Trois

1K 58 13
                                    

- Nie, nie i nie! - pokręciłam głową, zakładając ręce na piersi.

- Proszę cię! Viv no! - Niall dramatycznie upadł na kolana i złapał się mojej nogi.

- Nie pojadę z wami na jakieś samochodziki - prychnęłam.

- To nie są samochodziki! - do rozmowy włączył się Lou.

- Cokolwiek - wzruszyłam ramionami.

- Viv no błagam cię! Na kolanach! - Niall krzyknął płaczliwie, udając, że wyciera łzy.

Westchnęłam ciężko. Z nimi czasem naprawdę gorzej niż z dziećmi.

- Dobra! - uniosłam ręce - Ale pod jednym warunkiem - uśmiechnęłam się niewinnie.

- Czego chcesz, babo jedna? - Louis uniósł brew.

- Słodyczy - wyszczerzyłam się.

- Daddy ci pozwoli? - Niall wybuchnął śmiechem, jednak widząc moje mordercze spojrzenie, ucichł.

- Dostanie tyle ile będzie chciała, niech cię szlag trafi Vivian! - jęknął Lou, a ja w myślach przybiłam sobie piątkę.

- To jedziemy? - do salonu wyjrzał Liam, biorąc kluczyki od auta - I do cholery, Niall dlaczego leżysz na podłodze?

- Bo jestem rybką! - blondas po prostu leżał i wymachiwał rękoma.

- Mój Boże - mój narzeczony przetarł twarz - Gotowa? - zwrócił się do mnie.

- Zawsze - uśmiechnęłam się i omijając tarzającego się Nialla podeszłam do niego, całując jego brodę.

- Czasem uważam, że dojrzewanie działa poprawnie tylko u niektórych - zaśmiał się w moje ramię.

- Proszę mnie nie obgadywać! - Horan wstał, otrzepał się z niewidzialnego kurzu i wyminął nas w drodze do drzwi - I do samochodu!

- Ale to moje auto, kretynie - Li wybuchnął śmiechem i łapiąc moją rękę podążyliśmy do wyjścia.

Do celu dojechaliśmy w mniej więcej pół godziny. Jazda z tymi osłami to istna masakra, nie mówiąc o humorkach Nialla. Kiedy blondasowi załączy się humorek, staje się po prostu małym, rozkapryszonym dzieckiem. Niestety dosłownie. Tym razem płacz był o to, że Harry zjadł jego cukierka. Czasem wątpię w to, że on ma ponad dwadzieścia lat.

- Pójdę się rozejrzeć, a wy idźcie się przebrać - oznajmiłam, kiedy znaleźliśmy się w budynku - I proszę cię Niall, bez kaprysów.

- Tak jest, kapitanie! - Horan zasalutował i wraz z chłopakami udał się do szatni.

Pokręciłam głową z uśmiechem i tak jak zamierzałam, poszłam na oględziny.

Tor był ogrodzony tak, że siedzący z zewnątrz mogli wszystko zobaczyć. Znajdowało się tutaj także kilka ławek, na których można było spocząć. Na torze stało kilka samochodzików, a mianowicie gokartów. Nie wiem co chłopcy w tym widzą, jednak nie miałam innego wyjścia. Mogłam tu przyjechać, albo słuchać jęczenia Nialla przez cały, boży dzień.

- Witam cię, w moich skromnych progach - zza rogu ujrzałam znajomą postać. Mimowolnie na moją twarz wkradł się uśmiech.

- Och, Zayn.

- Och, Vivy - spojrzał na mnie, po czym oboje zaśmialiśmy się - Gdzie masz resztę tych cymbałów?

- Przebierają się - pokazałam gestem głowy w stronę szatni - Pracujesz tu? - uniosłam brew na plakietkę na jego czerwono-czarnej koszuli w kratę.

The Bridesman | z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz