Wyjęłam z szafy swoją czarną dopasowaną sukienkę i położyłam ją na desce do prasowania tylko po to, żeby przymknąć na chwilę oczy. Dzisiejsza noc była dla mnie koszmarem. Co chwila się budziłam, śniły mi się głupoty, a na dodatek ktoś dzwonił do mnie w środku nocy, potem tłumacząc się, że to pomyłka. Oczy mnie piekły, niemal czułam to, jak są napuchnięte.
Nie miałam siły na zbytnie strojenie się, więc zapięłam spódniczkę i rozczesałam swoje włosy. Zmyłam resztki makijażu z wczorajszego dnia i nałożyłam świeży, lekki makijaż. Uśmiechnęłam się pod nosem, myśląc o wczorajszym dniu. Będę musiała zadzwonić do Sky, czy żyje. Była w okropnym stanie, jednak zdążyłam się już do tego przyzwyczaić.
Sięgnęłam po swoją skórzaną torebkę i pakując do niej pomadkę, skierowałam się na dół.
Kiedy wczorajszego wieczoru Sky z Louisem wysiedli z taksówki, ja i Zayn zostaliśmy sami. Dosłownie musiałam trzepać go po dłoniach, żeby przestał zachowywać się niestosownie. Prawił mi komplementy, ale na swój sposób. Nie zdążyłam naliczyć ile razy usłyszałam od niego słowo „cycki". Proponował, żebym przyszła do niego na noc, jednak niestety musiałam wrócić do domu, gdzie i tak czekała na mnie pogadanka. Moja matka jak zwykle gadała trzy po trzy, a Liam patrzył w ścianę, nie mieszając się w nasze sprawy. Jak zwykle wolał potulnie kiwać głową niż stanąć po mojej stronie.
- Chyba źle spałaś - Liam siedział przy blacie w kuchni, popijając poranną kawę. - W nocy strasznie się wierciłaś. Miałaś złe sny? - uniósł brew i podał mi talerz z tostami.
- To chyba przez tę pełnię. Nie mogłam długo zasnąć, a jeżeli mi się udało, to śniły mi się dziwne rzeczy. Mam nadzieję, że później to odeśpię - uśmiechnęłam się do niego i usiadłam, nalewając sobie soku - Do której dziś pracujesz?
- Muszę dokończyć projekt ze Smithem, ale mam nadzieję, że wyrobimy się w miarę wcześnie - zmarszczył nos, ale uśmiechnął się - Właśnie, Vivian. Dostałem propozycję podpisania kontraktu z przedsiębiorcą z Japonii.
- Wow, Liam to świetnie - rozszerzyłam oczy i potarłam jego ramię. Liam uśmiechnął się szeroko - To na pewno duży krok dla twojej firmy.
- Tak, jednak muszę jechać podpisać go osobiście. A właściwie lecieć - skrzywił się patrząc na mnie - Viv, to dla mnie ogromna szansa. Być może dostanę kolejny awans i zostanę pracownikiem miesiąca! Naprawdę powinnaś być ze mnie dumna, mój szef...
- To oznacza, że wyjeżdzasz? - niegrzecznie mu przerwałam, więc posłałam mu przepraszający uśmiech, popijając sok pomarańczowy.
- Na tydzień - patrzył na mnie, oczekując mojej reakcji - Wiem, że sytuacja jest napięta. Ślub zbliża się wielkimi krokami. Teraz oboje powinniśmy wszystko na spokojnie pozałatwiać, ale tu chodzi o naszą przyszłość - rozpromienił się, sięgając po moją dłoń pod stołem, lekko ją ściskając - Później będzie nam się żyło łatwiej.
- Liam ja... nie mogę mieć o to pretensji - patrzyłam na niego, lekko się uśmiechając. Ja robię ci gorsze rzeczy - Kariera jest dla ciebie ważna, przyzwyczaiłam się do tego. Jeżeli pragniesz rozwoju firmy i możesz się do tego przyczyniać poprzez delegacje, to dobrze. Rozumiem to, Liam.
- Wiem, że ostatnio spędzamy ze sobą mniej czasu. Nie powinno się tak dziać, w końcu powinniśmy czerpać z życia garściami, ale ja buduje fundamenty na naszą przyszłość. Będziemy mieli zabezpieczenie i nigdy nie będziemy musieli się martwić, że nam czegoś zabraknie.
Obawiam się, że w naszej relacji już nam czegoś zabrakło.
- Liam posłuchaj - zaczęłam, poprawiając się na krześle - Powinnam, a raczej muszę ci o czymś powiedzieć.
CZYTASZ
The Bridesman | z.m
FanfictionVivian była poukładaną kobietą, która wiedziała czego chciała. Miała przystojnego, kochającego narzeczonego z którym niedługo miała zawrzeć związek małżeński. Wszystko było na idealnej drodze, tak jak sobie wymarzyła. Jednak problemem okazał się d...