Treize

711 44 18
                                    

Nadal nie pojęłam tego, dlaczego patrzyłam na niego niczym na ósmy cud świata. Był dla mnie uosobieniem ideału. Kiedy leżał obok mnie wydawał się być taki niewinny, grzeczny, kiedy w rzeczywistości tkwi w nim dusza dzikiego zwierzęcia. To zwierzę stało się moim ulubionym. Jeździłam palcem po jego idealnie wyrzeźbionym torsie, zatrzymując opuszki palców na czarnych plamach tuszu na jego skórze. Uwielbiałam je. Były seksowne, ale były częścią jego, którą chciał pokazać w nieoczywisty sposób. Uśmiechnęłam się pod nosem palcami dotykając jego miękkich ust, które są idealnie malinowe. Patrząc na nie, trudno oprzeć się pocałunkowi. Mój palec sunął dalej po jego perfekcyjnej twarzy, a jego powieki uniosły się, a te hipnotyzujące oczy spojrzał wprost na mnie. Nie mogłam się nie uśmiechnąć.

- Rozumiem, że stanowię dla ciebie dzieło sztuki, maleńka - wychrypiał, podnosząc się do pozycji siedzącej, bardziej odsłaniając swój nagi tors.

- Dobrze, że nie muszę płacić za podziwianie - westchnęłam, uśmiechając się, a jego silne ramię przyciągnęło mnie do siebie, przez co kołdra zsunęła się z mojego ciała. Odruchowo na moje policzki wpłynęła czerwień.

- Nie musisz się przede mną wstydzić, księżniczko - wyszeptał, zakładając kosmyk moich włosów za ucho - Nie przede mną. - mruknął, kiedy jego palce od ucha, zjeżdżając do szyi, napotkały moją pierś.

- Jesteś piękna, wiesz o tym? Mógłbym się na ciebie patrzeć godzinami, cholera.

Uśmiechnęłam się pod nosem wsuwając dłonie w jego wlosy, lekko pociągając za kosmyki. Zdążyłam zauważyć, że to lubi, kiedy z jego ust wydobył się cichy pomruk.

- Tak mi rób - mruknął, puszczając mi oczko i złapał mnie za obie dłonie krzyżując je na moich plecach. Każdy jego ruch przyprawiał mnie o ciarki, a wzrok wywiercał we mnie dziurę. Po chwili jego usta spotkały moje, a ja kolejny raz odpłynęłam.

Jednak wibrujący telefon na stoliku zniszczył naszą intymną chwilę. Zayn sięgnął po czarnego smartfona, odczytując wiadomość ze zmarszczonymi brwiami. Uniosłam pytająco brew, przeczesując jego włosy.

- Moja sąsiadka. Pisze, że masz tak nie krzyczeć w nocy, bo nie może spać i przyprawiasz ją o bóle głowy - spojrzał na mnie poważnie.

Uniosłam brew jeszcze wyżej prychając.

- Żartowałem - ścisnął moj nos - Liam.

- Co chciał? - ułożyłam się na boku, obserwując go. Pisałam Liamowi, że jestem u Sky, więc mam nadzieję, że nie sprawdzał tego zbyt dogłębnie.

- Ma jakąś przymiarkę garnituru i muszę z nim iść - jęknął, odkładając telefon na szklany stolik. - Nie chce mi się, kurwa.

- To niech ci się zachce. Kurwa - wybuchnęłam śmiechem akcentując przekleństwo i przechyliłam głowę, wytykajac mu język.

- Co to za słownictwo, panno Vivian? Ma pani bardzo cięty języczek, który chyba trzeba pani ukrócić - uśmiechnął się szeroko, diabelsko zarazem i po chwili już nade mną wisiał. - I już chyba mam na to sposób...

Kiedy już nasze usta miały ponownie się połączyć tego poranka, telefon znowu zaczął wibrować tym razem intensywniej, co wskazywało na kilka wiadomości z rzędu.

- Nie dość, że muszę zaspokajać jego narzeczoną to jeszcze garnitur wybierać. - wymamrotał i otrzymał ode mnie kuksańca w ramię.

- Wcale nie musisz - uśmiechnęłam się do niego czarująco i usiadłam na łóżku, sięgając po swoją bieliznę. - Zawsze możemy o tym zapomnieć i obowiązek zaspokajania moich potrzeb seksualnych będziesz miał z głowy.

The Bridesman | z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz