4.

447 60 19
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



ᴋʀᴏᴋ ᴅᴢɪᴇᴡᴄᴢʏɴʏ był niestabilny, ale Bakugo nadal nie wyciągał w jej stronę ręki, jedynie posyłając jej okazjonalnie zaciekawione spojrzenie. Trzymał jej rzeczy, ściskając palce na ramiączku swojego plecaka. Mimo tego, że proponował (może bardziej jego matma mu kazała), [t.n.] była na tyle uparta, że ściskała swój futerał, nawet jeśli plaster był już cały czerwony, a z jej ust wydobywały się co jakiś czas ciche syknięcia. 

— Um... Mógłbyś zwolnić? — zapytała, po raz pierwszy się do niego zwracając podczas całej ich przechadzki. Katsuki zatrzymał się w miejscu i przekręcił oczami, nie mając ochoty na czekanie. Chciał jedynie dostać się na zajęcia. To wina jego matki, że musiał ją odprowadzać. 

— Spóźnimy się — mruknął z niezadowoleniem i tak zwalniając kroku. W końcu w jakiś sposób był praktycznie odpowiedzialny za jej stan, chociaż za kółkiem siedziała Mitsuki. Przynajmniej dziewczyna nie miała zamiaru zgłosić jej na policję, ani nie oczekiwała żadnego finansowania jej odszkodowań. Jedynie cicho szła przed siebie, nie bacząc na to, że krwawiła. 

— Przepraszam — odpowiedziała, pochylając nieznacznie głowę w przeprosinach. Bakugo odsunął od niej głowę, unikając jej spojrzenia. Czuł się częściowo winny, a w tym samym momencie w ogóle nie dbał o jej stan. 

Chciał tylko dojść na te głupie lekcje i szybko przejść przez godzinną męczarnię. Nigdy nie chciał poznać [t.n.], nie miał zamiaru wchodzić do jej sali, ani przypadkowo prawie ją przejechać. Nawet nie lubił dziewczyn. Większość chłopaków z jego klasy ciągle gadała o drugiej płci, czerwieniąc się i podziwiając zachodzące zmiany. Kiedy oni rozgadywali się na ten temat, Katsuki jedynie prychał pod nosem, ignorując ich. Skupiał się na swoim celu i takie puste sprawy nie mogły mu w tym przeszkodzić. 

Doprawdy, dziewczyny były przecież samym kłopotem. 

Nie rozumiał ich reakcji. Kiedy śmiały się głośno, ekscytując błahymi serialami, albo malowały swoje usta czy uczepiały włosy, on wpatrywał się w nie z pewną dozą zniesmaczenia. Co prawda doceniał momenty, podczas których wykazywały swoją prawdziwą wartość (cenioną przez niego), wypowiadając się mądrze czy bijąc rekordy, ale potem wracał do rzeczywistości, gdzie okazywały się być sztuczne i płytkie. Jego matka mówiła, że jeszcze nie dojrzał i przekona się o tym, kiedy się zakocha, ale Katsuki dobrze wiedział, jak sprawy się mają. 

Jedyne, w czym mógł się zakochać, to pierwsze miejsce na tabeli herosów. 

— Um... Mógłbyś przypomnieć mi swoje nazwisko? — przerwała jego przemyślenia [t.n.], wtrącając się mu w zdanie. Blondyn rzucił jej krótkie spojrzenie, ale od razu wrócił do patrzenia się przed siebie. Przynajmniej był o parę kroków przed nią. 

— Bakugo — odparł od niechcenia. Nie chciał zawierać żadnych znajomości. Nie chciał jej znać. A jeżeli dziewczyna miała zamiar cokolwiek założyć, to musiał jej dosadnie uświadomić, że niekoniecznie mu się podobał ten pomysł. 

— Więc Bakugo... Wiesz, gdzie jest pokój pielęgniarki? — zapytała nagle, kiedy stanęli tuż przed schodami od szkoły. Katsuki zamrugał parę razy oczami, próbując powstrzymać wybuch gniewu. Myślał, że wystarczyło, aby odprowadził ją pod drzwi do szkoły, ale najwyraźniej jego zadanie się na tym nie kończyło. 

— Tch, chodź... — syknął cicho, pośpieszając ją. Wszedł na pierwsze schodki, ignorując świadomość, że zapewne przez ból w nodze będzie jej ciężej wejść po schodach. Ale w żadnym wypadku nie miał zamiaru jej pomagać. Jeżeli była na tyle słaba, aby nie być w stanie chodzić po zwykłym skaleczeniu, nie powinna nawet zajmować jego uwagi. 

— Nie, naprawdę nie musisz. Nawet nie muszę iść tam, w końcu mam już plaster od twojej mamy — zaczęła mamrotać, chwytając się za balustradę. Blondyn zacisnął mocno pięści, już mając dość jej głosu. — Wystarczy, że mi powiesz, gdzie jest...

— Do cholery jasnej! Mówię, że idziemy, to idziemy — krzyknął w końcu, odwracając się w jej strony. Wiedział, że jego szkarłatne oczy wypełnione były złością, ale nie spodziewał się, że na ich widok dziewczyna podskoczy przestraszona, otwierając szeroko oczy. Przyjrzał się jej zatrzymanej w miejscu sylwetce, ignorując spadające na nich popołudniowe słońce. 

— A-ah... Tak, przepraszam — szepnęła, spuszczając głowę. 

Nie powinien czuć się źle. To była jej wina, że pieprzyła od rzeczy, zajmując jego czas. Jednak przerażenie na jej twarzy, kiedy się do niej odwrócił, było czymś nowym. I nieprzyjemnym. Zazwyczaj jego postać, umiejętności oraz odzywki wprawiały innych w zachwyt i rzadko kiedy zdarzało się, aby ktoś reagował w taki sposób. Zacisnął usta w zmieszaniu i przyspieszył kroku, szybciej dostając się na górę. Nie zerkał za siebie, ale wiedział, że [t.n.] dopiero wchodzi po schodach, podnosząc wolniej skaleczoną nogę. Kiedy stanęła obok niego, jej klatka podnosiła się ciężko, mimo tego, że pokonali tak mały dystans. 

Rzeczywiście była słaba. 

Ale i tak poprawiła swoją koszulę, po czym posłała mu wątły uśmiech. Nie polubił tego, jak wyglądał, więc odwrócił się w stronę drzwi, otwierając je i wchodząc jako pierwszy. Nie dbał o to, że maniery wymagały, aby ją przepuścił. Sama przynajmniej powinna być w stanie otworzyć sobie drzwi. Katsuki zaczął prowadzić ją w stronę pokoju pielęgniarki, wsłuchując się w grające melodie z innych sal. Jego krok odbijał się echem, głusząc je i rozpraszając dźwięki. Kiedy stanął przed odpowiednimi drzwiami, zapukał parę razy. 

— Chyba jej nie ma... — stwierdziła [t.i.], rozglądając się na boki ze zmartwieniem. Bakugo przekręcił oczami, otwierając drzwi i wchodząc do środka. Dziewczyna otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, ale ostatecznie podążyła za nim, zamykając za nimi wejście. — Nie wiem, czy możemy...

— Siadaj i się zamknij — warknął zirytowany Bakugo. Miał ochotę udusić matkę za przydzielenie go do czegoś takiego. Najchętniej by ją zostawił, ale nie był jeszcze takim chamem. Pouczenia Mitsuki jednak coś mu dały (chociaż gdyby dziewczyna by go zaatakowała, to i tak by się bił na równi), więc sięgnął do szafki, wyjmując z niej wodę utlenioną oraz bandaże. — Masz. 

— Dziękuję — odparła, zabierając od niego wszystkie przedmioty. Usiadł na łóżku i położyła to obok, wpatrując się w swoją ranę. Zabrała z niej plaster, starając się zasłonić widok dla chłopaka, aby oszczędzić mu widoków krwi, po czym wzięła chusteczkę, oczyszczając ją wodą. Syknęła pod nosem cicho, jednak poza tym zachowywała się cicho. 

— Umiesz obwiązywać bandaże, czy to też muszę robić za ciebie? — zapytał wkurzonym tonem, opierając się o ścianę. Założył ręce na klatce, obserwując, jak bierze czysty materiał do rąk i odwija go z rolki. Podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się blado. 

— Umiem. Ale dziękuję ci za pomoc, Bakugo — powiedziała cicho, wracając do obwiązywania rany. Katsuki przełknął głośno ślinę, prychając pod nosem i zerkając w drugą stronę. Mimo tego okazjonalnie podglądał, jak sobie radzi. Jej dłonie delikatnie obwiązywały jej skórę, jakby doskonale wiedziały, jak to robić. — Jeżeli chcesz... Możesz już iść. Poradzę sobie. 

Blondyn kiwnął głową i odwrócił się na pięcie, aby skierować się w stronę wyjścia. Zatrzasnął za sobą drzwi, poprawiając plecak na plecach i ruszył do swojej klasy. Wiedział, że jest spóźniony, ale niezbyt go to przejmowało. W końcu były to tylko dodatkowe lekcje. Głupie, niepotrzebne hobby, zajmujące mu czas. Dzięki temu los mu zrzucił jeszcze tę dziewczynę, jeszcze bardziej komplikując mu życie. Była jedynie problemem. A mimo tego i tak zerkał za siebie. 

❝ROSE-COLORED BOY❞ bakugo katsuki x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz