Rozdział 12

2.1K 162 228
                                    

Rozdział dedykowany Cielanka
Bierz xD

Pov. Stark

Zamknąłem na chwilę oczy i westchnąłem ciężko.

Nienawidzę cię!

Te słowa bolały. Tak bardzo bolały. Mój dzieciak mnie nienawidzi. Nienawidzi mnie. Bo nie jestem dość dobry. Nie potrafię być dość dobry. Nie potrafię dać mu radości i szczęścia. Wciąż cierpi przeze mnie. I teraz... teraz, nienawidzi mnie. Wybaczy mi to kiedyś?

W końcu zebrałem się w sobie. Nacisnąłem klamkę i uchyliłem delikatnie drzwi. Odruchowo zmrużyłem oczy, starając się przywyknąć do półmroku panującego w pomieszczeniu.

-Peter, posłuchaj, ja...- zacząłem, omiatając wzrokiem pokój. Zanim w ogóle zdążyłem zebrać myśli, albo chociaż znaleźć wzrokiem dzieciaka, drobne ciało ciasno do mnie przywarło. Chłopiec oplótł rękami moją klatkę piersiową, zanosząc się głośnym płaczem.

-P-Przep-praszam... t-tak bardzo p-prze-praszam...- zaczął powtarzać, chowając twarz w mojej klatce piersiowej. Drżał na całym ciele, mocno wtulając się we mnie- j-ja w-wcale tak n-nie myślę... n-nie n-nien-nawidzę pana... b-błagam... n-niech mi p-pan wybaczy, p-prze-praszam...- chłopiec wręcz krztusił się własnymi łzami, nie mogąc się opanować. W momencie, w którym Peter nie był już w stanie nic powiedzieć przez głośny, momentami wręcz histeryczny płacz, oprzytomniałem. Mocno go przytuliłem, pochylając się lekko nad dużo niższym dzieciakiem.

-Cii, cichutko- wyszeptałem spokojnie, mocno tuląc do siebie chłopca.

-T-Tak b-bardzo p-prze-praszam...- wyjąkał, drżąc na całym ciele.

-Wiem, malutki, wiem- mruknąłem, słysząc, że jego oddech lekko się wyrównuje.

-J-Jest pan zły?- spytał cicho, po czym znów wybuchnął, zanim zdążyłem jakkolwiek odpowiedzieć- m-może mnie p-pan uderzyć, j-jeśli pan chce... t-t-tylko b-błagam, n-niech mi p-pan wybaczy...- zaczął mamrotać, mocno się we mnie wtulając i na nowo wybuchając głośnym płaczem. Poczułem bolesny skręt w żołądku, słysząc te słowa. Uderzyć? Uderzyć tego zapłakanego dzieciaka? Jak niby mógłbym to zrobić? Jak ktokolwiek mógłby to zrobić?

-Pete...- zacząłem łagodnie, przesuwając ręką po plecach młodszego. Peter pisnął i mocniej wtulił się we mnie, jednocześnie uciekając od mojego dotyku, a jego płacz stał się głośniejszy. Zagryzłem dolną wargę. On naprawdę się bał. Bał się, że ja naprawdę go uderzę. A mimo to, przed moimi dotykiem, uciekał w moje ramiona. To było paradoksalne. Jakby liczył, że obronię go przed... przede mną. I choć od początku wiedziałem, że nigdy nie uderzył bym tego chłopca, to teraz... skrzywdzenie tej kruchej istotki w moich ramionach wydawało mi się absolutnie nierealne. On wciąż mi ufał. Wciąż bezgranicznie mi ufał, choć bał się, że go uderzę. Gdybym go teraz skrzywdził, całe jego poczucie bezpieczeństwa zostało by zmiażdżone w jednej chwili.

-P-Przepraszam...- zapłakał Peter, a ja oprzytomniałem. Spuściłem na niego wzrok i uśmiechnąłem się uspokajająco.

-Pete, nigdy bym cię nie uderzył. Cii, już dobrze. Nie jestem zły, Pete. Wiem, że tak nie myślisz, malutki- powiedziałem cicho, głaszcząc go uspokajająco po włosach. Jednak płacz młodszego wcale nie ucichł. Wręcz przeciwnie. Peter coraz mocniej krztusił się łzami.

-N-Nie, nie, nie...- wysapał, kręcąc głową. Łzy spływały po jego opuchniętych od płaczu policzkach, a w oczach pojawiało się coraz większe przerażenie- b-błagam... p-prze-praszam... p-prze-praszam... w-wybacz, b-błagam...- zaczął szeptać, odsuwając się lekko ode mnie. Peter kręcił głową, kuląc się i wzdrygając. Wyplątał się z moich ramion, po czym w mgnieniu oka usiadł na piętach, ciężko oddychając. Chwycił się za włosy i pociągnął za nie, płacząc coraz głośniej. Momentalnie znalazłem się przy chłopcu, mocno chwytając go za ramiona, nie pozwalając tym samym położyć mu się na ziemi.

MelancholiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz