuszałem! Do gardła nic nie wlewałem bez jej zgody! - wyrzucił ręce w górę - No najwyżej, że tego właśnie chce... - uśmiechnął się do niej znacząco.

- Louis, stul dziób - dłoń Zayna spotkała się z jego czołem - Mam w dupie wasze życie seksualne, poważnie. Jednak powinineś się trochę ogarnąć, Viv ma rację. Jesteś najebany w trzy dupy. Wyszedłem na piętnaście minut, a Sky, która starała się ciebie nie zabić, teraz klei się do ciebie, robiąc maślane oczka.

Patrzyłam na nich wzrokiem potępiającej matki, jednak oni nadal czuli się zbyt swobodnie. Louis machnął na Zayna jedynie ręka i wrócił do zabawiania bardzo nietrzeźwej Sky.

- A ty? Dlaczego rozpowiadasz o tym ludziom? - wysapałam patrząc na niego - Powinineś siedzieć cicho. On jest pijany, co jeżeli zadzwoniłby teraz do Liama i mu wszystko wygadał?

- Maleńka - wyjęczał, odchylając głowę w tył - Louis to mój najlepszy kumpel. Zna więcej moich brudnych sekretów - uśmiechnął się uroczo, odgarniając kosmyk moich włosów za ucho.

- Masz więcej sekretów? - patrzyłam na niego pytająco, jednak nie mogłam się nie uśmiechać. Splotłam dłonie na jego karku i wróciłam na jego kolana.

- O tak. Na przykład to, że uwielbiasz dostawać klapsy - mruknął mi w ucho, ściskając mój bok - Robisz się wtedy bardzo zbereźna, kochanie.

Momentalnie moja twarz przybrała kolor najintensywniejszej czerwieni. Wymierzyłam kuksańca w jego ramię i odpowiedziałam wytknięciem jezyka, na jego pytające spojrzenie.

- No co?

- Jesteś niewyżytym zwierzęciem, to - uśmiechnęłam się zalotnie, owijając kosmyk jego włosów wokół palca - Musiałam zerwać się z rodzinnego obiadku, żeby ratować wasze pijane tyłki.

The Bridesman | z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz