Rozdział 23

1.6K 119 208
                                    

Cielanka masz😘

Pov. Stark

-Co to niby znaczy, że nie możecie nic zrobić?!- warknąłem, uderzając dłonią w stół. Mężczyzna po drugiej stronie pozostał niewzruszony, wciąż wpatrując się we mnie ze stoickim spokojem i smutkiem.

-Panie Stark, przestępstwa takie jak gwałt ulegają przedawnieniu, jeśli oparte są tylko na zeznaniach ofiary. Bardzo mi przykro, naprawdę, ale nie możemy nic zrobić bez dodatkowych dowodów, które po tylu latach są po prostu niemożliwe do zdobycia. Nie wykaże już nic ani badanie ginekologiczne, a jeśli chodzi o tamto nagranie, nie da się w żaden sposób udowodnić, że to była krew. Jestem absolutnie pewien, że nie ma tam już żadnych, nawet najmniejszych śladów. Naprawdę bardzo mi przykro- wyjaśnił, przepraszającym tonem. Wypuściłem głośno powietrze. Nie mogli nic zrobić. Złapali tego potwora, Peter zmusił się, do powrotu do tej traumy i opowiedział o wszystkim obcym ludziom, a tymczasem oni oświadczają, że nic z tym nie zrobią. Cholera, on spojrzał mu w oczy. Spojrzał na niego. A oni nic nie zrobią.

-To co mam powiedzieć mojemu dziecku? Że policji to nie obchodzi? Że to jego problem?- zacząłem ze złością w głosie- proszę bardzo, niech pan wyjdzie do tego chłopca, który tam siedzi i powie mu, że ma sobie sam to załatwić, bo policja mu nie pomoże!

-Mogę dać panu numer do naszego psychologa...- zaczął komendant.

-Mam głęboko gdzieś waszego psychologa!- wykrzyknąłem gwałtownie- myślisz że nie stać mnie na psychologa, do cholery?! Stać mnie! Wiesz na co jeszcze mnie stać?! Na wynajęcie kogoś, kto załatwi tego gnoja, jeśli wy nie chcecie się tym zająć!- wykrzyczałem, po czym ugryzłem się w język. Chyba powiedziałem trochę więcej, niż było trzeba.

-Jest pan pod wpływem emocji, panie Stark, więc udam, że tego nie słyszałem, ale stanowczo odradzam załatwiania sprawy w taki sposób- powiedział ostro. Jeszcze mocniej zmarszczyłem brwi i pokręciłem głową.

-Ten chłopiec... mój syn, miał siedem lat. Siedem, rozumiesz?! Ten gnój gwałcił siedmiolatka! A teraz tak po prostu go puścicie?! Nic nie zrobicie?!- warknąłem, wstając z krzesła.

-Bardzo mi przykro, panie Stark- powtórzył policjant, a ja pokręciłem głową, mając dziwne wrażenie, że wcale nie było mu przykro.

-Banda partaczy- rzuciłem ze wstrętem w głosie, a następnie skierowałem się do drzwi i wyszedłem z sali, mocno trzaskając przy tym drzwiami. Byłem wręcz roztrzęsiony z wściekłości. Moim oczom ukazał się skulony na krześle brunecik, który co chwila nerwowo zerkał na policjanta, który siedział obok i starał się jakoś go zagadać. Przewróciłem oczami. Nie pomogą mu, ale oczywiście, będą zgrywać, że się przejmują. Jednak... w momencie, a którym dostrzegłem, jak podbródek chłopca drży, poczułem, jak gniew mnie opuszcza- Pete- mruknąłem, a chłopiec podniósł wzrok. Miał łzy w oczach. Podszedłem bliżej i kucnąłem przed nim. Wziąłem głęboki oddech i spuściłem wzrok na chwilę. Nie miałem pojęcia, jak mu to powiedzieć. Że nikt nie zajmie się tą sprawą. Że nie będzie sprawiedliwości, którą mu obiecałem. Że ten człowiek... ten potwór wygrał- Pete, posłuchaj, ja...- zacząłem cicho i przepraszająco. Jednak nie dane mi było dokończyć, bo chłopiec oplótł rękami moją szyję i mocno się we mnie wtulił. Natychmiast oddałem czułość.

-Chodźmy już do domu... p-proszę- wyszeptał, chowając twarz w zgięciu mojej szyi. W tym momencie uświadomiłem sobie, że nie musiałem niczego mu tłumaczyć, bo dzięki swoim zdolnością, najpewniej doskonale nas słyszał. Pokiwałem głową, tuląc go do siebie.

-Już dobrze, Pete. Zaraz wrócimy do domu- zapewniłem, po czym wyprostowałem się, a Peter wstał zaraz za mną. Chwycił mnie za rękę, a ja zacisnąłem dłoń- przed komendą czekają dziennikarze- powiedziałem znacząco, w stronę siedzącego policjanta. Mężczyzna pokiwał głową ze zrozumieniem. Wypuściłem głośno powietrze. Nic nie rozumiał. Absolutnie nic.

MelancholiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz