Rozdział 7 - Kolacja

73 8 1
                                    

Pov.Mal

Wstałam po około 30 minutach leżenia. Miałam przyspieszony oddech od strachu. Potrząsnęłam głową na boki i wzięłam głęboki wdech, chciałam się uspokoić. Ale nie, nie mogła. Słone łzy lały się po moich policzkach jak wodospady. Szybko je otarłam. Skupiłam się na myśleniu o czymś innym. Wyszłam z pokoju, zaczęłam myśleć o planie, kolejnym planie o którym nic nie wiedziałam. Bałam się. Bałam się że Kronos go zniszczy. Czułam że  nie mogę go zostawiać, on mnie potrzebował. Choć wcale nie chciał, upierał się że nikogo ani niczego nie potrzebuje. Szłam korytarzem prosto przed siebie, słyszałam odgłos uderzenia moich butów. Rozchodził się po całym korytarzu.

Zaczęłam cicho śpiewać :
- Feels like we're on the edge right now
I wish that I could say I'm proud
I'm sorry that I let you down
I let you down - gdy śpiewałam po moich policzkach zaczęły lecieć łzy.

Moje życie było inne, zmieniło się odkąd poznałam Luke. Wszystko było inne, wywrócił je do góry nogami. Byłam po stronie zła, stronie po której nigdy przedtem nigdy bym nie stanęła po stronie zła, teraz czułam że jednak zła stronę nigdy nie jest tak naprawdę zła, że to Ci dobrzy tak naprawdę są źli. Chciałam tylko się zemścić, na moim ojcu za śmierć mojej matki i brata. Dlaczego ich nie uratował? A no tak był bogiem który ma wszystko i wszystkich gdzieś. Zeszłam na dolny pokład, położyłam ręce na dziobie. Wbiłam wzrok w morską wodę, słońce odbijało się od wody. Moja twarz odbijała się w tafli.

- Mal możemy porozmawiać? - usłyszałam za sobą głos Luke.

Odwróciłam się w jego stronę. Miał na sobie dżinsowe spodnie a zwinięta koszulkę trzymał w ręce. Słońce świeciło na jego klatkę i ją opalało. Znowu na mojej twarzy pojawił się rumieniec, moje oczy jeździły po jego mięśniach i klatce.

- T-T-Tak - wyjąkałam.

Chciałam odwrócić wzrok, ale nie mogłam. Jakbym miała na szyi jakąś blokadę. Podszedł do mnie. Im bliżej był, tym moje serce waliło szybciej i mocniej. Mój oddech przyśpieszał bardziej, a na mojej twarzy pojawiał się większy rumieniec.

- Mal a co ty taka zarumieniona? - spytał unosząc brew i podchodząc coraz bliżej mnie, wyciognął dłoń w moją stronę.

Moja ręka drżała, delikatnie wyciągnęłam dłoń i położyłam ją na jego dłoni. Jego dłoń była cieplejsza niż moja. Mój oddech nadal nie był wyrównany, pociągnął mnie w swoją. Wpadłam na niego, położył ręce na mojej tali.

- Trzymaj się - wyszeptał.

- Dobrze Luke ale... - zaczęłam ale nie mogłam dokończyć.

Nagle znikliśmy jakbyśmy się gdzieś teleportowali. Zaczęłam wrzeszczeć i mocno zacisnęłam oczy. Poczułam grunt pod butami.

- J-j-jesteśmy j-j-już n-n-na m-m-miejscu? - spytałam.

- Tak Mal spokojnie - powiedział. - możesz otworzyć oczy - dodał.

Otworzyłam oczy. Rozejrzałam się, czułam jak coś kąpię na moją głową. Odchyliłam głowę do tyłu, z chmur padał deszcz. Syn Hermesa założył koszulkę i wyciągnął czarną parasolkę. Byliśmy na jakieś ulicy.

- Gdzie jesteśmy? - spytałam, rozglądając się.

- W Paryżu - powiedział i zawiązał mi oczy.

Złapał mnie za rękę. Poddałam się i pozwoliłam się prowadzić. Po kilkunastu minutach, poczułam piasek pod moimi nogami. Chłopak rozwiązał mi oczy. Przed nami był stolik z krzesłami a na nim leżało jedzenie na środku stał świecznik. Byłam w szoku to było takie piękne. Wziął mnie za rękę i poprowadził mnie do stolika. Odsunął mi krzesło usiadłam na nim a Luke usiadł  na przeciwko mnie. Zaczęliśmy jeść. Patrzyłam w jego oczy. Ta kolacja była przepiękna. Tylko ja i on, zero Kronosa tylko my.

𝐍𝐢𝐞𝐧𝐚𝐰𝐢𝐝𝐳𝐞 𝐂𝐢𝐞̨, 𝐕𝐚𝐭𝐨𝐫𝐞 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz