Quatre

886 53 11
                                    

Właśnie kończyłam swoją kawę, kiedy mój telefon zaczął wibrować. Podniosłam go z ławy i odebrałam przychodzące połączenie.

- Halo?

- Witam cię, moja droga. Do swojej przyjaciółki to się już nawet nie odezwiesz ?

Przez ten cały ślub nie miałam nawet czasu zadzwonić do Sky.

- Wybacz mi - westchnęłam - Za dużo mam ostatnio na głowie - przeczesałam swoje włosy i wstałam.

- Jasne, jasne - mogę przysiąc, że machnęła ręką - Za to mam nadzieję, że dzisiaj masz czas.

- W sumie - spojrzałam na zegarek, chodząc po salonie - Za kwadrans w Starbucks'ie?

- Tylko nie spóźnij się jak zwykle.

Przewróciłam oczami i żegnając się, rozłączyłam. Szybkim krokiem powędrowałam do sypialni gdzie przebrałam się w czarne rurki i białą, luźną koszulę. Wzięłam jeszcze torbę i słuchawki po czym zbiegłam na dół.

- Wychodzisz gdzieś? - usłyszałam głos z Liama, który pewnie pracował w jadalni.

- Idę na kawę ze Sky! - krzyknęłam z korytarza, zakładając swoje czarne vansy - Niedługo będę! - wzięłam jeszcze szybko swoją skórzaną kurtkę i wyszłam z domu.

Postanowiłam, że się przejdę. W końcu ruch to zdrowie, a zapewne nie zdążę na tramwaj.

Wsunęłam słuchawki do uszu i włączając playlistę ruszyłam w stronę centrum. Oczywiście w momencie, kiedy włożyłam telefon do kieszeni, zawibrował. Klnąc pod nosem, wyjęłam go i odblokowałam.

Nieprzeczytana wiadomość.
Sky x : Rusz to dupsko! W kolejce stoi niezłe ciacho!

Zaśmiałam się cicho i przyspieszając kroku, przeszłam przez ulicę. Po chwili byłam już na miejscu i weszłam do kawiarni.

Rozglądając się, od razu zauważyłam moją przyjaciółkę siedząca w ostatnim stoliku. Najwyraźniej była bardzo zainteresowana białą serwetką, którą się bawiła.

- Czemu bawisz się papierem? - uniosłam brew, stając za nią.

- No wreszcie - mruknęła i przytuliła mnie na powitanie - Co tak długo?

- Wyrobiłam się w dziesięć minut, czego ty chcesz? - usiadłam na przeciwko niej - Coś się stało?

- To ciacho mi uciekło - zagryzła wargę - Jednak zostawił mi swój numer! - pisnęła jak dziecko i wymachiwała serwetką.

- Może jednak weźmiemy ten podwójny ślub - zaśmiałam się, przeczesując włosy.

- Viv - westchnęła, patrząc na mnie - Postaram się być, naprawdę.

Nie miałam do niej żalu o to, że w czasie mojego ślubu jedzie do rodziców. To nie jej wina, a ja to rozumiem.

- Zamówiłaś już coś? - uśmiechnęłam się do niej i lekko ścisnęłam jej rękę na znak, że jest dobrze.

- Tak, dwie latte - rozejrzała się - Tym kelnerom przydałyby się motorki w dupie - stwierdziła, a ja wybuchnęłam śmiechem, zwracając uwagę kilku klientów.

- Ty to byś ich wszystkich do pionu ustawiła, Sky - wytarłam oczy, starając się nie rozmazać makijażu.

- Ty byś mogła tego swojego Payne'a w końcu! Spójrz na siebie - pokazała na mnie gestem ręki, a ja zmarszczyłam brwi - Nie jesteś szczęśliwa, Vivian.

The Bridesman | z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz