Rozdział 4 - Czy to koniec?

79 8 0
                                    

Pov.Mal

Żadne z nas się nie ruszało, po prostu tkwiłam w jego objęciu. Mój oddech zanikał w jego skórze. Zamknęłam oczy i przyłożyłam czoło do jego piersi, tak że moje usta były kilka milimetrów nad jego sercem. Bicie jego serca uspokajało każdą, narwaną chaotycznymi myślami komórki w moim mózgu . Moje spięte mięśnie pleców i ramion rozluźniały się jakby były z gumy którą ktoś rozciąga. Mój oddech stał się spokojny a po łzach już mi czułam mokrych śladów na moich policzkach. Jednymi oznakami że płakałam było kilka mokrych śladów łez na klatce syna Boga złodziei. Jego ręce prawa ręka obejmowała mnie a lewą głaskał mnie uspokająco po głowie. To zbliżenie naszych ciało, to przytulenie było czymś czego potrzebowałam i było drugą normlaną rzeczą po naszym patrzeniu na siebie. Nie chciałam by ta chwila się kończyła, nie chciałam by mnie puścił, nie chciałam znów wracać do pustej i szarej rzeczywistości. Nie chciałam by mnie puścił. Jego ręce były dla mnie jak zamek, w którym mogłabym się schronić, przed każdym niebezpieczeństwem tego świata. Ale niestety wszystko co dobre szybko się kończy i mojry nie mogą się przecież nudzić. Chłopak szybko i nagle mnie od siebie odepchnął. Uderzyłam plecami o ścianę i upadła w pozycji siedzącej. Szybko wstałam. Szybkim ruchem wyciągnęłam z paska katanę. Syn Hermesa uderzył mnie mieczem w nadgarstek prawej ręki gdzie trzymałam katanę. Broń wypadła mi z ręki a z nadgarstka polała się krew. Kopnął mnie w brzuch z całej siły. Poleciałam na barierkę która przy dziobie. Przebiłam się przez nią i przywaliłam plecami z całej siły w odsłonięty dół pokładu. Czułam jak drzazgi z drewna z której był zrobiony statek wbija się w moje plecy. Uniosłam wzrok. Jego oczy znów były złote. Chciałam się podnieść ale nie mogłam, jak tylko chciałam to zrobić drzazgi bardziej wbijały się w moją skórę. Czułam jak z pod mojej koszulki z poranionej skóry lecą ciepłe strużki krwi. Syn Hermesa zeskoczyły z dziobu na nogi i podszedł do mnie, szybkim ruchem przyłożył mi miecz do gardła. To był mój koniec jeżeli nie pokonam Kronosa umrę. W sumie spotkam się wtedy z bratem i matka jeżeli Hades będzie aż tak łaskawy. Czułam jak zimny metal dotyka mojej ciepłej skóry. Czułam się słabo i beznadziejnie utrata krwi i broń przy szyi osłabiały mnie i mój organizm.

- Luke błagam Cię zapanuj nad nim! - krzyknęłam, mój głos się łamał jak drzewo które ścina trwał.

Czułam jak mokre łzy spływają po moich policzkach po raz kolejny.

- Luke nie ma - powiedziałam zachrypniętym głosem Kronos i zamachnął się na moją szyję.

To był koniec. Czułam oczami wyobraźnia jak ostrze wbija się w moja skórę, jak moja krew rozlewa się po drewnie i jak moje ciało zostaje brutalnie poćwiartowane. Zamknęłam oczy, zacisnęłam je mocno. Jeżeli to miał być mój koniec to nie chce widzieć tych okropnych złotych ślepi.

𝐍𝐢𝐞𝐧𝐚𝐰𝐢𝐝𝐳𝐞 𝐂𝐢𝐞̨, 𝐕𝐚𝐭𝐨𝐫𝐞 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz